Prolog

1.4K 141 13
                                    

Dzień w którym postanowiłem skończyć to wszytko... Był dniem gdzie postanowiło zapuścić korzenie. 

Ruszyłem przez las, prosto w stronę rzeki. Dziś wszystko było ponure-tak jak ja.

Przyśpieszyłem czując jak butelki z alkoholem podskakują w moim plecaku wydając przy tym charakterystyczny dźwięk odbijania się o siebie szklanych szyjek.

Byłem prawie u celu. Wiedziałem, że to ten czas i dzień.  Moment w którym dołączę do mojego jedynego przyjaciela.

Zatrzymałem się i gwałtownie nabrałem powietrza w płuca.  Oparłem dłoń o pień drzewa.
Mój układ oddechowy powoli odmawiał współpracy, a mięśnie wołały o pomoc.

Rzeka wyglądała dziś wyjątkowo mętnie. A może to tylko moje postrzeganie świata. Spojrzałem w górę i zobaczyłem nasz domek na ukryty wśród liści. Był idealnie zakamuflowany. Stopnie prowadzące na górę były delikatnie wycięte przez co niemalże niewidoczne dla ludzi przypadkowo mijających naszą kryjówkę. 

Wspiąłem się na górę i zatrzymałem się na spróchniałym podeście  przed domkiem. Odwróciłem się w stronę zachodzącego słońca. 

Jedyne zdawało się być żywe.

-To ostatni raz.- Szepnąłem zamykając oczy.

-Dziś dołączę do Blurry'ego. - Otworzyłem drzwi delikatnym pchnięciem i wszedłem do środka.

Stare deski zaskrzypiały pod moim ciężarem, jakby chciały mnie ostrzec przed pewnym zawaleniem. 

Usiadłem na materacu, który ze starości już nawet nie przypominał miękkiego posłania i zdjąłem plecak z ramion.
*
Pierwsze tabletki przepite sporą dawką alkoholu wprawiają mnie w euforię. Cieszyłem się wspominając dobre chwilę z przyjacielem i świadomość, że znów będę u jego boku.
*
Po pierwszym listku i połowie butelki cudownego napoju szczęście ustąpiło frustracji. Miesiące w których Blurry przychodził rzadziej i już mnie chyba przestał lubić. 
*
Po całym opakowaniu i całej butelce poczułem smutek. Nie miałem nikogo prócz niego. Kiedy przyszedłem tu ostatnio - 2 lata temu... Blurry wisiał na gałęzi z pętlą zaciśniętą wokół szyi. Wtedy zrozumiałem, ze jestem sam.
*
Drugie opakowanie i druga butelka sprawiły, że czułem pustkę... Rozwijającą się we mnie nicość i wtedy go zobaczyłem.  Obraz był zamglony, ale jak zwykle był ubrany w ciemnie kolory i miał na głowie czerwień-swoją ulubioną czapkę.  Oddech uwiązł mi w gardle. Bezwładnie opadłem na materac.
-Nareszcie razem...Blurry. 

Żyj i pozwól umrzeć.  I JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz