7.

599 85 10
                                    

CAS' POV


Przez cały następny dzień grałem. Udawałem, że wszystko było ze mną dobrze.

Nikt nie mógł się dowiedzieć, co wydarzyło się zeszłej nocy. Zwłaszcza Dean.

      Wróciłem po raz tysięczny myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin. Do niego. Powtarzałem w kółko te same pytania; po co Azazel to zrobił? Co chciał w ten sposób osiągnąć?

Potrząsnąłem głową, starając się, oczyścić ją ze wszystkich myśli. Oparłem łokcie na kolanach, siadając na kanapie w salonie. Skierowałem wzrok na podłogę, łapiąc się oburącz za głowę. Miałem wrażenie, że zaczynam wariować.

Na szczęście nikogo oprócz mnie nie był w domu. Mogłem w spokoju pomyśleć, nad tym, co robić dalej.

Przynajmniej do momentu, w którym Dean wrócił.

Usłyszałem jak frontowe drzwi się otworzyły. Bardzo dobrze słyszałem kroki, zmierzające w moją stronę.

- Cas musimy porozmawiać. – powiedział Dean, siadając obok mnie.

- Jasne... o czym? – spytałem, odwracając się w jego kierunku.

- Nie udawaj, że nie wiesz... widzę, że coś jest nie tak. Co się stało?

- Dean, nic mi nie jest. – powiedziałem, czując wielką gulę w gardle.

- Gdzie wczoraj byłeś przez prawie pół nocy? Czy stało się coś o czym powinienem wiedzieć?- Dean nie dawał za wygraną.

- Umówiłem się wcześniej z Anną. Chciała dokończyć naszą ostatnią grę w Yahtzee. Wiesz jak oboje ją uwielbiamy. – powiedziałem, uśmiechając się nieznacznie. Czułem się, jak ostatni śmieć okłamując Deana, jednak wiedziałem, że tak będzie lepiej.

Wstałem, chcąc odejść, jednak chłopak zastąpił mi przejście.

- Gdyby coś złego się wydarzyło, powiedziałbym ci. Nie martw się. – dopowiedziałem, obejmując jego szyję rękoma. Stanąłem na palcach, żeby zrównać się z nim wzrostem. Uśmiechnąłem się, próbując przekonać go do moich słów.

Dean w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta. Niemal od razu usłyszałem głos Josha w swojej głowie: masz jeszcze wiele do przeżycia Cas. Przeżyj wszystko z Deanem.

Wiedziałem, że miał rację. Nie miałem jednak pojęcia, czy faktycznie chciałem pójść tą drogą właśnie z Winchesterem. Tylko czy... mam jakieś wyjście?

Stop, nie możesz tak myśleć. Kochasz Deana. Skarciłem sam siebie. Wiedziałem, jednak, że poradzenie sobie z Joshem i jego ponownym odejściem nie będzie proste. Miałem także świadomość tego, że powinienem o wszystkim powiedzieć Deanowi.

      Rozłączyłem dłonie i przesunąłem je na jego ramiona, po czym, przerwałem nasz pocałunek.

Musiałem powiedzieć mu prawdę. Czułem, jak poczucie winy dosłownie wypalało mnie od środka.

Chwyciłem go za rękę i pokierowałem nas z powrotem na kanapę. Usiedliśmy tuż obok siebie, zapadając w ciszę.

- Czy jeśli coś ci powiem, obiecujesz mnie zrozumieć zanim się wściekniesz? – spytałem chaotycznie, oddychając ciężko.

- Dobrze wiesz, że tak. – odpowiedział Dean, wyraźnie zdezorientowany.

Kiwnąłem głową, formułując pierwsze zdanie w myślach. Zanim, jednak, zdążyłem je wypowiedzieć, drzwi do domu gwałtownie się otworzyły, ukazując sylwetkę mojej mamy w progu.

Pospiesznie włączyłem telewizor i odwróciłem się w jego stronę. Słyszałem jak matka zmierza w naszą stronę.

- Cześć chłopcy. – powiedziała, posyłając nam szeroki uśmiech.

- Cześć mamo.

- Cześć Gwen. Pomóc ci z rozpakowaniem zakupów? – spytał Dean, także się uśmiechając.

- Właściwie to tak. W samochodzie zostało jeszcze sporo siatek.

Chłopak bez słowa poszedł po resztę rzeczy.

Westchnąłem zirytowany.

Akurat, kiedy miałem mu o wszystkim powiedzieć...





Rozdział równie ważny, co krótki, dlatego jutro wstawię kolejną część.

Ahh nareszcie ferie <3

BROTHERS | DESTIEL  [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz