12.Pewność jest podstawą, której mi brakowało

358 26 4
                                    

Wróciłam do domu i postanowiłam zajrzeć do Domena. Podeszłam do drzwi i niepewnie zapukałam. Chłopak otworzył i wpuścił mnie do środka.
-Znowu zamierzasz rozpętać bitwę na poduszki?-spytał z uśmiechem. Zaśmiałam się i pokręciłam przecząco głową.
-Nie. Tym razem chciałam po prostu zapytać co tam u ciebie?-Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Nieograniczony niczym świat, żadnych domów, żadnej cywilizacji. Tylko lasy, pola, góry aż po sam horyzont. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jakoś leci.-stwierdził wzruszając ramionami. Uniosłam brew.
-Ale się nagadałeś-pokręciłam głową z udawanym niedowierzaniem. Chłopak jednak się nie zaśmiał.
-A liczyłaś na coś więcej?-spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
-Zdecydowanie łatwiej byłoby gdybyśmy współpracowali, ale nie martw się, zazwyczaj nikt ze mną nie współpracuje. Zresztą ja swojego czasu, też wszystkich olewałam. Nawet nie widziałam, że chcą mi pomóc.-pokręciłam głową. -Dobra koniec. Chciałam zapytać czy nie chciałbyś się może wybrać na przejażdżkę?-chłopak spojrzał na mnie, zastanawiając się.
-Jaką przejażdżkę?-spytał
-Jaką wolisz, do wyboru motocykl albo konie.-posłałam mu uśmiech
-Nie wiem, a co ty proponujesz?
-Konie-posłałam mu uśmiech. Wyglądał na niezdecydowanego-No chodź będzie fajnie.-ok tak się mówi zawsze przed chwilą, gdy nie będzie fajnie.
-Tak, tylko widzisz.. Ja nie umiem jeździć konno-wzruszyłam ramionami.
-Żaden problem. Zrobimy przyśpieszony kurs podstaw.- i tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Złapałam Domena za rękę i wyciągnęłam z domu. Wprowadziłam go do stajni.
-Nadal nie jestem przeko...
-Oj przestań-przewróciłam oczami-Pojedziesz na Anastazji. To najłagodniejsza klacz na całym świecie.-Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że ciągle trzymam chłopaka za rękę. Poczułam ciepło przypływające do moich policzków. Podeszłam do boksu Anastazji. Klacz wystawiła głowę i ciekawsko spoglądała na Domena.
-Cześć kochana-przywitałam konia i pogłaskałam po chrapach. Spojrzałam na Domena i zaśmiałam się widząc jego niepewną minę.

-No dalej pogłaszcz ją-posłałam mu uśmiech.
-Nie wiem jak-powiedział spoglądając z niepewnością na zwierzę. Zareagowałam instynktownie, nie przemyślałam tego co zrobiłam. Uśmiechając się pokrzepiająco złapałam za jego dłoń. Kciukiem zataczałam kółeczka, jak u spiętego konia. Delikatnie uniosłam jego rękę i podstawiłam pod chrapy Anastazji. Klacz powitała go dmuchnięciem, a chłopak się spiął.
-Mówi, że miło jej cię poznać-patrzę na chłopaka z uśmiechem.
-Serio?-pyta z niedowierzaniem. Kiwnęłam głową i przesunęłam jego dłoń na czoło konia. Zabrałam swoją rękę i z przyjemnością podziwiałam jak chłopak drapie klacz. Uśmiecha się jak zahipnotyzowany, spogląda na konia jak na cud. Nie potrafiłam opanować mojego uśmiechu.
-Pójdę po szczotki-zaproponowałam, chcąc zostawić chłopaka sam na sam z klaczą. Kiwnął tylko głową, a ja przeszłam do małego pomieszczenia. Wzięłam zestaw szczotek, kopystkę i uwiąz. Opuściłam pomieszczenie i dostrzegłam, że Domen wszedł do boksu Anastazji. Uśmiechnęłam się delikatnie i oparłam o boks Miraża. Koń nachylił się i zaczął przeszukiwać moje kieszenie, licząc na smakołyki. Mój uśmiech poszerzył się, a ja pogłaskałam wałacha. Obserwowałam Domena i zastanawiałam się kiedy on mnie zauważy. Jednocześnie myślami wróciłam do momentu, kiedy pierwszy raz wsiadłam na konia. Mocne zarzucenie nogi, magiczne 2 sekundy na grzbiecie kucyka i lądowanie, jak najbardziej bez telemarku, po drugiej stronie konia. Złożyłam delikatny pocałunek na czole Miraża i weszłam do boksu Anastazji.
-I co, nie zjadła cię?-rzucam z uśmiechem.
-Nie-odpowiada z błyszczącymi oczami. Zachowuje się trochę jak dziecko, choć w sumie.. Przecież jesteśmy dziećmi, dużymi, ale dziećmi.
-Choć nauczę cię czyszczenia.

