28.

552 54 6
                                    

DEAN'S POV

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

      Wreszcie wszystko zaczęło się układać. Azazel trafił do więzienia. Mimo to, moja nienawiść do chłopaka nie zmalała. Nadal najchętniej bym go zabił. Jestem niemalże pewien, że gdyby nadarzyła się taka możliwość, skorzystałbym z niej bez mrugnięcia okiem. Niestety ani razu nie rozmawialiśmy tylko we dwójkę, więc nie miałem ku temu okazji.

      Kojąca była świadomość, że z Casem było dużo lepiej. Nie musiał już używać kul, żeby się poruszać.

- To jak chcesz uczcić dzisiejszy dzień? - spytałem, odwracając się w stronę chłopaka.

- Uczcić? - spytał zmieszany.

- Tak, uczcić! - powtórzyłem, chwytając go za obie ręce, by go do siebie przyciągnąć. - Ostatnio dużo przeszliśmy. Czemu, więc, nie odpocząć przy odrobinie zabawy? Myślę, że obaj zasłużyliśmy. Co ty na to? - spytałem, obserwując, jak Cas intensywnie rozważał moją propozycję.

- Pewnie masz rację... - powiedział po chwili.

- Świetnie. Słyszałem, że ktoś z naszej dawnej klasy przygotowuje dzisiaj imprezę. Chcesz iść? - zasugerowałem.

- Jasne. - Cas westchnął, nieznacznie się uśmiechając. Odpowiedziałem mu tym samym, po czym poszedłem odnaleźć Sama.

      Tak, jak wcześniej założyłem, dzieciak przebywał w swoim pokoju;

- Cześć, Sammy. - powiedziałem, wchodząc do pomieszczenia.

- Cześć, Dean. - rzucił, nie odwracając wzroku od ekranu komputera, który obrazował jego poczynania w jednej z ulubionych gier.

- Razem z Casem i resztą paczki chcieliśmy wieczorem wyjść. Dasz sobie radę? - spytałem, opierając się o framugę drzwi.

- Zgaduję, że tak. - odpowiedział zdecydowanie bardziej skupiony na tym, żeby nie przegrać niż na tym, co właśnie do niego mówiłem.

- Świetnie. Oh, zapomniałbym; ojciec wraca dzisiaj później z pracy, ale i tak, gdyby coś się stało - dzwoń. - powiedziałem. Sam odwrócił się do mnie na ułamek sekundy i skinął głową, po czym z powrotem wrócił do swojej gry;

-Zrozumiałem.

***

      Już od dawna nie rozmawiałem z naszymi przyjaciółmi. Jasne; zdarzały się jakieś krótkie pogawędki w szkole, ale nie było mowy o wspólnych wypadach czy dłuższych rozmowach. Ostatnie takie wyjście odbyło się ponad rok temu. Krótko przed wypadkiem i... całą resztą. Miło było znowu spotkać się w starym składzie.

      Wziąłem kolejny łyk drinka, na który składała się wódka z cóż... lodem. Wszyscy, którzy byli obecni coś pili. Łącznie z Casem. Reszta już dawno opuściła dom, by wrócić do siebie. Kiedy teraz o tym myślałem, uświadomiłem sobie pewien problem; my także musieliśmy wrócić. Nie zamierzałem zostawiać Sama samego z Johnem dłużej niż to było konieczne.

- Cholera. - przekląłem własną głupotę, opierając głowę na ramieniu Casa.

- Co się stało? - spytał, przeciągając lekko samogłoski.

- Musimy wracać. - postanowiłem, tłumiąc ziewnięcie.

- Mogę poprowadzić, jeśli chcesz. - zaoferował, prostując się na swoim miejscu.

- Jesteś całkowicie pijany. - powiedziałem, uśmiechając się na widok półświadomego bruneta.

- Oh... tak. - zgodził się, wpatrując się z olbrzymim zainteresowaniem w płonący, w kominku, ogień. Zdecydowanie powinniśmy wracać.

BROTHERS | DESTIEL  [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz