POV Jordan
Poszliśmy za szkołe.
- Kiedy to dostałeś? - zapytałam.
- Dzisiaj. Ktoś zadzwonił do drzwi, a jak je otworzyłem była tylko ta kartka. - wytłumaczył.
- Wiesz kto to może być? - spytałam.
- Nie mam zielonego pojęcia. - odpowiedział.
- Skoro tak idziemy dziś na Black Street 12 o 22.00. - oznajmiłam.
- Po co? Przecież to pewnie jakiś żart i gdy tam pójdziemy jacyś ktosie będą się z nas śmaić że się nabraliśmy. - rzekł.
- No właśnie. Jeżeli to żart to ktoś tam będzie, a ja temu ktosiowi wytłumaczę że tak się nie robi. - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.
- No okej. To o 21.30 po ciebie zajdę. - oznajmił i odszedł. Mi się już nie chciało się ,,uczyć" więc wróciłam do domu. Strasznie mi się nudziło. Postanowiłam zjeść jakiś obiad. W internecie znalazłam przepis na polską potrawę. Był tam schabowy, ziemniaki i surówka. Powoli to robiłam, gdyż polska kuchnia jest dla mnie obca. I tak 2 godziny później mogłam zjeść posiłek. Wziełam jeden kawałek schabowego. Umm.. Dobry. Jadłam tam może z 15 minut. Posprzątałam po sobie. Jeszcze 5 godzin do 21.00. Co robić? Może posprzątam? I tak nie mam co robić.
20.58...
Dobra posprzątane. Która godzina?
Spojrzałam na zegarek 20.58. Okej, idę się przebrać.Z szafy wyciągnełam: zwykłe dżinsowe spodnie, bluzkę i bluzę rozpinaną. Wlosy związałam w wysokiego kucyka. Zmyłam makijaż. Niepotrzebny mi jest.
To wszystko zajeło mi 20 minut. Wziełam jeszcze torebkę do której spakowałam: telefon, słuchawki, pieniądze, energetyka.
Nagle usłyszałam dzwonek to drzwi. Pewnie Martinus. Nie myliłam się. Założyłam jeszcze buty i kurtkę.
- To co jedziemy? - spytał.
- Jasne. - odpowiedziałam.
Wyszliśmy z domu i wsiadliśmy na nasze motory. Ruszyliśmy. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jest te Black Street 12, więc Martinus jechał pierwszy. Ogólnie to jednego razu jesteśmy przyjaciółmi, drugiego się nie nawidzimy, a trzeciego to rozmawiamy jak normalni ludzie.
Zanim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Już wiem czemu ta ulica nazywa się black, tu jest strasznue ciemno. Włączyliśmy latarki w swoich telefonach szukając cyferki 12.
9...10...11 i jest 12.
Coś tam zaczeło się świecić i wydawać jakąś muzyczkę. Podeszliśmy bliżej. Okazało się że ktoś dzwoni. Na wyświetlaczu było: Nikola i Marcus.
Dobra dziwne.
- Odbieramy? - spytałam.
- Okej. - powiedział. Wziełam do ręki telefon i nacisnełam zieloną słuchawkę, a później gołśno mówiący.
- Halo? - powiedziałam do telefonu.
- Halo? Jordan, Martinus? - usłyszałam drżący głos Nicol.
- Nicol?! Gdzie ty jesteś? - pytam zdenerwowana.
- Nie wiem. Jestem tu z Marcusem i najprawdobodobniej gdzieś jedziemy. - odpowiedział głos w słuchawce. Blondasek uważnie przysłuchiwał się rozmowie.
- Muszę kończyć, ktoś idzie. Proszę, znajdź mnie. - usłyszałam te słowa po czym przykaciółka się rozłączyła.
- Czyli to nie żart. - rzekłam.
- Ej patrz kolejna kartka. - oznajmił Martinus. - ,,Pochowany przyjaciel" - przeczytał.
- Co to może znaczyć? - spytałam.
- Nie wiem. - odparł mój towarzysz. - Dobra ja wracam, jutro tym się zajmiemy. - stwierdził.
W domu..
Jestem już w domu i leżę pod kordłą. W domu też jest Martinus. Pozwoliłam mu przenocować bo aż taka okrutna nie jestm. Aktualnie on śpi w pokoju Nicol. Męczy mnie ta sytuacja i zagadka. ,,Pochowany przyjaciel". Powtarzałam to sobie w głowie aż w końcu zasnełam.▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼⬛⬛◼◾▪▪◾◼
Kolejny rozdział. Jak myślicie o co chodzi z ,,pochowany przyjaciel"?
Przepraszam za błędy i do następnego.