Kocham go.

553 91 28
                                    

Leżałem w bezruchu cicho wypłakując się w poduszkę.

To było straszne uczucie. Świadomość, że tracisz kogoś bezpowrotnie pochłania w całości.

Mój telefon znów zawibrował, ale nie chciałem widzieć kolejnej wiadomości od Josha... Bo nie potrafiłem pogodzić się z tym, że mnie skrzywdził.

Skuliłem się w pościeli i zakryłem usta.

Telefon znów zareagował na dostarczoną wiadomość.

Do mojego pokoju wpadł strumień światła.

Przerażony podniosłem się i otarłem twarz z łez.

Spojrzałem w stronę balkonu, gdzie stał....

-Josh..-Szepnąłem wygrzebując się spod kołdry.

Leniwie zebrałem się w sobie i ruszyłem w stronę balkonu.

Pokręciłem głową.

Tak bardzo chciałem go teraz obok siebie i jednocześnie nie chciałem go widzieć w ogóle.

Chłopak bezradnie rozłożył ręce w geście kapitulacji.

Powolnie otworzyłem drzwi balkonowe wpuszczając zimne powietrze do środka.

-Mogę?- Spytał czekając aż zejdę mu z drogi.

*

Usiadłem na łóżku nie rozumiejąc co się ze mną dzieje. Josh przykucnął na przeciwko mnie.

Delikatnie przejechał po opatrunku na mojej lewej skroni.

-Ale ci dowalili...-Szepnął po czym ściągnął czapkę z głowy. Miał na niej sporych rozmiarów opatrunek.

Przerażony ująłem jego twarz w dłonie.

To nie on mnie zaatakował... W końcu sam by sobie tego nie zrobił.

-Kto ci to zrobił? -Spytałem zmartwiony, jednak on milczał.

Uniosłem jego podbródek zmuszając go do kontaktu wzrokowego.

-Josh... kto ci to zrobił?-Spytałem poważnym tonem.

-Ta sama osoba co tobie...-Szepnął łącząc nasze dłonie.

-I to moja wina..- Wyznał słabym głosem.

Żyj i pozwól umrzeć.  I JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz