28

990 53 8
                                    

Jesteśmy już na miejscu. Od razu zaczęliśmy szukać szpitala w którym kiedyś umarła moja mama. Na szczęście w tym mieście jest tylko 1 szpital. Więc nie ma problemu. Tylko musimy się dobytać mieszkańców miasteczka o drogę.
Po znalezieniu osoby, która nam wytłumaczyła drogę szliśmy w stronę mojego znienawidzonego miejsca. Podczas drogi nikt nic do siebie nie mówił. Było cicho. Tylko w tle dało się słyszeć rozmowy ludzi i przejeżdżające obok auta.
Po jakiś kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka.   Wszystkie wspomnienia wróciły. Tata biegnący ze mną do recepcji, a później do windy. Później sala 105 i śmierć mamy.

Z ,,transu" wyrwał mnie głos blondyna.
- Wiesz gdzie jest ta sala? - spytał.
- Tak, wiem. Chodź. - rzekłam. Ruszyliśmy do windy. Po jakiś 2 minutach staliśmy przed 105.
Bez zastanowienia weszłam do środka. To co tam ujrzałam...

Leżała tam Nicol. Szybko do niej podbiegłam.
- Boże Nicol! Co ci jest?! Kto ci to zrobił?! - krzyczałam. Nie uzyskałam odpowiedzi. Spojrzałam na nią nie oddychała. Spojrzałam na maszynę podłączonej do mojej przyjaciółki. Widziałam tylko długą zieloną, prostą linie i długi dźwięk. Nogi mi się ugieły, w skutek czego upadłam. Ryknełam z rozpaczy. Świat mi zabrał kolejną mi bardzo bliską osobę. Czemu ona?! Co ona zrobiła?!
Wszystko miałam zamazane, przez łzy. Po raz kolejny płacze. Ale nie obchodzi mnie to. Z trudem podeszłam do Nicol. Przytuliłam jej martwe ciało.
Za każdym razem robię się coraz słabsza. Nie mam już nikogo. No jest jeszcze Marcus i Martinus, ale oni to nie to samo co Nicol. Boję się że tego nie wytrzymam i zrobię coś głupiego.
Nagle zauważyłam kopertę. Serio?! Oni chcą mnie jeszcze bardziej dobić. Wzielęłam ją do ręki.
Od Nicol dla Jordan.
Nie dam rady tego otworzyć. Nie teraz. Schowałam tą kopertę do torebki.
- Jordan. Marcus zostawił mi kartkę że nie wytrzymał śmierci Nicol i wyjechał. - powiedział, a ja nawet na niego nie patrząc mogłam się założyć że miał łzy w oczach.
Ja nic nie odpowiedziałam tylko wybiegłam z tamtąd. Nie chciałam być tam ani minuty dłużej. Pobiegłam do hotelu. Weszłam do naszego pokoju.
(I uwaga teraz moment z życia Kariny... - aut.)
Spojrzałam w lustro. Patrzyłam na siebie, a dokładnie na moje włosy. Nagle przestały mi się podobać. Przeszkadzała mi ich długość. Były one do biodra. Bez wachania uczesałam włosy w warkocza. Sięgnełam po norzyczki. Przyłożyłam do włosów. Po chwili w ręku został mi tylko około 15 centymetrowy, blond warkocz. Mama Nicol jest fryzjerką i mnie trochę kiedyś nauczyła jak ścinać. Więc wyruwnałam końcówki. W efekcie końcowym moje włosy były przed łopatki. Bardzo mi się to podobało.
Poszłam się umyć i wykończona dzisiejszym dniem, rzuciłam się na łóżko.

▪◾◼⬛⬜◻◽▫▪◾◼⬛⬜◻◽▫▪◾◼⬛⬜◻◽▫▪◾◼
Kolejny rozdział.
Tam gdzie jest napisane: ,,I uwaga teraz moment z życia Kariny..." To działo się naprawdę. Wziełam norzyczki i ściełam uplecionego se warkocza. Oczywiście rodzice się nieźle wkurzyli. Zabrali mnie do fryzjera gdzie wyrównali mi końcówki. Efekt był taki że z długich, sięgających do bioder włosów, teraz sięgają mi troszeczkę za łopatki. Ogólnie to bardzo mi się podobają.
Dobra koniec tego, bo to nikogo nie interesuje. Właściwie nie wiem po co to napisałam, ale pomińmy ten fakt.
Przepraszam za błędy i do. następnego.

I Hate You, I Love You |M.G|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz