19. Witaj cywilizacjo!

342 35 2
                                    

Trzy dni drogi powrotnej zleciały szybko, ale były też bardzo męczące. Gdy wieczorem dojechaliśmy do gospodarstwa Millerów, myślałam że się popłaczę ze szczęścia. 

-Hej, hej, heloł!-zawołałam. Ze stajni głowę wychylił skonsternowany Marcin, jednak gdy mnie rozpoznał uśmiechnął się.
-Aurelia wróciła!-krzyknął i rzucił się w moją stronę. Zsiadłam z Miraża i wpadłam w jego rozłożone ramiona. Kątem oka zauważyłam jak Domen też zsiadł z konia. Po chwili przybiegła pani Miller. Wszyscy tonęliśmy w swoich uściskach. I ja nie chciałam wracać? Głupia byłam. Nagle ze stajni wyszła dwójka nastolatków. Chłopak, który wyglądał na może szóstoklasistę i dziewczyna, która chyba była ode mnie starsza o kilka lat. Rozmawiali po angielsku, a na twarzy kobiety widniał uśmiech. Rozejrzałam się po wszystkich. Marcin podrapał się po karku, a Domen wlepił zdziwiony wzrok w chłopaka. Wszyscy ucichli i zrobiło się niezręcznie.... I wtedy go rozpoznałam. Tylko co on tutaj robił? Spojrzałam na Marcina.
-Yhmmm Marcin przyjacielu, co robi tu Cene Prevc? Mógłbyś to jakoś wytłumaczyć?-spojrzałam na niego, a on uniósł ręce w geście poddania.
-Hej to nie moja sprawka. Sam byłem zdziwiony.-w tym czasie Cene i dziewczyna podeszli do nas. Już chciałam poruszyć temat obecności Słoweńca, ale wyprzedził mnie ktoś.
-Co ty tu robisz??-warknął Domen po angielsku, celując palcem w Cene. Cały jego dobry nastrój i rozluźnienie zniknęły. Już nie był sobą. Państwo Millerowie dyskretnie się ulotnili zabierając konie, więc zostaliśmy sami w piątkę. Ja, Marcin, Cene, Domen i jakaś dziewczyna. Złapałam młodszego z Prevców za dłoń i ścisnęłam.
-Spokojnie Domen.-spojrzałam na niego. Odetchnęłam i skierowałam wzrok na resztę-Może przedyskutujemy kilka ważnych spraw przy filiżance kawy?-wszyscy przytaknęli, a ja poczułam ulgę.

Po chwili wszyscy siedzieli już w salonie, a ja wzięłam ze sobą kawę i zaniosłam każdemu. Zajęłam miejsce na fotelu i omiotłam wzrokiem osoby znajdujące się na kanapie. Wzięłam łyk kawy.
-No słucham, czy może mi ktoś wytłumaczyć co się tutaj stało?-spytałam. Marcin, Cene i dziewczyna spojrzeli po sobie. W końcu mój przyjaciel postanowił zabrać głos.
-Nie wiem od czego zacząć, to może zacznę od przedstawienia. Także no, Cene chyba znacie, nie?-przytaknęliśmy, Marcin wskazał więc na dziewczynę-A to jest Ana.-podałyśmy sobie ręce i przedstawiłyśmy się sobie. To samo zrobiła z Domenem.-No dobrze, wracając. Ana to właśnie ta nasza nowa sąsiadka, którą poszedłem kiedyś przywitać-No przecież. Całkiem zapomniałam o tej nowej sąsiadce.
-No dobrze. Ale co robi tutaj Cene?-tego nadal nie wiedziałam.
-Mnie wysłał tutaj trener-odezwał się Słoweniec-Chciał się upewnić czy z Domenem wszystko w porządku i jakie robi postępy.-przytaknęłam. No i wszystko jasne.
-A co mu do tego?-warknął Domen.Spojrzałam n niego z konsternacją.-Nagle taki troskliwy się zrobił?-spytał ironicznie.
-Domen, on się po prostu martwi...-zaczął Cene
-Tylko o to czy mu się konto nie wyczyści-przewrócił oczami-Zresztą jestem dorosły, więc powinien się odczepić-byłam zdezorientowana. Gdzie się podział ten łagodny chłopak z którym rozmawiałam jeszcze godzinę temu?
-Chciał po prostu żebym sprawdził czy wszystko u ciebie w porządku-Cene bronił Gorana.

-No to już sprawdziłeś, a teraz żegnaj-widziałam, że zabolało to Cene. Na jego twarzy widniało niedowierzanie.
-Domi...-chciał go uspokoić.
-Nie nazywaj mnie tak!-krzyknął chłopak i wstał. Szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Cene ruszył za nim, ale zatrzymałam go.
-Daj mu chwilę, niech ochłonie-powiedziałam cicho.-Na pewno nie chce żebyś stąd odszedł, po postu się zdenerwował, no a zresztą jest zmęczony po podróży.-próbowałam załagodzić sytuację
-Rozumiem, że nie chce mnie widzieć, a do tego ma prawo-westchnął średni Prevc, a ja zmarszczyłam brwi.
-Nie wiem o czym mówisz, przecież jesteście braćmi.-Nic z tego nie rozumiałam.
-To dość skomplikowane, ale to moja wina. Mogłem zrobić coś wcześniej, ale nie zrobiłem... To dość prywatna sprawa.
-Rozumiem-przytaknęłam. Widziałam, że Cene był wyraźnie smutny. Cokolwiek zrobił, czy nie zrobił, żałował tego. To było wręcz wymalowane na jego twarzy.-Porozmawiam z nim, ale to co jest między wami, będziecie musieli załatwić sami-Posłałam mu dodający otuchy uśmiech.
-Dzięki-powiedział, a ja opuściłam dom. Skierowałam się w stronę stajni, kobiecy instynkt podpowiadał mi że tam znajdę chłopaka. Nie myliłam się. Podeszłam do drzwi i dostrzegłam Domena, który głaskał któregoś konia. Zrobiłam krok do przodu. On nie głaskał byle jakiego konia. Młody Prevc delikatnymi ruchami gładził czoło Oksymorona. Szczęka opadło mi do ziemi. Koń wydawał się być przy nim taki cichy i spokojny.
-Hej-przerwałam błogą ciszę, panującą w stajni. Domen wzdrygnął się, ale kiedy mnie dostrzegł odetchnął. Reakcja Oksymorona była wręcz identyczna. Ciekawie to wyglądało, uśmiechnęłam się bezwiedni i podeszłam do nich. W ciszy zaczęłam głaskać czarną sierść zwierzęcia, Domen robił to razem ze mną. Gdy milczenie się przedłużało, postanowiłam je przerwać.
-Czemu się tak zdenerwowałeś?-zapytałam, nie odwracając wzroku od konia.-Przecież to normalne, że trener się o ciebie martwi.-Chłopak westchnął.
-Nie, to nie jest normalne, ale ty tego nie wiesz. Nie wiesz wielu rzeczy i chyba wolałbym żeby tak pozostało. Ty i całe to otoczenie. Ten las, te konie, ta stajnia, ten dom, cała ta rodzina i w szczególności ty.... Jesteście dla mnie ucieczką od świata skoków, który mnie przytłacza. A teraz Cene wtargnął do mojego azylu i przypomniał o skokach, o stresie i o tym, że muszę wrócić do treningów-westchnął.
-Nie możesz wiecznie uciekać Domen-powiedziałam cicho. Nadal na niego nie patrzyłam.
-Masz rację, mimo że chciałbym żebyś się myliła.-Odetchnął głęboko-Jestem wkurzony na Janusa, bo chciał mnie wywalić. Nie chciał nawet podjąć walki, kazał mi to zrobić na własną rękę. Wywierał tylko presję, mówiąc że jak sobie nie poradzę ze strachem to mnie wywali. Wtedy jakoś się o mnie nie martwił. Miał mnie gdzieś, nie próbował mi pomóc, nie szukał innych sposobów na walkę z moim strachem. Pewnie dlatego wtedy przyjechałem do ciebie. Nie miałem nic do stracenia. Byłaś ostatnią deską ratunku.-Zamyślił się- Ale teraz to wszystko nie ma znaczenia. Mam to gdzieś, mam ich wszystkich gdzieś... Wiesz czemu?
-Nie-nie miałam pojęcia.
-Bo pokazałaś mi co to znaczy kochać-powiedział i nim zdążyłam zareagować, wpił się w moje usta.

_____________________________________________________________________________

Hej Wam. Dodaję rozdział i dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim. Jesteście wspaniali :D Szczerze to powoli zbliżamy się do końca... No to do następnego :*

W poszukiwaniu szczęścia//Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz