39.

3.2K 294 178
                                    

Szare ściany były beznadziejnym pomysłem. Harry nie ma pojęcia, kto projektował jego gabinet, ale zdecydowanie nie był to nikt optymistycznie nastawiony do świata. Mdłe ściany, czarne podłogi, machoniowe biurko, wszędzie tylko ciemne meble, stal i szkło. Oczywiście zero obrazów, kwiatów czy czegokolwiek. Nic dziwnego, że Styles unikał tego miejsca jak ognia.

Mężczyzna westchnął tylko po raz kolejny obracając się w swoim fotelu. Leigh właśnie wykonywała kilka telefonów, które być może miały pomóc mu w znalezienia teksciarza, więc jedyne co mu pozostawało to czekać. Znaczy... Mógłby też porobić coś, jak na przykład przejrzeć cześć z dokumentów pietrzących się na jego biurku. Albo może zostawić to dla Pinnock, aby nie narzekała na nudę, kiedy skończy robić to co robi teraz.

Postukał parę razy w blat chyba pierwszy raz w życiu żałując, że nie ma przy sobie jakiejś książki. Harry mógłby przeczytaj na przykład tę, no... "Dumę i uprzedzenie" czy co tam jeszcze napisano po tym jak skończył szkołę. Huh, zielonooki nigdy nie był zbyt dobrze obeznany z literaturą.

Posiedział jeszcze przez moment w ciszy, wciąż niepewnie zerkając na telefon leżący obok laptopa.

Och, cholera, co mu szkodzi?

°°°°°

Kiedy Louis i jego ojciec w końcu dojechali było koło osiemnastej i brzuch bruneta dawał mu znaki. Chłopak wysiadł z samochodu wciąż nie mówiąc nic do swojego towarzysza i ruszył w kierunku bagażnika, gdzie schował torbę z rzeczami.

Czuł się dobrze w miejscu z którego pochodził. Wszystko wyglądało znajomo, swojsko i dokładnie tak samo jak przez ostatnie... Cóż, prawie dziewiętnaście lat jego życia. Lubił to miejsce a jednak nie spodziewał się, że wróci tu tak szybko. W końcu spędzał ty swoje wakacje półtora miesiąca temu.

- Pomóc ci? - zapytał jego ojciec stojąc plecami do niego.

Szatyn prychnął patrząc na jego postawę.

- To tylko głupia torba, nie jestem kaleką. - warknął wyszarpując ciężki przedmiot z bagażnika.

- Naprawdę mógłbyś czasami docenić to, że ktoś stara ci się pomóc. Nie musisz szukać powodu do sprzeczek w każdym zdaniu.

Niebiskooki rzucił Markowi wściekłe spojrzenie, nie chcąc zauważyć zmęczenia malującego się na twarzy starszego.

- Chcesz powiedzieć, że to ja doszukuję się problemu?! - syknął zły. - Ponieważ kiedy ostatni raz sprawdziłem, to ty byłeś tym, który nie chciał się do mnie odzywać, dopóki nie "wybiję sobie z głowy tego całego pedalstwa"!

Mężczyzna zacisnął zęby i odczekał chwilę zanim powiedział:

- Słuchaj, chłopcze, wiem co mówiłem i wiem też, że bardzo to przeżywasz, ale musisz zrozumieć, że ja i twoja matka robiliśmy to wszytko z myślą...

- Będziesz teraz wzbudzać we mnie wyrzuty sumienia mówiąc o matce?! - krzyknął chłopak puszczając wielką torbę. - Bo jeśli chcesz znać moje zdanie, to jesteś jedynym, który powinien czuć się winny.

Mark popatrzył na niego urażonym spojrzeniem i przemówił do swojego syna cicho, niemal szeptem.

- Nie powiedziałeś tego.

Nastolatek przełknął wielką gulę, która uformowała się w jego gardle i odwrócił oczy od smutnej twarzy starszego. Wlepiał swoje spojrzenie w płot otaczający dom rodziny Tomlinsonów.

- To prawda i wiesz o tym równie dobrze co ja. Gdybyś wcześniej zaprowadził ją do lekarza, miałaby większe szanse żeby przeżyć. To ty jesteś winny tego, że umrze.

Nagle głowa chłopaka odskoczyła w tył, kiedy silna ręka jego ojca zderzyła się z jego policzkiem. Delikatna skóra policzka zaczęła robić się czerwona, z oczu szatyna popłynęły łzy, które natychmiast starł rękawem bluzy.

- Louis, przepraszam. - powiedział z niedowierzaniem Mark, ale chłopak go nie słuchał.

- Lepiej ci? - zapytał mieszając historyczny śmiech i łzy w jedność. - Dobrze jest wyrzyć się na nic nie znaczącym pedale?!

Mark Tomlinson patrzył na swoje dziecko jakby zobaczył go pierwszy raz.

- Uważasz, że tak o tobie myślę? Louis, jesteś moim synem, koch...

- Nawet tego nie mów! - krzyknął drugi i nie zważając na nic, ruszył samotnie w dół ulicy, jak najdalej od potwora zwiącego się jego ojcem.

°°°°°

Louis Tomlinson miał wiele wad. Kilka małych, takich które można było uznać nawet za urocze, jak to, że mówił do siebie. Jednak duma, którą zresztą odziedziczył po swoim ojcu, nie była jedną z tych "słodkich".

To właśnie przez nią siedział teraz na ceglanym murku dwie ulice od swojego rodzinnego domu i marzł w ciemnosciach marząc o cieplej herbacie.

Cóż, jakby nie patrzeć, to była również wina Marka. I to dużo bardziej niż Louisa... Prawda?

Cóż, nawet jeśli w danym momencie nie zrobił nic aż tak złego, wciąż był jednym z najgorszych możliwych ojców. I jeszcze te jego żałosne granie na uczuciach szatyna. "Jesteś moim synem, koch...", Louis oczywiście wiedział, co starszy chciał powiedzieć. Zdawał sobie również sprawę z tego, że byłoby to tylko kłamstwo. Puste, nic nie znaczące słowa. Bo czym jest miłość w dzisiejszych czasach? Niczym więcej niż obietnicą bez pokrycia.

Nagle chłopak poczuł wibrację telefonu, który trzymał w dłoni, bo co jakiś czas móc sprawdzać godzinę.

Chłopak doskonale wiedział, że jedyną osobą, która może do niego dzwonić jest jego ojciec. W ciągu dwóch godzin odrzucił już dziesięć połączeń od mężczyzny. Teraz jednak miał już dość. Odebrał więc nawet nie zwracając sobie głowy parzeniem na aparat trzymany w dłoni.

- Tak, tatusiu? - zapytał sarkastycznie starając się najbardziej jak tylko mógł zaakcentować ostatnie słowo swoim przesłodzonym głosikiem.

- Och, Lou, błagam powtórz to jeszcze raz - jęknął głęboki głos Harry'ego, powodując, że młodszy niemal spadł z murku.

Chłopak milczy przez chwilę po czym zamyka oczy i odgradza się od wszytkich myśli jakie ma teraz w głowie. Bierze głęboki oddech i posłusznie robi to o co prosi go starszy.

I cóż, to nie tak, że Lou nie obchodzi sprawa z jego matką. On po prostu ma dość spojrzeń pełnych litości z każdej strony. Więc tak, postanawia nie dopuszczać Harry'ego do tych wszystkich wydarzeń.

°°°°°
Zapewne nie muszę tego mówić, bo wszyscy chyba się domyślają, że akcja będzie się rozkręcać i zbliżają się rozdziały z dużą ilością Larry'ego.

Też się cieszycie? xD

Expensive || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz