Kim jestem?
Ciężkie pytanie. Gdyby chodziło tylko o mój wygląd zewnętrzny, powiedziałabym że zwykłą 20-letnią Niemką. Mam rude, kręcone włosy, które sięgają do połowy pleców. Jasna cera, twarz w kształcie serca, różowe usta, niebieskie oczy i kilka piegów.
Ale tobie nie chodzi o wygląd zewnętrzny, prawda?
Jeśli chodzi o to kim jestem tam wewnątrz... no to tu pojawiają się problemy. Bo to nie jest takie proste. Dla części osób świat jest czarny i biały. Łatwo im zaszufladkować ludzi jako tych: złych i dobrych. Szkoda że ci ludzie się mylą, gdyby mieli rację, odpowiedź na to pytanie byłaby prosta.
Tak naprawdę jestem osobą niezwykle ekspresyjną. Nie potrafię ukrywać emocji. Gdy jestem szczęśliwa to skaczę, gdy smutna to płaczę, a gdy zła to krzyczę. Kolejną moją cechą jest to, że nieustannie szukam chwil pełnych szczęścia. Nie boję się przy tym ryzykować życia, uważam że lepiej umrzeć szybko, robiąc coś sprawiającego nam szczęście, niż zapieprzać przez to życie, bojąc się zaryzykować. Staram się więc cieszyć chwilą....
Czy chcesz mi w tym pomóc?************
Odetchnęłam mroźnym powietrzem, było naprawdę bardzo zimno. Spojrzałam w dół. Przez siedem godzin się tu wdrapywałam, ale było warto. Słońce jeszcze nie wzeszło, więc miasteczko Pyeong Chang promieniowało pięknymi kolorowymi światłami latarni. Zsunęłam snowboard z pleców, przechyliłam głowę, a na moich ustach pojawił się arogancki uśmieszek. Znowu pierwsza. Usiadłam i zaczęłam zapinać deskę. Może to co chciałam zrobić nie było zbyt mądre czy bezpieczne, ale wyzwalało szczęście. A chwilowe szczęście było jedynym co mi w życiu pozostało. Wreszcie zapięłam deskę, wstałam i zasłoniłam usta maską. Zsunęłam nowiutkie gogle na oczy. To nie był mój pierwszy zjazd w dzikich górach. Biały świeży śnieg, wręcz mnie wzywał. Jeszcze chwilka, sekundka i.... TAK!!! Pojawiły się jego pierwsze promienie. Świat wreszcie ujrzał słońce, 45 raz w tym roku. Z moich ust wydobył się dziki krzyk, taki po którym w filmach schodzą lawiny. Niewiele myśląc odepchnęłam się i ruszyłam w dół stromego zbocza. Cieszyłam się prędkością i dzikością tego zjazdu. Mroźny wiatr owiewał moje ciało. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu wypełzającego na moje usta. Moja deska zostawiała ślad, przecinający gładką powierzchnię świeżego puchu. To był ślad z którego byłam dumna.
Niestety zjazd skończył się zbyt szybko. Zahamowałam i usiadłam na śniegu. Spojrzałam na górę z której właśnie zjechałam. Odetchnęłam i odpięłam deskę. Kolejny szczyt zaliczony. Zarzuciłam snowboard na plecy i ruszyłam z powrotem do hotelu. Po cichu otworzyłam drzwi, ale Amelia już nie spała. Była właśnie w trakcie rozczesywania swoich czarnych loków, gdy wparowałam do pomieszczenia. Zmierzyła mnie wzrokiem.
-Kolejna nocna eskapada?-skrzywiła się.-Znowu zjeżdżałaś po świeżym śniegu?- przytaknęłam- Bardzo dojrzałe.... naprawdę Beth. Nie możesz tak ciągle ryzykować.- pokręciła głową.
-Tak wiem.-Przewróciłam oczami.-Obgadywałyśmy już to. Przechodząc do ciekawszych tematów, z kim dzisiaj robisz wywiad?- rozpromieniła się.
-Dzisiaj zamierzam zdobyć Eisenbichlera. Pomyśl tylko, ekskluzywny wywiad, sam na sam z mega przystojnym i utalentowanym skoczkiem.- Rozmarzyła się malując rzęsy. Prychnęłam.
-Z takim brzydalem, jak ty na pewno się nie umówi.- Zaśmiałam się i rzuciłam na jej łóżko. Byłam wykończona. Amelia odwróciła się, udając oburzoną.
-Że niby ja jestem brzydka. Spójrz na siebie... I złaź z mojego łóżka śmieciu. Kołdrę mi pomoczysz.-Wybuchnęłyśmy śmiechem. Tak, to była przyjaźń, definitywnie.
-Wiesz chyba muszę się zdrzemnąć-ziewnęłam i zaczęłam zdejmować spodnie narciarskie. Chwilę później wylądowałam w piżamie, w swoim łóżeczku. Amelia wręczyła mi jeszcze termofor. Podziękowałam jej. Normalnie anioł, nie kobieta. Zamknęłam powieki i pozwoliłam swojemu ciału rozluźnić się.
Kim była dla mnie Amelia?
Odpowiedź jest prosta. Była moją najlepszą przyjaciółką, moim największym wsparciem. Poznałyśmy się na studiach. Mimo wielu różnic, od razu znalazłyśmy wspólny język. Na dodatek Amelia jako przyszły dziennikarz sportowy, zaczynała już sobie dorabiać. Koszty wypraw pokrywało wydawnictwo, więc wyjeżdżała jak często się dało. Ja zaś uwielbiałam wyjeżdżać i zjeżdżać z nowych gór. Dogadałyśmy się więc i podróżujemy razem.
CZYTASZ
W poszukiwaniu szczęścia//Domen Prevc
Fanfiction"Pierwszym co zobaczyłam były jego tęczówki. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w oczyDomena. Mój oddech był przyspieszony, jego też. Uśmiechnęłam się, nie kontrolując tego. Nie wiem ile tak staliśmy, po prostu...