Hej! Tu Jordan!
Mam 25 lat, dziecko i męża, Martinusa. Wraz z Nicol i Marcusem mieszkamy w bliźniaku. Po za tym Nicol i Marcus spodziewają się trojaczków, więc wesoło będzie. A Ravioli? Jest już stary i myślę że niedługo go nie będzie.
A skoro jesteśmy przy tym, to już wiem jakim cudem Racvi i Nicol żyją.
Jonathan kazał moim przyjaciołom iść za nim i zagroził, że jeżeli tego nie zrobią, stanie mi się krzywda. No i tak po kolei ich zabierał. Jeżeli chodzi o ,,śmierć" mojego psiego przyjaciela, to on podłożył podrobioneg psa. Nadal nie mogę sobie wybaczyć, że ja nie zorientowałam się, że to nie mój pies. U weterynarza wynajął jakiegoś gościa i on zamiast dać zastrzyk do uśpienia, dał narkoze.
Wtedy co w szpitalu widzieliśmy martwą Nicol, to to nawet żywa istota nie była, a była to jakąś maszyna, co bardzo przypominała człowieka.
A Marcus i Martinus to wiadomo, że nigdy nie wyjechali, tylko po prostu byli zamknięci w tym domu.
Nadal nie wiem jak Jonathan mógł się aż do tego stopnia posunąć. Jednak teraz wszyscy jesteśmy szczęśliwi.
- Jordan, Ravioli. - przerwał moje myśli Martinus. Szybko pobiegłam za nim. W posłaniu, które otaczali inni domownicyl leżał Rav. Podeszłam do mojego przyjaciela. Ciężko dyszał, jednak gdy zauważył, że przy nim jestem podniósł łeb i na mnie popatrzył. Z mojego oka wypłynęła łza. Wiedziałam, że ta chwila nadejdzie.
- Hej, mały. - pogłaskałam go po pyszczku. - Chyba już nie taki mały. - Zaśmiałam się. Dzięki ci za wszystko. Byłeś i będziesz wspaniałym przyjacielem. Byłeś ze mną od poczatku. Jestem ci wdzięczna za wszystko i mam nadzieję że tam będzie ci dobrze. Kocham cię. Bardzo cię kocham - powiedziałam i przytuliłam się do Raviego. Moje łzy leciały i leciały. Poczułam jak jego ciało powoli staje się bez ruchowe i opada. Ja nadal się do niego przytulałam. Gdy go puściłam spojrzał się na mnie i mnie polizał, przytuliłam go ponownie i tak od nas odszedł. Jeszcze chwile byłam w niego wtulona, a gdy przestałam wtuliłam się w Martinusa i zaczełam płakać. Były to łzy smutku i szczęścia.
Wyszliśmy na dwór i wykopaliśmy duży dół. Bliźniacy przynieśli martwe ciało Raviego. Delikatnie włożyli go do dołu. Zanim go zakopaliśmy, obok niego położyłam nasze zdjęcie z dzieciństwa. Zaczęliśmy wsypywać piasek do środka, aż dół cały się zapełnił. Usiadłam na ziemi przed dołem, obok mnie Martinus, drugi bok zajęła moja córeczka, a za nami Marcus i Nicol. I to jest moja rodzina. (Teraz się pomniejszyła, ponieważ Ravi odszedł, ale to tylko ciałem.) Nie żaden tata, ciocia czy kuzyn. Tylko oni, ci co kiedyś w ogóle nie byli ze mną spokrewnieni. I nie chcę tu przekazać, że mama czy tata są źli, po prostu u mnie ta spokrewniona ze mną rodzina mnie w pewien sposób porzuciła. Kocham ich. I chcę tak spędzić całe życie.▪◾◼⬛⬜◻◽▫▪◾◼⬛⬜◻◽▫▪◾◼⬛⬜◻◽▫Macie wytłumaczenie tego wszystkiego. Chciałam żeby ten rozdział wyszedł taki fajny, ale wyszła jedna wielka kupa
Przepraszam za błędy i do następnego w innych moich książkach❤
Bye❤