-To nie ty ją zabiłaś.-to były pierwsze słowa jakie wypowiedział. Spojrzałam na niego , marszcząc brwi.
-Że co?
-Znaczy popełniłaś błąd, ale skąd miałaś wiedzieć, że ona zginie. To nie była twoja wina. Wszyscy odchodzą, trzeba się z tym pogodzić. Tak już musiało być. Życie i tak nie było dla ciebie łatwe, więc nie dokładaj sobie kolejnych obciążeń.- Pokręciłam głową.
-Ja nie mam prawa narzekać, bo życie obchodziło się ze mną dobrze. Może nie miałam idealnej rodziny, ale dostałam idealnych przyjaciół. Życie było dla mnie bardzo dobroduszne, to ja wszystko zjebałam. Dlatego pretensje mogę mieć tylko do siebie.- byłam wkurzona na siebie.-Nie chcę tego roztrząsać. Może przejdźmy do ciebie- Wiem to było tchórzostwo, ale nie miałam wyjścia. Chłopak spuścił wzrok, a na jego twarzy pojawiła się niepewność. Pod wpływem emocji uścisnęłam jego dłoń i posłałam mu dodający otuchy uśmiech.
-Przy twoich problemach, moje są drobnostką.- widziałam że był zawstydzony. Spuścił głowę. Nie wiem skąd nagle wzięła się we mnie ta pewność siebie, ale ułożyłam dłoń na jego podbródku i delikatnie uniosłam głowę chłopaka. Spojrzałam w jego oczy. Ich łagodny brąz sprawił, że moje mięśnie rozluźniły się. Dziwna reakcja.
-Wszystko co wywołuje w nas silne emocje, jest ważne. Nie lekceważ tego, emocje mają silny wpływ na nasze życie- przełknął ślinę. Uciekł wzrokiem, nie powstrzymywałam go przed tym, wiedziałam że wyznanie będzie dla niego trudne. Odetchnął.
-Mam ostatnio wrażenie, że cały czas jestem w cieniu mojego brata. Czuję jakby wszyscy oceniali mnie przez pryzmat Petera. To jest trudne.- błądził oczami po spokojnej tafli jeziora- W sumie tak było od zawsze. W szkole ludzie chcieli się ze mną przyjaźnić, abym zaprosił ich do domu, żeby mogli poznać Petera. Tak naprawdę nie obchodziły ich moje sukcesy, które przy zdobyczach Petera były po prostu niezwykle marne. Nie brali pod uwagę tego, że to było dla mnie ważne. Wszyscy skupieni byli na Peterze i jego sukcesach. Ja byłem tylko "młodszym bratem Petera". Wszyscy lekceważyli to co było dla mnie ważne, uważali że to naturalne iż Prevc dobrze skacze. Nie dostrzegali wysiłku jaki w to wszystko wkładałem. Jednak ten sezon zimowy dał mi nadzieję. Teraz, kiedy byłem tak blisko by pokazać Peterowi jak to jest być tym z tyłu, wszystko się zepsuło. Tak strasznie zależy mi na tym, by wreszcie być tym, na którym wszyscy skupiają swoją uwagę. Teraz spojrzenia wszystkich znowu są skierowane na Petera, wszyscy twierdzą że jestem kolejnym talentem który szybko zgasł.- kopnął w wodę. Tafla jeziora zmarszczyła się. Tak mało wystarczyło, by zachwiać jej spokój.-Tak bardzo chciałem dać radę, ale już nie mam siły. Może to żałosne, ale po prostu jestem wykończony. To był trudny sezon.- westchnął.- Nie wiem co mam robić. Niby powinienem odpocząć, ale nie mogę zrezygnować ze startów w zawodach.- potaknęłam mu. Rozumiałam to co przeżywał, wiedziałam co czuł.
