Chapter 8

35 1 0
                                    

Chloe:

Minął już tydzień odkąd oficjalnie zostałam panią Magister.
Cudowne uczucie. Nie zmieniło to jakoś efektów mojego życia, ale jednak świadomość tego, że studia pedagogiczne mam już za sobą bardzo mnie satysfakcjonuje…do tego pisanie „mgr” przy nazwisku :D
A co najważniejsze? Jutro wielki dzień przeprowadzki! Wszystkie moje rzeczy mam spakowane i już jutro o 8 rano mój tata odwozi mnie i Emmę do Santa Monica. W prawdzie to tylko 40 min drogi od domu, ale lepiej zawsze na swoim, niż ciągle u rodziców.
Mieszkanie wynajmujemy same, bo raczej nie potrzebujemy nikogo innego, zresztą ledwo wytrzymamy same ze sobą, więc po co męczyć inną, biedną istotę?…
O mieszkaniu może potem…

Przez tę ciągłą naukę i wielogodzinne siedzenie w książkach i notatkach nie miałam czasu na relaks, co w moim słowniku oznacza koncerty w klubach z moimi chłopakami, albo…
Suzuki RM-Z450 - moje ukochane enduro.

…Po porannych przemyśleniach podczas śniadania, dopiłam wodę, którą piję zawsze (czasami nawet zastanawiam się, czy można uzależnić się od wody…można? Jeśli tak, to ja chyba jestem najbardziej uzależnioną osobą na ziemi) i wstając od stołu ruszyłam w kierunku pokoju, gdzie czekał już na mnie przygotowany kombinezon, kask i buty.

Stojąc przy wyprowadzonym na podjazd motocyklu związałam włosy, włożyłam kask i usiadłam odpalając moje dzieciątko…dźwięk tego silnika? nie do opisania.

Ruszyłam przed siebie, a mój cel to Mulholland Park…miałam swoje wzgórze, na które niestety musiałam kawałek wprowadzać mój motocykl, bo tam nie można zbytnio jeździć. Gdy już dojechałam, usiadłam pod drzewem i podziwiałam z góry panoramę Los Angeles…widok przecudowny, zapierający dech w piersiach za każdym razem, kiedy staję i wpatruję się w to co przede mną.

------------------------------------------------------

- Chloe! Wyprowadzasz się, czy jednak zostajesz?! - usłyszałam stłumiony głos mojej mamy dobiegający zza drzwi mojego pokoju.
- Już idę mami! - Zawołałam gdy, zgarniałam z siebie kołdrę i zrzucałam nogi z łóżka, nasuwając na stopy swoje cieplutkie, turkusowe ciapki. - zejdę za 20min! - dodałam zgarniając z krzesła ubrania do przebrania (i kierując się w stronę łazienki.

Prysznic w 5 min? Co to dla mnie.
Ubrałam się w potrzebne rzeczy, rozczesałam włosy, szturchnęłam rzęsy tuszem i byłam gotowa do wyjścia. Tata czekał już na mnie w samochodzie uderzając palcami o kierownicę.

Po drodze zabraliśmy Emm. Kiedy wszystkie bagaże znalazły się w aucie, miałam wrażenie, że samochód nie ruszy z przeciążenia, a miałyśmy ze sobą tylko ciuchy, kosmetyki, bo reszta rzeczy miała dojechać wynajętym autem, razem z zakupionymi przez nas meblami.

Po 40 minutach byłyśmy na miejscu…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Justin:

Ten tydzień minął mi naprawdę szybko. Wczoraj zagrałem mini koncert akustyczny w jednej z moich ulubionych klubokawiarni. Dan jak zwykle stanął na wysokości zadania, właśnie dlatego jest moim ulubionym gitarzystą. Nie wyobrażam sobie jakiegoś koncertu bez niego, na pewnie nie akustycznego. Dan - długowłosy brunet - to mój najlepszy przyjaciel. Zawsze mogę na niego liczyć w kwestii muzyki, jak i w sprawach prywatnych.

Postanowiłem pojechać dzisiaj do rodziców, bo miałem dla Jazzy pewną informację do przekazania…

- Naprawdę przyjedziesz?! - krzyknęła pełna euforii dziewczyna, rzucając mi się na szyję.
- Przyjadę, ale tylko na 3 dni, wiesz, że mam masę pracy, ale postanowiłem na te kilka dni wyrwać się dla Ciebie - odpowiedziałem siostrze, uwalniając się z jej uścisku i stawiając na podłodze w salonie.
- Tylko jeden warunek - dodałem po chwili.
- Cokolwiek zechcesz - odparła szatynka, wtulając się w mój bok.
- Nikt o tym nie wie. Ani przed moim przyjazdem, ani po nim. - odsunąłem od siebie siostrę, aby mogła na mnie spojrzeć i zrozumieć, że poważnie podchodzę do tej sprawy - Nie chcę, aby zgraja dziennikarzy i paparazzi rzuciła się na mnie i tym bardziej na resztę dzieciaków na obozie. - kończąc zdanie szturchnąłem jej mały nos.
- Obiecuję Jus! Buzia na kłódkę! - wykonała charakterystyczny gest zamykania buzi na klucz, który potem „wyrzuciła” za plecy. - Jesteś najlepszy!! - dodała ponownie zamykając mnie w silnym uścisku. No nie wiedziałem, że ta mała może mieć w sobie tyle krzepy.
- Wiem mała - mrugnąłem do niej i udałem się do swojego pokoju w domu rodziców, aby wykonać parę telefonów w sprawie tego obozu.

- Myślisz, że to dobry pomysł młody? - usłyszałem w słuchawce
- Tak, nie martw się Scooter. Zresztą obiecałem jej, nie mogę jej zawieźć… oprócz mamy, to najważniejsza kobieta w moim życiu - zkwitowałem.
- No wiesz Bieber, gdybyś chciał, to mógłbyś sobie znaleźć jeszcze jedną najważniejszą - skomentował rozbawiony Scooter, a ja wyczułem ten jego sarkazm w głosie, nawet przez telefon.
- Dobra, dobra, już Ty się o to nie martw. Czasy zabaw w panienki na jedną, czy dwie noce mam za sobą…fakt faktem korci mnie, żeby znowu trochę odlecieć, ale sam dobrze wiesz czym to się kończy…- zaśmiałem się do słuchawki - mam nadzieję, że załatwisz wszystko o co Cię prosiłem?
- Tak, masz to jak w banku - odpowiedział już poważnym tonem mój manager.
- Dzięki. W takim razie do jutra, będę ok 12 w południe.
- Na razie młody. - rzucił na koniec.

Rozłączyłem się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chloe:

Rzuciłam się zmęczona na łóżko i jakiś czas wpatrywałam się w sufit „Za 1,5 tygodnia ten obóz dla młodzieży…muszę wymyślić jakiś program” - pomyślałam. „Muszę wybrać piosenki, rozpisać na głosy i ułożyć Em choreografię…nie będzie lekko, ale uwielbiam to robić”

Czułam, że moje powieki stają się coraz cięższe, więc pozwoliłam im swobodnie opaść i odpłynęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Justin:

Rzuciłem się zmęczony na łóżko i jakiś czas wpatrywałem się w sufit „Za 1,5 tygodnia ten obóz dla młodzieży…muszę intensywniej pracować nad moimi materiałami, żeby się wyrwać na te kilka dni” - pomyślałem. „ Wiem, że żadna to rozrywka prowadzić jakieś warsztaty muzyczne dla nastolatków, ale zrobię wszystko, żeby moja mała Jazzy była zadowolona…zresztą, praca z muzyką - mje ulubione zajęcie”

Zamknąłem oczy i zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

8! - jest :D mam nadzieję, że w miare fajnie się wam czyta to opowiadanie.

Nie mam talentu literackiego, więc nie umiem jakoś pięknie budowaç zdań, wybaczcie.

Do następnego.

Gwiazdkujcie i komentujcie, żebym wiedziała, czy to pisanie ma sens.

Cześć i czołem.
polcia.

You are my destination. |J.B| ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz