Walentynki Cz.2

1K 44 0
                                    

Justin - Spokojnie urywamy się gdzieś. Zabrałem najcieplejsze ubrania jakie masz. Ubierz w się w nie. Nie martw się nie będę podglądał, muszę skupić się na drodze, bo śnieży. - powiedział stonowanym głosem. Jechaliście jego czarnym Jeep 'em z przyciemnianymi szybami. Musiał Cie tu przenieść, ej czekaj przecież twój prezent dla niego został pod łóżkiem. No i przez chwile pomyślałaś może że to i lepiej. Bo przynajmniej się nie ośmieszysz w porównaniu z tym co on przygotował. Spodziewałaś się ...Wszystkiego ? Słyszałaś jak raz zabrał laskę na wystawę figur lodowych czy na kolacje przy świecach i ulubionej muzyce w ozdobionej serduszkami altance.. Takie aż za słodkie.
Wiedziałaś spodziewałaś się czegoś z efektem wow. Choć sama nie pasowałaś do tego efektu.

Jechaliście dwie godziny, dochodziła już 4:03 JB kazał Ci się ubrać, a brzuch bolał Cię z nerwów.
Justin - Jesteśmy.- powiedział, a ty usiadłaś na środkowe siedzenie i spojrzałaś przez przednią szybę. Minęliście znak z napisem Stanford. Zdziwiłaś się o co może chodzić. To co ujrzałaś zaskoczyło Cie. Zaparkował przed parkiem złapał Cię za rękę i poszliście równym krokiem . Dochodziła 4:20. Odgłosy trzeszczącego białego puchu, który w ciemności zmienił się w szary, przedzierały tą wielką czarną dziurę, którą tworzył kolor czarny w parku przez urok nocy. Justin zaprowadził Cię do nasypu ziemi, który miał charakterystyczne wgłębienie, które tworzyło ziemny daszek. Stanęliście pod nią, popatrzyłaś na Justina, który odpalił fajkę ,dmuchnął w rozpychający drzewa mrok. Dym od razu się w nim utopił. Wyciągnął z plecaka paczkę chipsów i puszki energetyków. Czekałaś tylko na rozwój wydarzeń, nie do końca pojmowałaś to wszystko.
Justin - tak wyglądała moja pierwsza ucieczka z domu. Zima, paczka tanich chipsów, jedna fajką zabrana od znajomego mamy i wielkie gdybanie, czemu ja muszę być z rozbitej rodziny? Czemu moi koledzy mają lepiej, łatwiej? Czy ja wgl jestem w stanie w życiu do czegoś dojść? Czy w wieku 40 lat jestem w stanie zapewnić mamie własny duży dom, o którym tak marzy i godną starość? - wydmuchiwał dym , na zmianę z tworzeniem kołek, a klasycznym wydmuchaniem tego syfu. Następnie kontynuował - a teraz jestem tu i teraz, z dziewczyną z drugiego kontynentu. I właśnie ta dziewczyna sprawia że czuje w sobie tą cząsteczkę normalnego chłopaka, a nie wielkiego Justina Biebera. Wtedy marzyłem by wyjść na ludzi, dobrze zarabiać, kupić mamie wielki dom. Mam to wszystko, ale momentami zatracam siebie i to co tak naprawdę czuje. Okropnie przygnębiające jest to, że gdy kochają Cię wszyscy, a ty siebie nienawidzisz. W moim życiu zawsze walczyły ze sobą skrajności. - zgniótł resztę papierosa pod butem i złapał Cię za ramiona.- Skrajnością jest to że musiałem aż mieć dziewczynę z tak daleka, żeby uświadomić sobie, że jest tam ten zwykły Justin i jest dużo więcej wart niż ta gwiazda, którą jestem dla publiki. Dziękuje Ci za zabranie mnie z gnijącej otchłani wody sodowej, a przywrócenie do tego miejsca, gdzie były wątpliwości i nie pewność "Czy na pewno jestem i będę dobrym człowiekiem?"Kocham Cię [T.i] - wzruszyłaś się i wtuliłaś w silne ramiona ukochanego. Wtedy zrozumiałaś ile dla niego znaczysz, a ile on dla Ciebie. Zatopiliście się w namiętnym pocałunku, który trwał i trwał. Potem Justin złapał Cię za rękę i powędrowaliście do następujących miejsc, skate park, opowiadał o swoich przezabawnych wybrykach trikach i ile razy wyrżnął szczęką o twardą krawędź rampy. Kolejnym punktem programu był, park gdzie chodził sobie wszystko przemyśleć, szkoła gdzie przebywał dużą część dnia. Z której często uciekał, nie lubił jej. Często zostawał przyłapany, ale zawsze jakoś się wymigiwał. Teatr gdzie zaczynał i dom, który został już sprzedany, bo zbyt wiele osób nie dawało spokoju jego dziadkom. Świtało. Staliście za ręce przed tym domem. Zmachani i rozbawieni. Wtedy nastąpiła chwila nostalgii, która was ogarnęła.
Justin- Tak czy inaczej wygrywasz i tak czy inaczej coś przegrasz.. - zacytował . (Zostań jeśli kochasz. )

[T.I]Zaczyna do mnie docierać, że istnieje ogromna różnica między wiedzą, że coś się stało - nawet wiedzą, dlaczego się stało - a uwierzeniem, że się wydarzyło.- w odpowiedzi zrobiłam to samo. (Wróć, jeśli pamiętasz.)

Kiwnął tylko głową, wiedział że twój cytat opisywał całą waszą dzisiejszą podróż w czasie. O tym jak dążył do czegoś, a potem zaczął od tego uciekać. Słońce oświetlało wasze twarze i śnieg w okół was. Musieliście już udać się do hotelu, bo chodzenie bez ochroniarza było niebezpieczne. Tam były książki, z których pochodziły te cytaty, którymi zakończyliśmy naszą podróż.
W jednej z nich była dedykacja
Dla współautorki moich myśli.

Dziękuję za napisanie wstępu do mojej książki pod tytułem "NORMALNOŚĆ", dzięki niemu mogę tworzyć rozwinięcie, a zakończenie napiszemy razem.


Uśmiechnęłaś się szeroko i przytuliłaś go mocno. Resztę dnia spędziliście, na odsypianiu pamiętnej nocy wtuleni we własne ciała, a wasze duszę ucieszone swoją obecnością.

Mam nadzieje że wam się podoba. Najdłuższy jaki do tej pory napisałam. Szala jednej gwiazdki zdecydowała że już dziś napisałam dalszą część. Dziękuje. Jak zwykle zachęcam do aktywności!

thexnns


Ej ty! Imaginy. //Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz