17

1K 65 4
                                    

Siedzę i czekam. Słyszę kolejny dzwonek mojego telefonu. Już mam nacisnąć czerwoną słuchawkę, jednak zrezygnowałam i wybrałam zieloną słuchawkę. Powoli przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?- spytałam.
- Jordan!? Nic ci nie jest?! W ogóle gdzie ty jesteś?! - krzyczała osoba po drugiej stronie telefonu.
- Spokojnie nic mi nie jest. Jestem w klinice na ... (Tu wymyśl sobie ulice - aut.) - odpowiedziałam ze spokojem.
- Zaraz tam będę. - rzekł i za nim cokolwiek powiedziałam rozłączył się. Oparłam głowę na rękach.
- Ja pierdziele. - powiedziałam szeptem. Siedziałam tak z 20 minut. Nagle ktoś mnie objął.
- Martwiłem się. - stwierdził.
- Martinus, udusisz mnie. - oznajmiłam.
- Przepraszam. - powiedział i mnie puścił. Zajął miejsce obok mnie na krześle. - Czemu tu jesteś? - spytał po krótkiej chwili ciszy.
- Szłam sobie z Ravim na spacer. Szliśmy sobie środkiem ulicy.... - opowiedziałam mu o wszystkim, przy tym wylewając łzy. Gdy skończyłam, Tinus znów mnie przytulił. A ja się w niego jeszcze bardziej wtuliłam.
- Dziękuję. - wypowiedziałam cicho.
- Za co? - spytał zdziwiony.
- Za to że jesteś. - te
słowa ledwo ,,wyszły" mi z gardła. Siedzieliśmy tak w ciszy.
- Chcesz coś do picia lub jedzenia? - nagle spytał z troską w głosie.
- Jeżeli możesz do kup mi wodę. - odpowiedziałam.
- Jasne, nie ma problemu. Niedługo wrócę. - powiedział i wyszedł z kliniki.
10 minut później przyszedł z moją wodą. Szybki jest. Podał mi ją i powiedział ,,proszę". Szybko wypiłam 1 litrową wodę. Na ten ruch Martinus się zaśmiał. Nie wiem czemu, ale dołączyłam do niego. Po chwili popadliśmy w śmiech. Wiem, jestem ,,potworem". Mój przyjaciel może nie przeżyć, a ja się śmieję. No ale chyba trochę śmiechu, po wypłakaniu morza łez jest potrzebne. Nagle podszedł do nas lekarz.
-....

I Hate You, I Love You |M.G|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz