DEAN'S POV
Patrzyłem, jak lekarze krzątali się dookoła ciała Casa. Mówili coś do siebie, jednak nie byłem w stanie ich usłyszeć. Póki co, nie miałem wstępu do jego sali. Stałem obecnie po drugiej stronie szyby, która oddzielała mnie od odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Co się z nim działo? Dlaczego jeszcze się nie wybudził? Zaczynałem wariować, nie wiedząc jaki jest stan chłopaka.
W końcu z jego pokoju wyszła jedna z pielęgniarek. Chwyciłem ja za ramię, kiedy koło mnie przechodziła.
- Co z nim? – spytałem, czując narastający we mnie niepokój. Kobieta potrząsnęła głową.
- Nie wiemy, dokładnie. Jego przypadek jest... dziwny. – odpowiedziała, oglądając się w stronę łóżka, na którym leżał Cas.
- Co ma pani na myśli? – zmarszczyłem brwi, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Jego umysł jest w pełni przytomny, jednak jego ciało... Na pewno nie jest sparaliżowane. Możliwe, że znajduje się w szoku, co uniemożliwia mu jakikolwiek kontakt z nami. – wytłumaczyła. – Muszę, jednak zaznaczyć, że niczego nie jesteśmy pewni. Jeszcze nigdy nie mieliśmy podobnej sytuacji. – dokończyła, kładąc dłoń na mojej, którą nadal trzymałem na jej ramieniu.
- Powinieneś usiąść. – powiedziała, prowadząc mnie w stronę szarych krzeseł, stojących nieopodal. Zrobiłem tak, jak radziła. Odchyliłem się na oparcie siedziska, opierając głowę o chłodną ścianę za mną.
Niedługo potem wstałem, nie mogąc znieść bezczynności. Z racji tego, że stan Casa się nie zmienił postanowiłem odszukać Gwen. Jak dowiedziałem się od innej pielęgniarki, ich pokoje były położone w osobnych częściach szpitala. Targany złym przeczuciem, udałem się w stronę pomieszczenia, gdzie podobno przebywała kobieta.
Kiedy byłem blisko, wpadłem na Sama. Pomiędzy płytkimi wdechami powiedział, że stan Gwen był zły. Bez zastanowienia ruszyłem biegiem w stronę jej sali. Wciąż rozpędzony wpadłem do jej pokoju. Zatrzymałem się gwałtownie wpół kroku, kiedy mój wzrok padł na samą Gwen.
Kobieta była blada. Jej ciało naznaczały liczne krwawe nacięcia, ubranie było poszarpane. Dookoła niej znajdowali się lekarze. Mój tata, natomiast, siedział na krześle, trzymając jej dłoń.
Nagle wokół nas rozbrzmiał jednostajny pisk. Spojrzałem na urządzenie, które miało za zadanie badać pracę serca Gwen – wskazywało pojedynczą, ciągłą linię.
Błagam, nie.
- Czas zgonu: osiemnasta dwadzieścia pięć. – usłyszałem, jakby z oddali, głos jednego z lekarzy obecnych na sali.
Nie zwracając uwagi na nikogo innego, podszedłem do mojego ojca i objąłem go ramionami, próbując jakkolwiek dodać mu otuchy. Spojrzałem na ich nadal złączone dłonie, czując jak zaczynam drżeć. Miałem ochotę krzyczeć, bo po raz kolejny straciłem kogoś bliskiego.
Właściwie, już drugi raz straciłem mamę.
Poczułem, jak po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
***
Postanowiłem zostać na noc w szpitalu. Tata razem z Samem pojechali ponad godzinę temu do domu. Mężczyzna nie odezwał się od momentu śmierci Gwen. Ani do mnie, ani do Sama.
Dwa tygodnie. pomyślałem, wchodząc do pokoju Casa. Tylko tyle zostało do ich ślubu. A teraz nigdy do niego nie dojdzie. Już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej.
Przystawiłem krzesło do łóżka, na którym leżał Novak. Wsłuchiwałem się we wszystkie teorie odnośnie przyczyny jego stanu, jakie wypowiadał na głos towarzyszący mi lekarz. Pewnie większość ludzi w mojej sytuacji, uznałaby go za irytującego. Dla mnie był jedynym środkiem na zajęcie czymś myśli.
CZYTASZ
BROTHERS | DESTIEL [PL]
FanfictionDean i Castiel spotykają się od pewnego czasu. Do tej pory utrzymywali to w tajemnicy przed swoimi rodzicami. Co stanie się, kiedy to właśnie ich rodzice postanowią wziąć ślub i stworzyć nową rodzinę, tym samym czyniąc z nich rodzeństwo? zgoda na t...