46.

2.9K 272 47
                                    

- To absolutnie urocze! - pisnął Horan i Lou uśmiechnął się widząc jak Perrie wywraca oczami.

- Niall, masz prawie dwadzieścia lat. Nie powinieneś ekscytować się jak pięciolatka.

Blondyn rzucił mu urażone spojrzenie z ekranu laptopa i szatyn poczuł zadowolenie z faktu, że nie stoją obok siebie. Dzięki ci Boże za skape'a. Lub cokolwiek innego, Tommo nie był pewien jaką religię wyznawał w tym momencie.

- Więc? - zapytała Pezz poprawiając włosy wypadające z jej koka. Miała na twarzy zieloną maseczkę i Louis śmiał się z niej przez minutę. Do momentu kiedy Niall nie przypomniał mu, że dziewczyna wciąż wygląda lepiej mając tą maź na twarzy niż on kiedykolwiek. Och, Tommo powinien poszukać nowych przyjaciół. - Teraz masz zamiar ekscytować się każdym małym gestem, który wykona?

Chłopak zamyślił się. Czy tak to wygląda z perspektywy innych? A co jeśli Harry też tak uważa? Jeśli widzi to jak Louis umiera za każdym razem kiedy ich ramiona ocierają się o siebie przypadkiem, jak miękną mu kolana gdy starszy się uśmiechnie. Tomlinson nie ma zamiaru być oczywistym ze swoim małym zauroczeniem. Poza tym nigdy nie był i nie ma zamiaru stać się osobą, która jako pierwsza mówi to. Zbytnio bałby się odrzucenia.

- I co to niby oznacza? - zapytał irlandczyk patrząc pytająco na swojego przyjaciela, więc Louis uświadomił sobie, że znów mówił na głos. Cóż, irlandczyk i Pezz byli jego przyjaciółmi, więc chyba nie ma powodu by ich okłamywać, prawda?

- To oznacza, że zrobię wszystko, by Harry Styles się we mnie zakochał. -  powiedział postanawiając, że dokona tego choćby nie wiem co. Nawet jeśli oznaczałoby to utratę resztek honoru jakie, ma nadzieję, wciąż posiada.

°°°°°

Kto by pomyślał, że dwa tygodnie nieobecności na zajęciach będzą skutkowały tak dużą ilością rzeczy do nadrobienia. Oczywiście, Lou nie spodziewał się taryfy ulgowej, ale naprawdę miło byłoby, gdyby miał czas chociażby pooddychać spokojnie między czytaniem niezbędnych artykułów, a pisaniem kolejnego wypracowania. Szatyn widząc całą kupę pracy jaka mu została, uświadomił sobie, że cokolwiek teraz dzieje się w jego życiu, będzie musiał powrócić na studia w tempie natychmiastowym.

- Możemy pogadać? - zapytał głos przy drzwiach jego pokoju i nastolatek spiął się słysząc go.

- Pytanie czy możemy pogadać i oczekiwanie odpowiedzi jest bezsensowne. To zaprzecza samo sobie, ponieważ oczekujesz ode mnie odpowiedzi. A jeśli ty mówisz i ja mówię i słuchamy siebie nawzajem, to już jest rozmowa...

- Tak, tak - jego ojciec przerwał mu, wchodząc głębiej do pokoju i siadając na łóżku chłopaka.

Szatyn wciąż uparcie wpatrywał się w trzymanie w rękach papiery, nawet nie odwracając się w stronę mężczyzny. Lou i jego ojciec siedzieli razem w jednym pokoju i chociaż biurko szatyna dzieliły może trzy metry od łóżka, nie mogliby być oddaleni bardziej. Każde samotne na swój własny sposób, przepełnieni strachem, tęsknotą i rozpaczą. Mimo, że ich uczucia były tak podobne, żaden z nich nie zdawał sobie sprawy z tego faktu.

Mark Tomlinson wziął głęboki oddech i patrząc tęsknie na plecy swojego jedynego syna, ostatni raz powtórzył w głowie słowa, które chciał mu powiedzieć. Miał zamiar przekazać Louisowi jak bardzo jest mu przykro i kolejny raz przeprosić. Mężczyzna po prostu chciał swojego syna spowrotem. Nawet jeśli mieliby kłócić się o najmniejsze głupoty i życiowe wybory. Prawdopodobnie kończyliby wrzeszcząc na siebie i nie zgadzając ze swoimi słowami. Jednak nawet Lou krzyczący na Marka jak okropnym ojcem jest, byłby lepszy od tego. Ciężko wyobrazić sobie jakie uczucia towarzyszą ci, kiedy własne dziecko nie chce nawet na ciebie spojrzeć.

Mark zakasłał leciutko licząc na to, że może zwróci na siebie uwagę chłopca. Jego syn nie odwrócił się, ale jego plecy ponownie wyprostowały się, kiedy przypomniało siebie o obecności starszego. Może to nie spojrzenie w oczy, ale mężczyźnie wystarczy.

- Lou, ja.. - zaczął zachrypniętym głosem i głośno przeklnął ślinę.

- Jutro rano wyjeżdżam. - rzucił przerywając mu nastolatek.

- Co? - Starszy patrzy na niego pytająco. Nie takiego obrotu spraw się spodziewał. -  Ja myślałem, że...

- To nie myśl. Nie znasz mnie. - Usłyszał w odpowiedzi oschłe słowa. - A teraz jeśli możesz, wyjdź. Muszę nadrobić zaległości.

Więc kiedy minęła kolejna niezręczna minuta, ojciec opuścił pokój swojego dziecka. Zatrzymał się pod drzwiami dając siebie moment na pogodzenie się z sytuacją i przebierając na twarz radosną maskę, ruszył na dół. Musiał teraz pozgrywać surowego tatę przed nowym chłopakiem Lottie, który chciał zabrać ją na jakiś koncert.

On i Jay też chodzili na koncerty.

I nie ma zamiaru pozwolić żeby jego mała dziewczynka robiła na nich to co oni w młodości.

Expensive || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz