25.

4.1K 310 36
                                    

Louis: wiesz, że właśnie przyznałeś się do bycia pijanym? xd
21:44

Harry: karfa
21:49

Louis: masz na myśli "kurwa"?
21:50

Harry: tag. Jav ty mnie swirtnie rosumniezz
21:53

Louis: :)
21:53

°°°°°

Chłopak poczuł wibrację w kieszeni swoich spodni, więc wyciągnął z nich telefon postanawiając, że mała przerwa w nauce jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Harry: Przepraszam za wczorajsze wiadomości. Zdecydowanie nie powinienem więcej pić.
16:42

Harry: to znaczy, wcale nie jestem alkoholikiem czy coś.
16:42

Harry: Ale to też nie tak, że nie potrafię się zabawić.
16:43

Harry: Jezuu, po prostu zignoruj bezsensowność tego wszystkiego, dobrze?
16:45

Louis uśmiechał się swoim małym chytrym uśmieszkiem. Miał go.

Jedną z rzeczy, do której Tomlinson nigdy nie przyznałby się na głos była jego dziwna.... Hmm jakby to nazwać? Chłopak nie znał nawet odpowiedniej nazwy swojej "przypadłości".

Szatyn zdawał sobie oczywiście sprawę, że to co tak bardzo lubi, jest wredne. Wiedział, że postępuje okrutnie, ale przecież nikogo do niczego nie zmusza, prawda? Poza tym, czy to naprawdę było, aż tak złe? Louis po prostu lubił sprawiać, że niektórzy ludzie się w nim zakochiwali. A przecież miłość jest dobra, prawda?

Cóż, być może fakt, że później udawał nieświadomego całej sytuacji i z chęcią wykorzystywał okazywane mu względy, nie czynił z niego najlepszego człowieka. Ale każdy ma prawo chcieć być adorowanym, prawda? Na swoją obronę może powiedzieć, że kiedy sprawy zachodziły za daleko, zawsze zrywał z taką osobą. Tak jak to było w przypadku Josha i Daniela. I w sumie Nicholasa także. Szczerze mówiąc było tak w przypadku każdego jednego mężczyzny z jakimi nastolatek kiedykolwiek się spotykał. To znaczy, nie było ich znowu, aż tak wiele... Poza wymienioną trójką byli jeszcze Ian oraz jego pierwszy chłopak - Kayl.

Chłopak podniósł się ze swojego miejsca i leniwie podszedł do lodówki. Uczył się już dwie godziny i był naprawdę głodny. Zgiął swoją dłoń w pięść i przycisnął do brzucha. Otworzył drzwiczki słuchając okropnego dźwięku jaki wydawał jego pusty żołądek. Minął wzrokiem kawałek pizzy, który zostawił mu Malik i chwycił opakowanie jogurtu. Sto osiemdziesiąt kalorii? Od dziś to Tommo robi zakupy. Jednak z braku lepszej możliwości ruszył z opakowaniem i małą łyżeczką spowrotem do salonu. Najwyżej wieczorem pozbędzie się nadmiaru jedzenia ze swojego organizmu. Ten jeden raz.

°°°°°

- Miło panią widzieć, pani Horan. - powiedział Lou uśmiechając się szeroko.

Kobieta uścisnęła go mocno jak na irlandkę przystało i odpowiedziała równie radośnie:

- Mi ciebie też, Louis. Jesteś taki chudziutki! Czy ty coś w ogóle jesz?!

Louis uśmiechnął się nieśmiało i zdecydowanie mógł poczuć jak przyjemne uczucie rozchodzi się po jego ciele.

- I powtarzam po raz ostatni: mów mi Karen. - dodała.

- Dobrze, Karen.

Przyglądający się im z boku Niall mruknął niezadowolony pod nosem coś niezrozumiałego. Kolejny raz tego wieczoru.

- Co mówisz skarbie?

Blondyn popatrzył na nich oceniającym spojrzeniem i wynajmując trzymaną w dłoni kapapką, powtórzył:

- Nie podoba mi się to. Wolałem "pani Horan".

°°°°°

Harry spojrzał na smutną twarz Leigh i w pocieszającym geście ułożył jej na ramieniu swoją dłoń.

- Jestem pewien, że to tylko przejściowe. Dave Cię kocha. - Wiedział, że mówi jej tylko to co dziewczyna chce usłyszeć i wcale się z tym nie zgadza, ale teraz nie chciał być świadkiem jej łez.

- On powiedział, że to wszystko moja wina! - wyszlochała dwudziestopięciolatka. - Mówi, że gdybym tyle nie pracowała, mielibyśmy czas na związek. I ja naprawdę się staram, Harry. Wiesz o tym, że się staram? - mężczyzna kiwnął głową. - Ale Dave twierdzi, że w ogóle mnie nie obchodzi.

Dziewczyna zaczęła płakać już na dobre i niczym mała małpka wtuliła się w ciało czterdziestolatka. Mężczyzna dał jej jeszcze moment, by mogła się uspokoić, po czym zapytał:

- Co tam się stało, Leigh?

Ale jedyną reakcją jaką otrzymał, było odmowne kręcenie głową.

°°°°°

Styles był okropnie wyczerpany, kiedy drzwi jego mieszkania otworzyły się. Pierwszą myślą w jego głowie, było "tylko nie Meradith", jednak kiedy zobaczył, że to tylko jego syn, odetchnął z ulgą.

- Co jest? - spytał chłopak rzucając swoje klucze na stolik koło drzwi dokładnie tak jak jego ojciec kilka godzin wcześniej.

- Zasnęła. - odpowiedział wzruszając ramionami tak, by nie przebudzić śpiącej w nich dziewczyny.

- Widzę. Pytam skąd tu się wzięła... Zresztą, nie ważne. Rób co chcesz, dobranoc. - po czym ruszył w kierunku swojego pokoju nawet się nie odwracając.

Mężczyzna przeklnął w myślach sytuację w jakiej się znalazł. Jego syn nie odzywał się do niego za często przez cały miesiąc od kiedy tu mieszka. Nie żeby wcześniej to robił. Ale teraz zaczął rozmowę sam. To była jego szansa. Mógł w końcu powoli wejść w życie nastolatka.

Boże, Harry był najgorszym ojcem na świecie. Prawdopodobnie był też najgorszym przyjacielem, skoro pozwalał na sytuacje jakie spotykały Leigh. Nie mówiąc już, o tym jakim był mężem.

Może Meradith wcale nie myliła się tak bardzo, mówiąc mu, że jest beznadziejny? Może rzeczywiście do niczego się nie nadaje?

I w dodatku potrzebował czterdziestu lat, żeby to zrozumieć.




°°°°°°
Okay, wiem, że w rozdziale było mało Larry'ego, ale spokojnie. Wielkimi krokami zbliżamy się do przełomu w tej sprawie!

A tak w ogóle, to nie mogę uwierzyć, że to ff ma tak dużo wyświetleń! Jejku, kiedy zaczęłam pisać je na początku wakacji nie spodziewałam się więcej niż jednego czytelnika (ze mną włącznie). Wiem, że w porównaniu do innych opowiadań jestem gdzieś tam na samym dnie, ale dla mnie 11K wydaje się niemożliwie ogromną liczbą!

W ogóle to jest niesamowite, że za każdym razem kiedy dodaję rozdział, ilość wyświetleń powiększa się o pieprzony tysiąc! Jesteście niesamowici *.* (tak, wiem, powtarzam się xd)

Kocham was, Wiktoria ××

Expensive || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz