Promienie słoneczne wpadające przez okno, ogrzewały mi skórę. Miauknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Nagle zaczął dzwonić budzik. Westchnęłam ze złością, ale po chwili podniosłam się do pozycji siedzącej. Godzina 4:00. Uśmiechnęłam się do siebie. Czemu tak wcześnie wstawałam? Otóż odpowiedź jest banalna-musiałam sobie coś przypomnieć. Wstałam rozciągając się. Wpadłam do łazienki by się ogarnąć, a następnie ubrałam się w jeździeckie ubrania. Zaplotłam włosy w warkocza i postanowiłam, że to zrobię. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę strychu. Odetchnęłam głęboko i po cichu otworzyłam drzwi prowadzące na poddasze. Rozejrzałam się po ciasnym pomieszczeniu. W powietrzu unosił się kurz, a przy ścianach stały różne półki i skrzynie. Podeszłam do tej leżącej pod małym okienkiem, przez które wpadało trochę światła. Otworzyłam kufer i uśmiechnęłam się delikatnie widząc jego zawartość. Ostrożnie przeciągnęłam ręką po zakurzonym sprzęcie, przymknęłam oczy. Otworzyłam je z powrotem. Już czas. Wyjęłam czarne, skórzane siodło skokowe, podkładkę, czaprak, wytok i uzdę. Wzięłam ochraniacze, nauszniki i bat. Na głowę założyłam mój stary toczek. Obładowana sprzętem rozpoczęłam wędrówkę do stajni. Ułożyłam sprzęt przy boksie Miraża. Może nie był to świetnie wytrenowany do skoków koń, ale skakać potrafił. Wzięłam telefon i włączyłam motywacyjną muzykę, włożyłam słuchawki do uszu i wzięłam kartkę i długopis. Rozpoczęłam planowanie toru. Gdy już skończyłam tę czynność to poszłam odpowiednio ustawić przeszkody. Kolejnym krokiem było czyszczenie Miraża. Szybkie ruchy, zero rozmarzania się. Właśnie miałam rozpocząć walkę. Ubrałam konia i wyprowadziłam go ze stajni. Wyjęłam słuchawki z uszu, a telefon połączyłam z głośnikiem bluetooth. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i wsiadłam na Miraża. Rozpoczęłam rozgrzewkę. Krążyliśmy wokół maneżu. Najpierw stęp, potem kłus i wreszcie galop. Gdy miałam pewność, że mięśnie konia są już gotowe, najechałam na pierwszą stacjonatę. Chwila, gdy leciałam w powietrzu... to tak jakby świat zatrzymał się na te trzy sekundy. Wylądowaliśmy. Popędziłam konia i najechałam na kolejną przeszkodę, tym razem krzyżak. Znowu sekundy lotu i dalsza jazda. Okser, double-bar, triple-bar, kolejny krzyżak, stacjonata... Jechaliśmy jak natchnieni. Zakręty były ostre. Pamiętałam wszystko, mimo że już dawno tego nie robiłam. Skoki są jak jazda na rowerze-tego się nie zapomina. Ścisnęłam łydkami boki Miraża. Zostały dwie przeszkody-triple-bar i ostatnia stacjonata o wysokości 160 cm. Popędziliśmy na pierwszą z pozostałych przeszkód. Miraż odbił się trochę za wcześnie, ale udało mu się wyciągnąć skok. Mimo że dotknął poprzeczki, to jej nie zrzucił. Miałam teraz wybór. Mogłam pojechać delikatnym łukiem i spokojnie najechać na ostatnią stacjonatę, albo wykonać ostry, ryzykowny zakręt. Zdecydowałam się na drugą opcję. 160 cm to było dużo dla Miraża, ale dał radę. Z chwilą gdy oderwaliśmy się od ziemi, poczułam to. Wiedziałam, że tam wrócę, że muszę to zrobić. Już dosyć czekałam...
Usłyszałam oklaski. Zdziwiona odwróciłam się w stronę z której dochodził dźwięk. Dostrzegłam Domena. Pomachałam mu z uśmiechem.
-Gratuluję pokonania strachu!-powiedział przeskakując przez barierkę. Niby się uśmiechał, ale w jego oczach dostrzegłam... smutek? żal? zazdrość? Sama nie wiem, jednak sprawiło to, że mój entuzjazm prysł.
-Domen?-spytałam schodząc z konia.
-Hmmmm?-odparł
-Co jest? Widzę, że coś cię trapi.
-Ja..-zaczął nerwowo bawić się palcami-Ja nie wiem czy chcę o tym mówić.-wzruszył ramionami. Podeszłam do niego i chwyciłam za jego dłoń.
-Jeśli nie chcesz mi mówić, to nie będę naciskać. Spokojnie, chcę tylko żebyś wiedział, że cokolwiek by się nie działo, ułoży się. Zawsze się układa-ścisnęłam jego dłoń mocniej-Zawsze...*****
-Także słucham gdzie mnie zabierasz?-spytał Domen. Ożywił się, gdy oznajmiłam mu o moich planach na pozbycie się jego lęku przed wysokością. Zaśmiałam się i wtuliłam w poduszkę.
-Chciałoby się wiedzieć co?-zaczęłam się z nim droczyć.
-Zważając no to że pokładam swoje życie w twoich dłoniach, to tak chciałbym wiedzieć-powiedział chłopak-No i nie wiem co mam spakować.-spojrzał w stronę otwartej szafy.
-Polecam wziąć krótkie spodnie, jakieś koszulki z krótkim rękawem, bieliznę, wygodne buty i kostium kąpielowy.-doradziłam mu.
-I nie powiesz mi co planujesz?-westchnął ciężko i pokręcił głową.
-Niech pomyślę...-udałam że się zastanawiam-Nie.-powiedziałam i zeskoczyłam z łóżka chłopaka. Posłałam mu szeroki uśmiech w odpowiedz na jego minę zranionego labradora.
-A powiesz mi przynajmniej jak się tam dostaniemy i ile to będzie trwało?-spytał z nadzieją.
-No jak to jak?-spytałam z udawanym oburzeniem-Konno oczywiście. A podróż będzie trwała 2 lub 3 dni w zależności od tego czy pogoda będzie z nami współpracować.-Nie wiem dlaczego zaczęłam skakać na jego łóżku, ale po prostu czułam się aktualnie szczęśliwa.
-Ale sprawdziłaś prognozy co?-spytał z lekkim przerażeniem i spojrzał na mnie.
-Tak i niby wszystko ma być dobrze, ale ja to bym tym prognozom nie ufała, zazwyczaj są tak prawdziwe jak cycki połowy celebrytek.-chłopak zaśmiał się, słysząc moje porównanie.
-Brzmisz jakbyś im zazdrościła.-powiedział ze śmiechem.
-Nie mam czego im zazdrościć.-przewróciłam oczami.
-Doprawdy-spytał unosząc brwi.
-Owszem-odparłam, twardo zostając przy swoim.
-No to udowodnij, że nie masz czego im zazdrościć- rzucił mi wyzwanie. Widziałam, że zrobił to żartując, ale nie powstrzymało mnie to przed zadarciem bluzki i wyeksponowaniem moich piersi. W staniku oczywiście.
-A proszę bardzo-wytknęłam mu język. Najwidoczniej Domena zatkało.
-Faktycznie nie masz im czego zazdrościć-przyznał wciąż spoglądając w stronę mojego biustu.-Szkoda, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia...-nagle się ogarnął-Nie powiedziałem tego, prawda?-zapytał z prośbą w głosie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Domen mi zawtórował.
-Owszem powiedziałeś-odparłam między salwami śmiechu.
-Ach co te kobiece piersi mogą zrobić z człowiekiem- pokręcił głową, a ja dostałam kolejnego napadu śmiechu. Wstałam z łóżka i zataczając się ruszyłam do drzwi. Zdążyłam się już w miarę uspokoić i otarłam łezki rozbawienia z oczu.-Idę się spakować, zanim będziesz chciał ocenić inne części mojego ciała-rzuciłam w jego stronę-Jakby coś to wyjeżdżamy jutro o świcie-powiedziałam, a on przytaknął. Następnie ruszyłam do swojego pokoju. Zapowiada się ciekawa wyprawa....
___________________________________________________________________________
No hej wszystkim. Mamy kolejny rozdział, który jest małym przełomem, bo w sumie pisząc to opowiadanko to zmierzałam do tej wycieczki :D
A tak btw jutro konkurs w Planicy... Nie mogę uwierzyć, że to już koniec sezonu ehhh... Co ja będę robić do lata? A tak w ogóle jak obstawiacie, kto zdobędzie kryształową kulę, a kto wygra Puchar Narodów? Ja myślę (heh zabawne, ja myślę... no chyba nie) że w PN już nikt nam nie odbierze zwycięstwa, a jak bd z kryształową kulą, to zobaczymy...
Pozdrawiam wszystkich
CZYTASZ
W poszukiwaniu szczęścia//Domen Prevc
Fanfiction"Pierwszym co zobaczyłam były jego tęczówki. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w oczyDomena. Mój oddech był przyspieszony, jego też. Uśmiechnęłam się, nie kontrolując tego. Nie wiem ile tak staliśmy, po prostu...