Lucy
- Dziękuję, że przyszedłeś Natsu.- Mówiąc te słowa wiedziałam, że umrę z moich oczu płynęły łzy, on się starał, przyszedł tu dla mnie żeby mi pomóc a ja nie jestem w stanie nic zrobić, przeze mnie jego życie jest zagrożone.
- Nie martw się Lucy będzie dobrze, obiecuje! - Po jego słowach uśmiechnęłam się, nie rozumiałam tego do końca, dlaczego tak się poświęca... Czemu tak walczy, nic nie rozumiem, ale to nie czas żeby się tym zamartwiać, to już mój czas...
Zamknęłam oczy, chciałam żeby ten koszmar już się skończył, nie chce już widzieć jego cierpienia, jestem teraz w lepszym świecie... To białe światło mnie woła, tam ktoś stoi, on mi pomoże, jestem już tak blisko dotykam jego ciepłej ręki, jak przyjemnie, chcę żeby ta chwila trwała wiecznie mam nadzieje, że tak będzie... Ja... NAGLE CAŁE BIAŁE ŚWIATŁO ZACZĘŁO ZNIKAĆ, COFAĆ SIĘ, nie błagam nie odchodź ja...
- Żyję!- Wykrzyczałam podnosząc się z łóżka szpitalnego- J-ja n-naprawdę żyję!- Spojrzałam na swoje dłonie były w bandażach, z resztą jak pewnie cała reszta, nie obchodziło mnie nawet to, że wszystko mnie strasznie boli, ważne było, że przeżyłam, ale jak? Moje myślenie przerwał czyiś krzyk był bardzo znajomy, ale niemożliwe żeby...
- Panie doktorze ona się obudziła, moja córeczka żyje!- Krzyczał za drzwiami.
- Niemożliwe on tu przyszedł? - Naglę drzwi otworzyły się a w nich stał on we własnej osobie, aż trudno uwierzyć, że znalazł na to czas.
- Lucy, ty żyjesz, nawet nie wiesz jak się cieszę córeczko.- Córeczko? Pierwszy raz słyszę od niego te słowa.
- To na pewno ty tato? -Powiedziałam niepewnie.- To na pewno jakiś alternatywny świat, w którym obchodzę mojego tatę- pomyślałam.
- Lucy to naprawdę ja twój tata, pewnie nie możesz uwierzyć, ale gdy do wiedziałem się, co się stało zrozumiałem, że popełniłem błąd i znowu mogę stracić kogoś ważnego, przepraszam cię za moje zachowanie, wiem, że potrzebujesz czasu, wiem, że możesz mi też nie wybaczyć ja to rozumiem...
- Tato podejdź tu.- Wykonał polecenie a ja mocno go przytuliłam.- Pewnie, że ci wybaczam nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam.
- Obiecuje ci, że teraz nasze życie będzie wyglądać inaczej. - Uśmiechnął się. - A właśnie, masz gości.- Do pokoju weszła Erza, Jellal i Gray. - Zostawię was samych.
- Jak się czujesz Lucy, spałaś strasznie długo.
- Już jest w sumie dobrze... Właśnie GDZIE NATSU? Czy on żyje? Co mu jest?
- Wiesz... Natsu-mówił spokojnie, nie możliwe czy on nie żyje?!
- Czy on umarł!?
- Nie, no, co ty Lucy, on się tak łatwo nie da zabić, jest teraz w stołówce szpitalnej i je za dziesięciu, bardziej niż o niego baliśmy się o ciebie.
- Na szczęście on żyje.- Uśmiechnęłam się a z moich oczu płynęły łzy szczęścia.
-A właśnie jak ja się tu znalazłam??-Zapytałam
- To dzięki Jellalowi, namierzył twój telefon a potem razem ruszyliśmy wam na pomoc... Jak was zobaczyłam wpadłam w szał...
- Krótko mówiąc Erza zafundował im magiczną podróż na OIOM.- Powiedział Gray.- Nigdy nie widziałem tak rozkwaszonego człowieka błagającego o litość...- Zaśmiał się.
- Erza, Jellal, Gray uratowaliście nam życie, nie wiem jak wam dziękować. - Powiedziałam zalana łzami szczęścia.- Chodźcie tu... - Gdy podeszli można powiedzieć, że rzuciłam się na nich i przytuliłam mocno.
- Lucy zapamiętaj, zawsze ci pomożemy. - Powiedziała Erza próbując zgrywać twardą, ale ostatecznie z jej oczu również płynęły łzy.
Natsu
Nagle otworzyłem oczy i zobaczyłem Erze bijącą tamtych gości.
- Ty gnoju ja ci pokaże, bić moich przyjaciół, wbijać w nich nóż!
- Cicho siedź suko!- Wykrzyczał drugi.
- Jak ty nazwałeś moją dziewczynę!? Oblechu!- Jellal kopnął mu z buta prosto w ryj, musiało boleć. Nie spodziewałbym się tego po nim, ale jak ten ziomek obraził Erze to stał się istnym demonem.
Nieźle im przyłożyli, Gray najprawdopodobniej zawiadomił policje i związał tamtych ziomków i przyszedł do nas, Erza i Jellal również.
- Dobra to ja wezmę Lucy a któryś z was Natsu. - Oznajmiła Lucy.
- Gray pomóż mi, wezmę go na barana.- I tak wylądowałem na plecach Jellala.
- Dzięki że jednak im powiedziałeś.-Wyszeptałem.
- Natsu ty żyjesz! Aleś mi stracha napędził stary wykrzyczał Gray.
- Mi nic nie jest, bardziej martwię się o Lucy.
- Faktycznie jest strasznie zimna mam nadzieje, że karetka już czeka.
- Błagam oby nic jej nie było.
* W szpitalu- stołówka-3dni po tragedii*
- Witaj chłopcze.- Usłyszałem czyiś głos, podniosłem głowę dalej trzymając hot doga w ustach powiedziałem.
- Dyn dobly.Kym pan yst?
- Ojcem Lucy. - Po tych słowach momentalnie zostawiłem to, co jadłem a resztę szybko przełknąłem. - Ty jesteś Natsu tak? -Zapytał, był bardzo miłym człowiekiem.
- Tak to ja.
- W takim razie.- Nagle zabrzmiały jakby chciał mi coś zrobić, zacząłem trochę panikować.- Dziękuje, że pomogłeś mojej księżniczce dzięki tobie żyje, nie wiem jak ci dziękować.
-Nie ma, za co dziękować, gdybym był silniejszy aż tak by nie ucierpiała. - Zacisnąłem zęby.
-Ale gdyby cię tam nie było to teraz nie mógłbym patrzeć na jej uśmiech, dlatego też dziękuje.
- To znaczy, że Lucy się obudziła? Przepraszam pana, ale...
- Idź, powodzenia. - Uśmiechnął się a ja pobiegłem .
- Yyy... Przepraszam, ale...
- Sala 20
-Dziękuje.-Teraz już pewnie biegłem w stronę sali 20.
- Zabawny dzieciak, przypomina mi mnie z młodzieńczych lat.
Biegłem w kierunku tej sali, szybko po schodach, każdy zakręt i nagle...
- O Natsu! My właśnie mieliśmy iść do ciebie. - Popatrzyłem w ich stronę. - No idź z nią Porozmawiaj mięczaku.
- Dobra, dzięki Erza. - Wszedłem do środka i zobaczyłem ją siedzącą na łóżku, był cała w bandażach, miała też przyczepione do siebie jakieś dziwne kabelki i kroplówkę.
-NATSU!- Wykrzyczała
-LUCY! -Wykrzyczałem
†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡†‡
No i kolejny rozdział, tak jak obiecałam jest dzisiaj ^^ Mam nadzieje, że wam się podoba, dajcie znać w komentarzach... Wasze komentarze naprawdę przyśpieszają moje pisanie, mam nadzieje, że już się nie potniecie i zaczniecie oddychać o(^^o) (o^^)o A w ogóle szczęśliwego nowego roku 🎉🎇🎆🎊 . Widzimy się w kolejnym rozdziale moi drodzy 😍😏
CZYTASZ
Liceum Fairy Tail~NaLu
FanfictionPewnego wrześniowego dnia do liceum Fairy Tail trafiła na pierwszy rzut oka całkiem zwyczajna dziewczyna, blondynka o czekoladowych oczach z początku niepewna i zmartwiona .... cóż się dziwić skoro jej życie nie było łatwe. Wszystko zmieniło się po...