-Czasem trzeba odpocząć, by móc stać się silnym. Nie dokonam za ciebie wyboru, ale chcę ci powiedzieć, że czasem w wyścigu do szczęścia tak bardzo skupiamy się na biegu, że nie zauważamy iż już dawno minęliśmy metę. Czasem musimy sobie przypomnieć, dlaczego coś robimy, by nie zatracić szczęścia.- spojrzał w moje oczy, ale zaraz znowu uciekł wzrokiem. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, patrząc się na wodę i rozkoszując się ciszą. Widziałam że chłopak był smutny. Nagle do głowy wpadł mi szatański plan.
-Hej Domen, masz może telefon?
-YYY... przy sobie nie.
-Zegarek?
-Nie-patrzył na mnie jakby zaszkodziło mi słońce.
-Jakąś elektronikę?
-Nie. Ale nie wiem, po co ci...- nie zdążył dokończyć zdania, bo już był w wodzie. Zanurzył się pod taflę, a ja wybuchnęłam śmiechem. Gdy się wynurzył wyglądał jak zmoczony kot. Ja zwijałam się ze śmiechu. Plan był genialny, nie przewidziałam tylko jednego: chęci zemsty. Domen podskoczył, złapał mnie za dłoń i wciągnął pod wodę. Wynurzyłam się i nie przejmując się rozmazanym makijażem, zaczęłam chlapać chłopaka. W sumie aktualnie nie przejmowałam się niczym.To właśnie był jeden z najwspanialszych momentów, w moim życiu. Była to chwila niczym nieskrępowanej radości. Domen nie był mi dłużny i też zaczął mnie chlapać. Wybuchnęłam śmiechem i.... o Boże on też. Domen Prevc właśnie wybuchnął śmiechem... przeze mnie. To było coś.... na pewno nie zabraknie tego w moim CV. Nie wiem już jak to się stało, ale chwilę później Domen zanurzył mnie pod wodę. Zaczęłam wymachiwać rękoma i w końcu udało mi się wynurzyć. Pierwszym co zobaczyłam były jego oczy. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w jego oczy. Mój oddech był przyspieszony, jego też. Uśmiechnęłam się, nie kontrolując tego. Nie wiem ile tak staliśmy, po prostu szczerząc się do siebie.
-Domen!!!! Domen!!! O tu jesteś!!- Zza drzew wybiegł Cene. I stanął jak wryty, gdy zauważył nas. Odsunęłam się od chłopaka i skierowałam spojrzenie na jego brata. Posłałam mu uśmiech. Zaraz z lasu wyszedł Peter.
-Co wy macie jakiś zjazd rodzinny?-starsi bracia zmierzyli mnie wzrokiem- Chyba zmuszona jestem sobie pójść.-Posłałam Domenowi ostatni uśmiech i po prostu wróciłam do hotelu.______________________________________________________________________
Hej, hej :D Trochę mnie tu nie było. Ten rozdział był mega trudny do napisania. Po prostu ciężko się było wczuć, na szczęście z pomocą przyszedł soundtrack z Mustanga z Dzikiej Doliny. Także byłam wręcz zmuszona dać Mustanga w mediach. Mój ulubiony film <3 I może głupio się przyznać, ale jak ostatnio oglądałam, to ryczałam cały film. Tak mi się ostatnio wzięło na bajki i dzisiaj oglądać będę Mój Brat Niedźwiedź. Ogółem pozdrawiam ludzi wychowanych na bajkach typu Mustang, Król Lew, Mój Brat Niedźwiedź czy Mulan ;) Dobra było nieco chaotycznie, ale doszło do końca. Możecie w komentarzach pisać wasze ulubione bajki :D Byłoby miło :*
CZYTASZ
W poszukiwaniu szczęścia//Domen Prevc
Fanfiction"Pierwszym co zobaczyłam były jego tęczówki. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w oczyDomena. Mój oddech był przyspieszony, jego też. Uśmiechnęłam się, nie kontrolując tego. Nie wiem ile tak staliśmy, po prostu...