61.

2.1K 227 66
                                    

- Jesteś takim dupkiem, Styles. - Słowa Leigh-Anne zabrzmiały w ponurym gabinecie. Kobieta siedziała właśnie na wygodnym fotelu i trzymała swoje nogi na olbrzymim biurku jej szefa. W tym czasie Harry przechadzał się w kółko po puszystym dywanie w czarno-szare pasy.

- Przesadzasz. - Odpowiada jej mężczyzna. - Zresztą co niby miałem zrobić?

Dwudziestopięciolatka wzdycha dramatycznie, jakby miała do czynienia z niezbyt rozumnym dzieckiem.

- Dlaczego po prostu nie przyznasz, że go lubisz?

Śmiech Harry'ego brzmi gorzko i niezbyt wesoło. Lee ma ochotę wywrócić oczami, ale oczywiście nie robi tego.

- To i tak by nic nie zmieniło. - Zawiesza swój głos na chwilę, by dodać nieco mniej pewnie. - Poza tym, wcale go nie lubię. Nie w takim sensie w jakim myślisz i jakim on by chciał.

Dziewczyna rzuca mu niedowierzające spojrzenie, które złości go jeszcze bardziej.

- Jesteś jeszcze głupszy niż myślałam.

Ich spojrzenia spotykają się i oboje wyglądają na naprawdę nieźle zezłoszczonych.

- I co niby miałbym mu powiedzieć? Albo mojej żonie i synowi?

- Może to dobry czas, żeby w końcu zakończyć tą farsę? - Odpowiada pytaniem na pytanie pracownica. - Nie udawaj, że kiedykolwiek ci na niej zależało. - Słowa, które wypowiada są prawdą i Styles doskonale wie o tym wszystkim, jednakże i tak krzywi się, słysząc je. - Przespałeś się z nią jeden pieprzony raz. Zaszła w ciążę, zdarza się i nawet potrafię zrozumieć tą całą szopkę ze ślubem. Ale wiesz co Harry? Wasze dziecko ma już dwadzieścia lat, od piętnastu nie mieszka ze swoim ojcem i myślę, że zdążył się już domyślić, że tatuś i mamusia wcale się tak bardzo nie kochają. Naprawdę uważasz, że wasza popaprana rodzinka może uszczęśliwić kogokolwiek?!

W gabinecie zapada cisza. Brunet zaciska szczęki, czując złość i wzgardę dla samego siebie. Dziewczyna wie, że powiedziała zbyt wiele, a temat Gordona jest bardzo wrażliwy. Mimo wszytko jednak nie żałowała. Może Styles w końcu się otrząśnie.

- Wyjdź, proszę. - Rzuca ostrym tonem mężczyzna. W jego głosie słychać zranienie, a Leigh-Anne jako jego przyjaciółka czuje się źle wiedząc, że ona jest jego powodem.

- Dobrze - mówi. - Ale pamiętaj, że wszytko co mówię to najszczersza prawda i nie mam zamiaru za to przepraszać. Może w końcu przejrzysz na oczy.

- Wyjdź. - Powtarza zielonooki.

- Jak siebie życzysz, panie dyrektorze. - Odpowiada mu sucho Pinnock i użycie tego tytułu jest oczywistym utykiem z jej strony. W tej chwili wyszli z roli przyjaciół. Na ten moment łączą ich tylko relacje biznesowe.

Po chwili Harry zostaje w gabinecie sam. Nie licząc cieni przyszłości i przytłaczających go myśli.

°°°°°

Poniedziałki były jednymi z najbardziej znianawidzonych przez Louisa dni. Jego zajęcia zaczynały się o godzinie siódmej rano, trwały do trzynastej (z godzinną przerwą między nimi), a kiedy wracał do domu, miał jedynie kwadrans na przebranie się i wyruszenie do pracy. Teraz jego irytacja była dodatkowo wzmocniona przez kaca trzymającego się go po sobotniej nocy.

- Wygląda na to, że ktoś tu nie lubi twojej kuchni. - Stwierdził Tomlinson żartobliwie.

Liam wywrócił oczami i uśmiechnąć się lekko w stronę chłopaka.

- Myślisz, że mogła zatruć się czym co przygotowałem? To chyba złamałoby mi serce. - Odpowiada kładąc swoją dłoń na piersi w dramatycznym geście.

Młodzi mężczyźni siedzą w Pysznym Żarełku, pochylając się nad niedokończoną porcją gofrów. Oboje wydają się nieco rozbawieni całą sytuacją, w przeciwieństwie do Perrie wymiotującej w łazience parę metrów od nich.

- Przyznaj się: chciałeś ją załatwić, żeby móc w spokoju zająć jej miejsce u boku Zayna?

Payne wybucha śmiechem, przy okazji poprawiając swój biały fartuch spadający z jego muskularnych ramion. Po chwili wchodzi w swoją rolę i robi minę, jakby Louis właśnie odkrył jego tajemnicę.

- To nie prawda!.. Ale przyznaj, że Liam Malik brzmiałoby całkiem nieźle, nie?

Student wywraca swoimi błękitnymi oczami, będąc rozbawionym bardziej niż powinien. W końcu Edwards cierpi, prawda? Na szczęście zostało im zaledwie pół godziny do zamknięcia lokalu, a sala i tak jest pusta.

- Może zamkniemy dziś wcześniej? - Pyta, na co kucharz kiwa głową z wyrozumiałą miną. - Pójdę sprawdzić jak się czuje Pezz.

Mówiąc to kładzie swój telefon na blacie baru i podnosi się do wyjścia. Rusza w stronę łazienki, by okazać się nieco bardziej pomocnym.

Kończy trzymając blond włosy swojej przyjaciółki, która pochyla się nad toaletą w łazience dla pracowników Pysznego Żarełka.
Kiedy Perrie w końcu czuje się lepiej, szybko ścierają blaty, gaszą światła w lokalu i w końcu zamykają. Louis jest bardziej niż zmęczony i nawet nie zauważa, że jego telefon pozostał w środku. Odprowadza dziewczynę do jej mieszkania, po czym łapie przypadkowy bus, zbyt wyczerpany, by iść na nogach.

Tymczasem Harry Styles irytuje się coraz bardziej, kiedy po raz kolejny nikt nie odbiera jego telefonów. Gdyby był bohaterem kreskówki, pewnie teraz para wylatywałaby z jego uszu. Niestety tak nie jest, więc w tej sytuacji pozostaje mu jedynie wściekłe rzucić swoim aparatem o ścianę.

Nie żeby mu zależało.

°°°°°
To trzeci rozdział w od wczoraj, czyli już zrobiłam ich taką samą liczbę jak w marcu.
Sponsorem dzisiejszej notki jest moja choroba. Jak się okazuje nie tak trudno stracić głos, co może skutkować nadmierną ilością czasu wolnego.
Coś czuję, że chyba za bardzo was rozpieszczam.

A tak w ogóle to rozdział dla @MagdalenaKaczmarek43
bo tak :)

Expensive || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz