-Mam na imię Blurry!- Chłopiec o bladej cerze wyciągnął do mnie chudą dłoń.
Był inny. Jego wielkie czarne tęczówki zdawały się być jak studnie bez dna. Mimo to wzbudzały litość i pewnego rodzaju zaufanie.
Pod jego cienką jak pergamin skórą widziałem zarys kości.
Niepewnie odwzajemniłem uścisk.
-Tyler. - Chłopiec posłał mi delikatny uśmiech i wskazał coś u góry. Zobaczyłem tylko rozwinięte zielone liście kasztanowca. Spojrzałem na chłopca, a ten dalej z promiennym uśmiechem przyglądał się drzewu.
-Nie widzisz domku? - Spytał dziwacznie przekręcając głowę w bok.
-Chodź za mną. - Zaśmiał się po czym z łatwością wspiął się na górę po ledwie widocznych wyżłobionych schodach.
Kiedy nowy przyjaciel zniknął w liściach niepewnie ruszyłem za nim.Stopnie były małe i trudne do pokonania. Mimo to dałem radę wdrapać się na podest na samej górze. Domek był naprawdę wspaniały.
Tak zaczęła się nasza przyjaźń.
****
Szpitalny zapach chemii drażnił moje nozdrza. Czułem ból w całym przełyku i żołądku do tego stopnia, że nie chciałem otwierać oczu w obawie, że się rozpłacze.
Jeszcze coś nie pozwalało mi otworzyć oczu- szloch matki trzymającej moją dłoń.
******
CZYTASZ
Żyj i pozwól umrzeć. I Joshler
FanfictionTemat sprawił że oniemiałem. -Samobójstwo jest głupotą!- Rude włosy podskoczyły ukazując przy tym idealny profil Debby. -Głupotą jest doprowadzenie człowieka do takiego stanu, że uważa samobójstwo za jedyne rozwiązanie. - Odwróciłem się w lewo i zo...