Cała noc jazdy, była dość wyczerpująca. Nawet zatrzymałam się na kilka godzin w motelu, by odpocząć. Jazda motocyklem jest świetna, ale zdecydowanie męczy. W nocy, wreszcie wjechałam między góry. Na drodze pojawiało się coraz mniej aut. Było spokojniej. Jednak dobrze poczułam się dopiero gdy skręciłam w gruntową drogę prowadzącą do niedużej wioski. Minęłam małą miejscowość. Jeszcze 6 kilometrów do celu. Jechałam wąską dróżką. Nie było żadnych samochodów, ani domów. Warkot silnika przeszywał ciszę. Słońce już zaczynało wschodzić, a wszystko wokół budziło się do życia. Otworzyłam szybkę od kasku i odetchnęłam chłodnym powietrzem. Takie rześkie, zero zanieczyszczeń. Wreszcie moim oczom ukazało się nieduże gospodarstwo. Wjechałam na podwórko przez otwartą bramę. Nie zmieniło się nic. Ten sam piętrowy drewniany dom, z werandą na której stała huśtawka. Wszędzie kwiaty w doniczkach. Ta sama podłużna stajnia. Po lewej obora. Po prawej garaż. Podwórko ogrodzone czarnym płotem. Zsiadłam z motocykla. Ze stajni wyjrzał młody chłopak i uniósł brew. Zdjęłam kask. Od razu mnie rozpoznał, uśmiechnął się i rzucił się mi na szyję. Zgniótł mnie w uścisku, a ja zaśmiałam się.
-Aurelia, jak ja dawno cię nie widziałem.- zaśmiał się. Wybuchnęłam śmiechem i wtuliłam się w niego.
-Ja ciebie też Marcin.- odsunął mnie od siebie i cmoknął w usta. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że nic to nie znaczy. Po prostu za dużo emocji.
-Pięknie wyglądasz-Powiedział. Zmierzyłam go wzrokiem.
-Przypakowałeś- wskazałam na jego bicepsy.- Teraz wszystkie laski twoje- puściłam 18-latkowi oczko. Zaśmiał się. Marcin był wyższy ode mnie o pół głowy. Miał atletyczną sylwetkę. Miał blond włosy i uderzająco piękny uśmiech. Zawsze kobiety na niego leciały.
-Wiesz, że potrzebna mi tylko jedna laska do szczęścia.- Przytaknęłam mu. Nagle z obory wyszła, kobieta koło 50. Niosła ona wiadra pełne mleka, prosto od krowy. Gdy mnie zauważyła odstawiła je gwałtownie.
-Aurelia.-rzuciła się biegiem w moją stronę. Zamknęła mnie w silnym uścisku. Wtuliłam się w nią. Była mojego wzrostu. Jej blond włosy, związane były w koczka.-Co ty tu robisz? Miałaś przecież przyjechać, za tydzień.- spojrzał na mnie podejrzliwie. Przełknęłam ślinę.
-Już nie mogłam tam wytrzymać. Miałam dość. Wiesz, że jestem słaba psychicznie, a rodzice mi nie ułatwiają życia.- westchnęła, dobrze wiedziała, co się działo w mojej głowie. Miała do tego inne podejście niż moi rodzice. Nie lekceważyła tego, prosiła moich krewnych aby posłali mnie do psychologa. Ale jak by to wyglądało w mediach? Rodzice mieli gdzieś mój stan psychiczny.
-Wiesz nie mówmy o tym-zaproponowałam.-Cieszmy się chwilą. Rodzice będą zadowoleni, że wyjechałam. Mają wiele rzeczy do zrobienia. Tata musi obskoczyć wszystkie kochanki, mama zorganizuje jakąś orgię, a w wiadomościach opowiedzą, jak świetnym są małżeństwem.
-Och Aurelia...- westchnęła mama Marcina. Była świetną kobietą. Nie mieściło jej się w głowie to jakim małżeństwem byli moi rodzice.
-Nie zadręczajmy się tym. Nikt ich nie zmieni, za dwa lata skończę 18 i wyprowadzę się. Dam radę.-uśmiechnęłam się smutno. Pani Miller popatrzyła na mnie i pokiwała głową.-A gdzie pani mąż?- rozpromieniła się.
-Marian poszedł zebrać trochę owoców i warzyw. Niedługo wróci, ucieszy się na twój widok.- spojrzała za mnie-Och, a ty znowu na tej swojej pierdziawce.- mówiła o moim motocyklu. Zaśmiałam się.-Na pewno jesteś bardzo zmęczona, a weź torbę to się rozpakujesz w pokoju, a ja ci herbatkę zaparzę.
-A mogłabym prosić o kawę- uśmiechnęłam się-Jestem wykończona.
-Oczywiście kochanie. Marcin zanieś mleko do kuchni i powlewaj do butelek.
-Mamo, ale ja...- zaczął protestować.
-Ja mogę to zrobić-zaproponowałam-Tylko zanieś do kuchni wiadra.-posłał mi pełen wdzięczności uśmiech i ruszył z wiadrami do kuchni. Wzięłam torbę i weszłam do domu. Był on nieduży, przytulny. Ruszyłam po schodach na piętro. Drugie drzwi po prawej. Weszłam do pokoiku. Po lewej stronie stało niewielkie biurko, a po prawej ogromne drewniane łóżko. Obok biurka ustawiona była szafa,a na przeciwko mnie było szklane wejście na tarasik. Obok łóżka były drzwi prowadzące do łazienki. Nie był to luksusowy pokój tak jak ten w Warszawie. Ten był mały i przytulny. Idealny do odpoczynku. Otworzyłam szafę. Było tam trochę moich rzeczy. Rozpakowałam to co miałam w torbie i rzuciłam się na łóżko. Dobra trzeba przelać mleko.
CZYTASZ
W poszukiwaniu szczęścia//Domen Prevc
Fanfiction"Pierwszym co zobaczyłam były jego tęczówki. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w oczyDomena. Mój oddech był przyspieszony, jego też. Uśmiechnęłam się, nie kontrolując tego. Nie wiem ile tak staliśmy, po prostu...