4

1.5K 85 8
                                    

Na serio nie wiem, skąd wytrzasnęłam plażę w Trofors. Serio.


POV Jordan

Dzisiaj wylatujemy spowrotem do Miami. Samolot mamy na 20.00. Jest 10.00. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu będę mogła pojeździć na moim motorze po ulicach Miami. Podeszłam do szafy. Wyjęłam zwykłe, czarne leginsy i bluzkę z jakimś nadrukiem.

Zeszłam na dół. Chyba wstałam jako pierwsza, bo w domu jest cicho jak makiem zasiał. Postanowiłam że zrobię nam wszystkim śniadanie. Gdy już wszystko było gotowe nakryłam do stołu. Teraz wystarczy tylko ich obudzić. Najpierw poszłam do pokoju Jade i Luka.
- Jade! Luke! Wstawać! Żarcie na dole! - wydarłam się po czym weszłam do pokoju Jamesa.
- Żarcie na dole! - wrzasnęłam, a on od razu stanął na równe nogi. Teraz tylko Cameron i Nicol. Weszłam do ich pokoju. Była tam ostra kłótnia.
- Nie rozumiesz że już cię nie kocham! - wrzasnęła Nic. Drodzy państwo dzisiaj mamy dzień darcia mordy.
- Ta na pewno! Pewnie znalazłaś sobie kogoś innego! - nie no zaraz mi bębenki pękną. Oni chyba nie wiedzą że ja tu jestem.
- Zrozum po prostu że cię nie kocham! - poczekam tak jeszcze chwilę.
- Jesteś puszczalską dziwką! - Że co przepraszam?
- Słuchaj mnie! Nie będziesz przezywał mojej przyjaciółki! Lepiej żebyś stąd wypierdalał, bo nie ręczę za siebie! - teraz to się na maksa zdenerwowałam.
- Już się ciebie boję. - powiedział drwiąco. Teraz to nie wytrzymałam. Dałam mu z pięści w mordę, a później kopnęłam go w kroczę. Zdążył tylko powiedzieć, że powinniśmy się leczyć. Wziął walizkę i wyszedł z pokoju. Prawdopodobnie z domu też.

- Wszystko dobrze? - spytałam Nic.
- Jest wszystko ok. Dzięki ci. - rzekła. Zeszliśmy na dół i zjedliśmy śniadanie. Zanim polecimy mamy zamiar iść na plażę. Wszyscy się rozeszli by przebrać się w stronę kąpielowe. Po około 10 minutach wszyscy szliśmy na plażę. Oczywiście wzięłam ze sobą Raviego, ponieważ on bardzo lubi się kąpać. Gdy byliśmy na miejscu od razu rozebrałam się do stroju kąpielowego i pobiegłam do wody, a za mną reszta. Bawiliśmy się w walkę kogutów. Ja byłam na Jamesie, a Jade na Luku. Nicol siedziała sama na plaży, a gdy tylko to zauważyłam od razu do niej podeszłam, złapałam ją za nogi i wciągnęłam ją do wody. Zaczęliśmy się ostro chlapać. Po długiej zabawie poszliśmy odpocząć na piasek. Usłyszałam że ktoś do mnie dzwoni. Odebrałam i odeszłam kawałek od przyjaciół. Nie patrzyłam od kogo jest telefon.
- Halo? Jordan? - usłyszałam głos taty. Czekaj, czekaj... Co? Tata do mnie dzwoni?! Dziwne.
- Tak coś się stało? - spytałam.
- Słyszałem że poleciałaś do Norwegii. - Skąd on to wie?! Jonathan! Zabiję gnoja.
- No tak. - przyznałam mu rację.
- To dobrze. Dzisiaj się spotkamy. Musimy ci coś powiedzieć. Spokojnie to my do ciebie polecimy. - tłumaczył. Ale czekać... Czemu ,,musimy" albo ,,polecimy"? Z kim on przyleci? Tyle pytań, a zero odpowiedzi.
- Bądź proszę na 19.00 na plaży. - poprosił.
- Okej. Wiesz co, nie mogę teraz zbytnio gadać. To do później. Pa. - nie czekając na to co powie rozłączyłam się. Wróciłam do przyjaciół. A tam kto? Blondasek i blondasek nr.2. Ughhh.... Po co oni? Nie zwracałam na nich uwagi. Usiadłam obok mojego psa.
- Ej, no bo ja tu zostaję. - poinformowała wszystkich Nicol.
- Czemu? - spytał James.
- Przez rodziców. - odpowiedziała krótko przyjaciółka.
- A co ze mną? - spytałam i wskazała ma na siebie. - Zostawisz mnie z nimi. - pokazałam na Luka, Jade, Camerona i Jamesa, którzy właśnie zaczęli gadać z blondaskami.
- Przykro mi. Jutro przywiozą mi moje rzeczy. - rzekła. Ja ją przytuliłam.
- Szkoda, tęsknić będę. - przyznałam się. Do jakieś 17.30 bawiliśmy się na plaży. Gdy wybiła godzina 18.00 byliśmy już w domu. Ja szybko przebrałam się w jakieś suche rzeczy i wyszłam z Ravim. Ten pies ma dużo energii. Może cały dzień biegać. Gdy tak myślałam doszłam na miejsce. Czekałam chwilę. Po dłuższej chwili mogłam zauważyć mojego tatę. Jednak nie był on sam. O fuuu... Kto to jest?! Znaczy Co to jest?! Tak lepiej.
- No więc tak Jordan to jest Ashley. Ashely to jest Jordan. - To coś miało cement na twarzy. Botoks na ustach. Powiększone cycki i dekolt który praktycznie nic nie zasłania.
- Kochanie co to za Kundel? - spytała swoim piskliwym głosem. A za tego kundla o mało jej nie przywaliłam.
- Ash to jest pies Jordan. - wytłumaczył tata. Ashely chciała pogłaskać Raviego ale on na nią zawarczał. Dobrze Rav.
- No to o co chodzi? - spytałam. Nie miałam ochoty spędzić ani minuty dłużej z tym czymś.
- Dobra nie będę owijał w bawełnę. Wprowadzamy się do Ashley. - rzekł.
- Że co kurwa?!- nie powstrzymałam się. - W ogóle gdzie ona mieszka? - spytałam już spokojniejszym głosem.
- Tutaj.
- To zróbmy tak. Ja wprowadzę się do mojej przyjaciółki która też tu mieszka, a ty z tym czymś będziecie mieszkać gdzie tam se chcecie? Ok? - spytałam. Proszę powiedz tak.
- Jak tam chcesz. - Tak! - Jest z nami ciężarówka z naszymi rzeczami. Pojedziemy pod ten dom przyjaciółki i tam się rozpakujesz. - tłumaczył na co ja się zgodziłam. Zadzwoniłam jeszcze do Nicol i opowiedziałam jej o wszystkim. Na szczęście się zgodziła. Właściwie to ona z radości tam skakała. Aktualnie jestem już pod domem przyjaciółki.
- A przywieźliście mój motor? - spytałam.
- Tak jest w ciężarówce.

Wynoszenie pudeł i wnoszenia ich do domu Nic zajęło nam godzinę. Obie postanowiliśmy pójść spać.

•••••••••••
Kolejny rozdział. Mam nadzieję że wyszedł. Przepraszam za błędy. Do następnego

I Hate You, I Love You |M.G|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz