23.Wszystko co ma swój początek, ma też koniec.... No może oprócz półprostej.

300 26 0
                                    

Obudziło mnie chrząknięcie. Przetarłam oczy i odgarnęłam z twarzy... Słomę? Szybko odzyskałam przytomność umysły. Domen, stajnia, Salinero. Podniosłam się do siadu. Domi leżał obok mnie i przytulał się do mojej talii. Jednak to nie on chrząknął. Rozejrzałam się po boksie. Od zewnątrz o drzwi opierał się Marcin. Podrapałam się po głowie i zmrużyłam oczy. Co on tutaj robił?
-No, no Aurelia. Ja rozumiem, że hormony i tak dalej, ale żeby tak w stodole na sianie. Zero w tobie poczucia smaku-skrzywił się. Zastanawiałam się co on tu robił? Robił to co zawsze, czyli był upierdliwy, niczym wrzód na dupie.
-Głupek-wystawiłam mu język i rzuciłam w niego sianem, które oczywiście nie doleciało. Marcin zaczął się ze mnie śmiać.
-Lepiej się ogarnijcie , bo moi rodzice się wkurzą i twój kolega nie zostanie tu na długo-puścił mi oczko. Przewróciłam oczami.
-Ale my nic...-zaczęłam.
-Ta jasne...-powiedział sarkastycznie i wyszedł ze stajni. Odrzuciłam głowę do tyłu i pokręciłam nią. Nagle coś się poruszyło przy mnie. Spojrzałam na Domena. Chłopak otworzył oczy.
-Już poszedł?-spytał, a ja się zaśmiałam.
-Tak, ale wiesz że musimy się ogarnąć?
-Niestety.... Mógłbym tak leżeć cały dzień-westchnął.
-Wiem-zaśmiałam się, ale wstałam.-No chodź-posłałam mu uśmiech, a on się skrzywił, ale wstał. Zabrałam kocyk i pogłaskałam Salinero. Następnie opuściliśmy boks konia i ruszyliśmy do domu.

******************

Wszyscy siedzieliśmy przy stole i w spokoju jedliśmy śniadanie. Dzisiaj zapowiadała się kiepska pogoda. Niestety po kilku słonecznych i gorących dniach miała nadejść burza. Od początku dnia wiało i ogólnie aura nie była zbyt przyjazna. Taka pogoda sprzyjała złym wiadomościom.
-Ykhym-odchrząknął i wstał Cene.-Dzwonił do mnie trener i prosił nas byśmy już wrócili Domen.-najmłodszy z braci Prevc spuścił głowę i posmutniał-Musimy powrócić do treningów, a ty Domen niedługo musisz wrócić do szkoły. Bardzo chcieliśmy podziękować państwu za gościnę i pomoc. Oczywiście nasi rodzice się z państwem rozliczą-tym razem zwrócił się do państwa Miller. Rodzice Marcina skinęli głowami.

Zrobiło mi się przykro. Co prawda wiedziałam, że ten moment prędzej czy później nastąpi. Domen miał swoje życie, a ja swoje. Spojrzałam na Domena, który wyraźnie stracił apetyt. Odłożył widelec, podziękował i wstał od stołu.
-To ja może pójdę się spakować-opuścił kuchnię. Przy stole zapanowała cisza.  Atmosfera była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Cene pożegnał się i również odszedł od stołu. Westchnęłam głośno. Chwilę później ciszę przerwał piorun, po czym lunął deszcz. No cóż od rana się na to zbierało.Spojrzałam beznamiętnie na okno. Wiatr zrywał liście z drzew i miotał nimi po okolicy.
-Idę po konie-wstałam od stołu i ruszyłam na dwór.
-Idę z tobą!-krzyknął Marcin i wyszedł za mną. 

Zebraliśmy konie do stajni i wróciliśmy do domu cali mokrzy. Marcinowi udało się odrobinę poprawić mój humor. 
-Idź do niego-popchnął mnie w kierunku schodów.-Pogadajcie. Wbrew pozorom związki na odległość mają często dobre zakończenia-posłał mi pokrzepiający uśmiech, chciałam  coś odpowiedzieć, ale do naszego domu wpadła Ana.
-Gdzie on jest?!-była wyraźnie zdenerwowana.
-O kogo ci chodzi?-spytał Marcin marszcząc brwi.
-O tego idiotę Cene! Gdzie on jest?!-zaczęła wpadać w histerię
-Co się dzieje Ann?-O wilku mowa. Średni z braci Prevc właśnie schodził po schodach. Dziewczyna spojrzała na niego i pobiegła w jego stronę. Rzuciła się w jego ramiona i złączyła ich usta. Cene był widocznie zaskoczony tym gestem. Na szczęście szybko się ogarnął i z pasją oddał pocałunek dziewczyny. Po chwili oderwali się od siebie ciężko dysząc.
-Chciałeś wyjechać bez odpowiedniego pożegnania?-spytała dziewczyna z wyrzutem.
-Nigdy w życiu-odparł Cene. Zrobiło mi się dziwnie. Westchnęłam i odwróciłam wzrok od Cene i Any. Teraz była moja kolej na pożegnanie z Domim. Weszłam po schodach. Próbowałam uspokoić swoje serce oddychając głęboko, ale to nic nie dawało. Gdy znalazłam się przed drzwiami do pokoju chłopaka odetchnęłam jeszcze raz. Zebrałam w sobie całą odwagę i zapukałam. Chłopak otworzył od razu.
-Hej co ty...-nie dane było mu dokończyć bo zamknęłam go w szczelnym uścisku. Z moich oczu popłynęły łzy.
-Nie mogę uwierzyć, że już wyjeżdżasz.-pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Wierz mi. Ja też-westchnął-Ale będę codziennie dzwonił. Będziemy rozmawiać na Skypie-pokiwałam głową i jeszcze raz go pocałowałam.
-Tak będziemy cały czas w kontakcie-chlipnęłam i przytuliłam się do niego. By po raz ostatni poczuć ciepło i spokój, które mi dawał.

**************************

Domen i Cene wsiedli do luksusowej czarnej limuzyny i odjechali. Po prostu zostawili mnie, Anę i Marcina, który zmuszony był nas pocieszać

2 miesiące później

Z Domenem faktycznie rozmawiałam codziennie... Ale tylko na początku. Później z codziennie zrobiło się co drugi dzień, a następnie co tydzień. Aż jest teraz, kiedy siedzę pijąc poranną kawę i przeglądam magazyn o skokach narciarskich. A dokładniej to patrzę tylko na jedną stronę. Na stronę na której widnieje Domen całujący się z Niką Kriznar. Mój wzrok beznamiętnie krąży po literach artykułu mówiącego o partnerkach skoczków narciarskich. Łzy spływają po moich policzkach i spadają na kolorowe strony magazynu. Jak on mógł? I to w moje urodziny. Chciałam do niego zadzwonić, nakrzyczeć, dać upust emocjom... Ale nie miałam na to siły. Nie miałam siły na nic. Nie cieszyło mnie już nawet to, że wczoraj Salinero przeskoczył całkiem wysoką przeszkodę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Nika była piękna i utalentowana. Nie była głupią suką. Nie mogłam jej obrażać. Mogłam tylko stwierdzić, że Domi ma dobry gust.

-Hej słyszałam co się stało-usłyszałam głos Any-Nie płacz, to był zwykły idiota. Nie warto wytracać wody z organizmu dla niego.- Dziewczyna przytuliła mnie i próbowała skleić, to co ten drań rozerwał w jednym momencie

_______________________________________________________________________

No witam! 

Trochę mnie tu nie było, ale to dlatego że zrobiłam sobie chwilowe wakacje od pisania. :D A teraz lecę na żużel a Was zostawiam ze świeżutkim rozdzialikiem

W poszukiwaniu szczęścia//Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz