Pochowany przyjciel, pochowany przyjaciel...
I nagle się obudziłam. Już wiem! Ravi! Muszę iść w miejsce gdzie został pochowany Raviolii. Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść. Czyli dziś idziemy na polanę. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnełam z niej dżinsy, szary T-shirt i grubszą bluzę. Z tymi ubraniami weszłam do łazienki. Przebrałam się. Zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu i tuszu do rzęs. Włosy związałam w rozwalonego koka. Gotowa poszłam zrobić śniadanie. Jednak zatrzymałam się przy pokoju Nicol. Otworzyłam drzwi do jej pokoju.
- Martinus wstawaj! - krzyknełam. Chłopak od razu wstał.
- Co?! Co się dzieję? - pytał zdezorientowany.
- Wstawaj. Wiem o co chodzi w tym ,,pochowany przyjaciel". - oznajmiłam.
- Dobra już wstaję. A masz jakieś ciuchy dla mnie? - spytał blondasek.
- Nicol powinna mieć w szafi pare ubrań Camerona, znajdź coś sobie. - rzekłam po czym zaczełam robić śnidanie. Miała być pyszna jajecznica, a zamiast tego jest spalona jajecznica. Dobra walę to dziś zjemy płatki, albo kanapki. Wyrzuciłam nieudany posiłek. Zrobiłam płatki kukurydziane z mlekiem. Miski ze śniadaniem postawiłam na stole. Wziełam się za konsumowanie. W tym czasie gdy jadłam na dół zszedł Martinus. Usiadł przy stole i zaczął jeść.
Po spożyciu płatków posprzątaliśmy po sobie.
- No dobra o co chodzi z ,,pochowany przyjaciel"? - spytał blondyn.
- Chodzi o Raviego. Ravi to mój przyjaciel. Został on pochowany. Musimy udać w miejsce pochowania Raviolego. - wytłumaczyłam.
- Aaaa. No to co jedziemy w to miejsce? - po raz kolejny spytał.
- Tak. Tylko że tam nie da rady pojechać, tam trzeba pójść. - rzekłam.
- No to chodźmy...
1 godzina później..
- Długo jeszcze? Idziemy tak chyba z godzinę. - marudził Martinus.
- Już jesteśmy. - oznajmiłam. Rozejrzałam się po polanie. Nic się nie zmieniło. Ale czekaj, czekaj... Ktoś jest przy strumyku i coś kładzie.
- Ej! Ty! - krzyknełam, ale ten ktoś zaczął biec a ja za nim. Pobiegł w głąb lasu. Nie powiem szybki był. Powoli go gubiłam. Aż nagle w ogóle straciłam go z oczu. Zaczełam wracać na polane. Nie boję się że się tu zgubię. Znam ten las bardzo dobrze, więc po 5 minutach byłam spowrotem. Blondasek trzymał w ręku jakąś kopertę.
- Co to jest? - spytałam.
- Koperta. Dla nas. - odpowiedział. Wziełam od niego kopertę. Otworzyłam ją. Było tam zdjęcie. Znałam je z kąś. Na tej fotografii była plaża i klif.
- Wiesz co to może być? Albo gdzie? - spytał chłopak. Nic nie odpowiedziałam. Myślałam.
Wiem! Nasza plaża w Miami!
- Pakuj się, jutro lecimy do Miami. Wytłumaczę ci to później. - powiedziałam. Wróciłam do domu, a blondasek do swojego. Po nocnej toalecie poszłam do łóżka. Myślałam nad tym wszystkim. Kto to był ten chłopak na polanie? I takie inne... No i zasnełam.▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼
Kolejny rozdział, ale dzisiaj szaleję.
Przepraszam za błędy i do następnego.