Historia o młodej dziewczynie, która chce być szczęśliwa, chce poukładanego życia: chce się zakochać, mieć dobrą pracę, założyć rodzinę.
Historia młodego chłopaka, która ma wszystko, o czym każdy mógłby pomarzyć, jednak nie jest do końca szczęśliwy...
- Emma! Proszę Cię! Siądź na swojej dupce i przestań łazić w tę i z powrotem, bo nie mogę się skupić! - krzyknęłam do swojej przyjaciółki pisząc partyturę do kolejnego utworu na obóz muzyczny dla młodzieży. Obóz już jutro, a ona łazi po mieszkaniu, komentuje, że nie wie jakie ciuchy zabrać ze sobą…no błagam… - Dobra, dobra, już się nie złość - brunetka usiadła na kanapie po turecku - przecież już kończysz, więc o co tyle szumu? - zagadnęła. - Nawet mnie nie denerwuj…choreografie przygotowałyśmy już 5 dni temu, więc masz z głowy, od tamtej pory ja siedzę nad kawałkami, gdzie Ty łazisz i zastanawiasz się jakie wziąć ciuchy - mój ton głosu zmieniał się na coraz bardziej poważny - dziewczyno! Będziemy na pustkowiu! Nie na Broadway’u! - zdenerwowana krzyknęłam na przyjaciółkę unosząc ręce do góry. - Nie chcę się z Tobą kłócić więc wychodzę - oznajmiła Emma wstając z kanapy i kierując się do wyjścia - mam nadzieję, że jak wrócę za godzinę, to już zdążysz ochłonąć - dodała zakładając trampki i wyszła. - Ugh! ;/ - rzuciłam długopisem w drzwi, kiedy już się zamknęły.
I niestety, teraz musiałam się podnieść z kanapy i po niego pójść…brawo… Moje zdenerwowanie sięgało zenitu, ale nie ma co się dziwić. Jutro zaczyna się obóz dla młodzieży, w którym uczestniczyć będą dzieciaki z bogatych rodzin, więc każdy będzie wymagał programu i lekcji na najwyższym poziomie. Przecież nie pojadę tam i nie będę uczyła tych nastolatków śpiewać gamy z solmizacją. Co prawda, to co już przygotowałam było naprawdę mega i już nie mogłam doczekać się jutra, ale niestety…jestem osobą, która musi wszystko dopiąć na ostatni guzik, (jeśli tak to mogę ująć) więc wszystko musiało być perfekcyjnie dopięte.
Po godzinie wszystko skończyłam i zabrałam się za drukowanie partytur i tekstów, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi do mieszkania. - I jak? Przeszło Ci? - zapytała brunetka wchodząc do mieszkania. Pewnie jeszcze nie wspominałam, ale mieszkałyśmy z Emmą w całkiem sporym mieszkaniu. Do dyspozycji były dwie identycznie urządzone sypialnie + łazienka i garderoba w każdej sypialni, salon i pokój gościnny. Wszystko w kolorach beżu, bieli, brązu i trochę czerni. Rzucę kilka zdjęć:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Przeszło, dzięki, że pytasz - odpowiedziałam z nutką sarkazmu w głosie - chcesz coś zjeść? Bo właśnie zamówiłam makaron sojowy z krewetkami dla nas - zapytałam chcąc jak najszybciej myśleć o czymś innym, a nie o naszej małej sprzeczce z „rana”. - Wspaniale, bo umieram z głodu - Em usiadła na kanapie w salonie.
Po 30 minutach odebrałyśmy zamówienie i siadłyśmy przy stole, aby skonsumować nasz posiłek. - Gdzie Ty właściwie byłaś? - zapytałam brunetki, która zachłannie pochłaniała stojący przed nią makaron…widać naprawdę była głodna. - Nie powiem, bo będziesz się wkurzała - odpowiedziała delikatnie wycierając usta serwetką. - No gadaj, bo i tak prędzej, czy później się dowiem. - ponagliłam przyjaciółkę i wyciągnęłam dłoń chwytając szklankę z wodą. - Byłam na zakupach, musiałam sobie coś kupić na jutro - powiedziała spoglądając na mnie i czekając na moją reakcję. To dziwne, że nie zauważyłam, jak wniosła zakupy do mieszkania. - nie bądź zła - dodała od razu. - Pff - wzruszyłam ramionami - przestań, nie jestem jakąś sztywniarą, żeby być złą za coś takiego - odpowiedziałam kończąc powoli swój obiad i przewracając oczami. - Nie jesteś sztywniarą Chloe? No polemizowałabym - zachichotała brunetka wstając od stołu. - Bo zaraz pożałuję, że nie jestem zła - odpowiedziałam podchodząc do niej, próbując patrzeć na nią morderczym wzrokiem i wrzucając puste pojemniki do kosza. - Dobrze, już…nie jesteś sztywniarą - uniosła ręce w geście obronnym, siadając na kanapie - może troszkę, ale jesteśmy na dobrej drodze by to zmienić - dodała z triumfalnym uśmiechem. - Wiesz co? Nie skomentuję tego. A teraz pokaż mi co kupiłaś - chciałam zakończyć tę dziwną dyskusję o mnie jak najszybciej - Właściwie to po co chcesz się tak stroić, skoro wiesz, gdzie jedziemy? - dodałam pytanie patrząc, jak Emma z dumą wypakowuje nowe ubrania z toreb. - Moja droga Chloe…- zaczęła - Ty chyba nie wiesz, że będziemy jedynymi dziewczynami wśród instruktorów na tym obozie, no nie licząc żony kierownika, pani Wonder. Nie wiem jak Ty, ale ja mam już prawie 24 lata, zresztą tak jak Ty i potrzebuję kogoś, kto zapełni pustkę w moim „sercu” - ten ostatni wyraz zamknęła obrazowo w cudzysłów, uśmiechając się łobuzersko i już wiedziałam co ma na myśli…mały zboczuszek - a nóż może trafi mi się jakiś fajny gitarzysta lub wokalista, kto wie - mówiła…Emma była szalona, ostatniego chłopaka miała jakieś 2 miesiące temu i zerwała z nim, ponieważ, jak to ujęła „był zbyt nudny, nie zaskakiwał jej niczym szczególnym”. - Więc muszę jakoś wyglądać kochana, co Tobie również radzę, bo przy twojej urodzie i figurze dziwie się, że od Brian’a nie miałaś jeszcze nikogo.
Brian…byliśmy razem 1,5 roku. Poznaliśmy się w collegu na drugim roku, kiedy odbywały się warsztaty z tańca nowoczesnego dla dzieci. Zapisaliśmy się jako wolontariusze/nauczyciele. Brian był (jest) świetnym tancerzem. Miał niesamowite podejście do dzieciaków, co oprócz jego pięknych niebieskich oczu przyciągnęło mnie do niego. Byłąm w nim bardzo zakochana…był moim PIERWSZYM chłopakiem, razem organizowaliśmy warsztaty taneczne dla młodzieży, jak i rozrywkowo, dla siebie tańczyliśmy street dance czy modern jazz - mieszaliśmy różne gatunki, to było wspaniałe...ale niestety…na początku 4 roku postanowił się ze mną rozstać, z powodu dobrej oferty pracy jako choreograf w Londynie. Stwierdził, że nie może rezygnować z marzeń na rzecz związku ze mną…rozumiecie to? I wtedy moje serce pękło. Postanowiłam, że już nigdy nie zauroczę się w artyście. Minęło trochę czasu, zamin totalniw wyleczyłam się z Brian'a. - Wiesz Emma, że właśnie przez wspomnianego przez Ciebie Brian’a skończyłam z artystami, a na takim obozie będą sami artyści, więc sorry, ale nawet jeśli byłaby to największa gwiazda muzyki POP to podziękuję. - burknęłam i poszłam zła do swojego pokoju.
Wiem, że moja przyjaciółka chce dla mnie dobrze i nie byłam na nią zła…byłam zła, bo po prostu wróciły dawne wspomnienia, do których nie chciałam już wracać. Usiadłam na swoim łóżku podkulając kolana i opierając na nich podbródek. Chciałam pozbyć się negatywnych myśli więc włączyłam sobie najnowszy album Bruno Marsa „24k Magic” i położyłam się na plecach wpatrując się w sufit, snując plany na najbliższe 2 tygodnie na obozie.