*********************

Po jakichś 30 minutach konie były wyczyszczone i miały założone ogłowia. Postanowiłam nauczyć Domena jazdy na oklep. Chciałam go zabrać w teren, a nie uczyć anglezowania. Na maneżu wytłumaczyłam mu kilka podstaw i ruszyliśmy do lasu.

-Aurelia?-przerwał ciszę.
-Hmmm???-odwróciłam się w jego stronę.
-Często spędzasz czas z końmi?-zrównałam się z nim.
-Zależy kiedy-nawiązałam z nim kontakt wzrokowy.-Aktualnie moje życie jest nieco... -spróbowałam znaleźć odpowiednie słowo-Skomplikowane.-przełknęłam ślinę- W wakacje prawie każdy dzień spędzam wśród koni, w ferie zimowe też.-spojrzał na mnie.
-A reszta roku?-zagryzłam wargę i spojrzałam przed siebie.
-Reszta roku... jest inna. Ja jestem inna. To naprawdę bardzo skomplikowane, nie rozmawiajmy o tym.-Wzrusza ramionami, ale widzę że jest mu przykro.-Hej. To nie tak, że ci nie ufam czy coś, tylko... Dla mnie to też jest nowa sytuacja, okej?-kiwa głową-Chcesz zagalopować?-zmieniłam temat.
-Możemy spróbować-posłał mi uśmiech. Przyśpieszyliśmy i chwilę później gnaliśmy przez las. Wyrzuciłam ręce w górę i przymknęłam oczy. Wiatr szarpał moje włosy. Czułam się świetnie. Jechałam na ślepo.

-Aurelia uważaj!-usłyszałam krzyk Domena. Otworzyłam oczy i oniemiałam. Na drodze leżał wysoki na około metr. Nie! Co robić?! Nie zdążę się zatrzymać. Mój oddech przyśpieszył, a ciało opanował strach. Umysł podsunął mi obraz spadającej z góry Miry. Złapałam mocniej za wodze i szarpnęłam. Spięłam się i zaczęłam panikować. Nie chodziło o to, że Miraż nie dałby rady przeskoczyć metrowej przeszkody. On był na to gotowy, ja nie. Koń stanął dęba i zarżał. Przytuliłam się do jego szyi. Chwilę później już staliśmy stabilnie na ziemi. Oddychałam ciężko.

-Wszystko w porządku?-spytał chłopak. Nie odpowiedziałam. Spojrzałam na kłodę. Miałam już tego dość! Miałam dość duszenia się we własnym ciele, miałam dość udawania, że wszystko jest dobrze, miałam dość... TEGO! Złapałam a wodze i zawróciłam Miraża. Spojrzałam na drzewo ze złością. Byłam najlepsza i znowu mogę taka być. Zatrzymałam konia i przez chwilę wszystko zamarło. Byłam tylko ja, Miraż i przeszkoda. Spięłam konia do galopu i ruszyłam w stronę powalonego drzewa. Każdy krok zwierzęcia zbliżał mnie do przeszkody, a ja się już nie bałam. Byłam pewna tego co chcę zrobić, byłam pewna tego że chcę walczyć. Koń idealnie wymierzył skok i odbił się. Wreszcie poczułam to czego mi tak brakowało. Czułam że mogę zrobić wszystko. Czułam się wolna i wreszcie się  nie bałam. Mogłam lecieć... Po chwili Miraż zgrabnie wylądował. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Pogłaskałam konia i nachyliłam się do jego głowy.
-Kiedyś ja pomogłam tobie, a dzisiaj ty zrobiłeś to samo dla mnie. Wyleczyłeś mnie. Dziękuję.-pocałowałam szyję konia i odwróciłam się do oniemiałego Domena.
-Już wiem jak ci pomóc- powiedziałam patrząc mu w oczy. Wreszcie od długiego czasu byłam czegoś pewna...

________________________________________________________________________

No hejka!! Długo mnie tu nie było, ale wracam i teraz rozdziały będą się pojawiać częściej. Jutro projekty, we wtorek kartkóweczka z fizyki i zaliczenie Inwokacji z polskiego i... Rekolekcje. Będę miała aż 5 dni!!! Tyle wolnego :D 

A tak zmieniając temat, to Domen wraca :D Lata pięknie i wreszcie się uśmiecha po skoku :) Na to czekałam <3

W poszukiwaniu szczęścia//Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz