Do you dare to look him right in the eyes?
YeahWędrowałam powolnie wzrokiem po wszyskich ludziach, którzy w ekspresowym tempie wypełnili większość piętra. Uznając, że i tak nikogo tu nie znam oprócz samych "organizatorów" imprezy spojrzałam na swoją dłoń, w której dostrzec mogłam wypełnioną po brzegi szklankę z sokiem limonkowym. Nie widziałam sensu w siedzeniu tutaj, biorąc pod uwagę, że od poprzedniej, ta nie różniła się absolutnie niczym.
Kelsey zaciągała mnie na parkiet minimum sześć razy. Gdy dotarło do niej, że za każdym razem moja odpowiedz brzmiała 'nie', odpuściła obierając sobie za cel mojego brata. Za każdym razem kiedy planuje zacząć ten temat i dowiedzieć się więcej co jest między nimi, szlag to wszystko trafia.
Reszta chłopaków porozstawiana była po całym budynku robiąc wszelkie 'Bóg-wie-co'.
Jednym z plusów całej tej farsy była całkiem w porządku muzyka. Nie była męcząca i nie dudniła jak zazwyczaj. Była bardziej znośna i nawet udało mi się rozpoznać kilka utworów.
Jeśli ktokolwiek chce wiedzieć co robił w tym czasie Brązowooki to, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, trzymał swoje szerokie i umięśnione jak cholera ramiona wokół mojego drobnego ciała.-Jesteś nadmiernie spokojna- powiedział odrobine bliżej tak, aby mieć pewność, że go słyszałam. Uniosłam brwi odchylając się lekko, tym samym powodując, że mój kark zderzył się z jego klatką. Teraz byłam cała otoczona jego ciałem. Wyglądaliśmy jak para. Mimo, że oczywiście nią nie byliśmy.
-Nie za bardzo mam ochotę na imprezowanie - krótko odpowiedziałam zbierając dość spory łyk soku.
-Mówisz tak za każdym, autentycznie za każdym razem. Jak możesz nie tańczyć, kiedy muzyka o mało co nie wybije nam okien ? Nie pić, kiedy w kuchni dostępny masz każdy alkoholu oraz nie wyluzować się, kiedy masz wakacje i milion możliwości na spędzanie wolnego czasu ?- wyliczał wszystko na palcach. Jakby bał się, że o czymś zapomni.
-Po prostu nie uważam upijanie się i ocieranie o siebie na środku parkietu, wsród wszyskich ludzi za atrakcyjnie "spędzanie wolnego czasu" - wzruszyłam ramionami i dalej sączyłam napój.
-Jeśli nie chcesz na środku i przy świadkach to wystarczy, że mi o tym powiesz. Wizja nas samych jeszcze bardziej mi pasuje.- wcale nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, ze ma na twarzy ten zarozumiały uśmiech.
Zaśmiałam się sztucznie. Zamachnęłam swoim łokciem i lekko szturchnęłam go w bok. - Zboczeniec.
-Ał, ał - wydukał oskarżycielsko. Mimo, że obydwoje wiedzieliśmy, że zrobiłam to lekko. Poza tym, jego ciało to czasem pieprzona zbroja.
-Bawimy się! - wykrzyczał śpiewnie John stojąc przed nami z rozłożonymi do góry rękami. Czerwony kubek błysnął mi przed oczami sugerując to, ze jest pijany. Chłopak podskoczył dwa razy i ukłonił się. Jego nogi tak się plątały, że przez moment myślałam, ze rozbije sobie głowę o stojącą obok komodę.
-Jesteś najebany - zaśmiał się Justin wychodząc zza moich pleców. Ustał obok niego i dokładnie mu się przyglądał. Szerze powiedziawszy widok Johna, odpowiedzialnego, zawsze miłego i trzeźwo myślącego, stojącego teraz o siłach mojego, tfu, blondyna był dość dziwny.
Ponownie chciał coś powiedzieć, ale został uprzedzony.- dobra, wszystko wiemy. Chodź, idziemy spać.- złapał go za ramię i powoli wprowadzał go na górę, uważając, by na żadnym schodku nie wybił sobie zębów.
Weszłam do kuchni z zamiarem dolania sobie czegoś do picia. Poprzedni sok był dobry i nie był zanadto słodki, wiec ponownie ląduje w mojej szklance. Odwróciłam się, by wrócić na poprzednie miejsce, ale bezskutecznie. Całym ciałem wpadłam na długonogą dziewczynę. W ostatniej chwili moja ręka mocniej ścisnęła szklankę, dzięki czemu nie rozlałam ani na siebie ani na nią.
-Jak ty chodzisz ? - spytała patrząc na mnie wzrokiem, który gdyby tylko mógł, powaliłby mnie na ziemię i podduszał. Te same duże i zarysowane kredką oczy, te same obcisłe ubrania, które zakrywają zbyt małą cześć jej ciała oraz podkreślone prawie że neonowym kolorem usta. Tak, to ona. Ta sama co ostatnio. Zazdrość ścisnęła mój żołądek jak tylko widok Justina i jej uwieszonej jak roślina na jego szyi lub chodzącej w jego ubraniach błysnął mi przed oczami. Wow, robisz z nim teraz dokładnie to samo co ona, idiotko.
-Mogę wiedzieć kto cie tu wpuścił ? - spytałam zwykłym, znudzonym głosem. Nie sądzę, żeby to blondyn ją zaprosił biorąc pod uwagę naszą sytuacje, czy jakkolwiek by to nazwać.
-Justin. - stwierdziła głosem jakby to była najbardziej oczywista rzecz. Zawinęła kosmyk swoich włosów na palec i oczekiwała odpowiedzi. Co jeśli Justin zadzwonił po nią, bo ja nie byłam wystarczająca ?
-Przesuń się.
Weszłam na górę szukając, o tak, właśnie jego. Nie było go na dolę wsród wszystkich, wiec może nadal zajmuje się pijanym Johnem. Jak na zawołanie Brązowooki wychodzi z pokoju i delikatnie, prawie, że bezdźwięcznie zamyka drzwi.
-Nie było mnie maksymalnie dziesięć minut, a ty już mnie szukasz ? - spytał, a raczej zaśmiał się zarzucając swoje rękę na moje ramie. Szliśmy tak moment póki nie odwróciłam się i oskarżycielsko nie dźgnęłam go palcem w sam środek klatki.
-Dlaczego ona tu jest ? - założyłam ręce na biodra. Nie wiem, czy dobrze robie pokazując to, że jestem zazdrosna, ale nie chce tej plączącej się dookoła 'nie-pamietam-jak-ma-na-imię' dziewczyny.
-Kto ? - spytał. Boże ześlij chociaż jeden, niewinny piorun.
Pociągnęłam go za rękę w dół schodów. Odnajdując ją z łatwością, ponieważ ten kolor włosów widać mniej więcej z kilometra, wskazałam na nią palcem.
-Nie wiem, ja za chuja jej tu nie zapraszałem.
-O Boże. - jęknęłam sfrustrowana. Mogłam wpaść na to, że robi to specjalnie. Śmiech chłopaka wypełnił drobną przestrzeń miedzy nami. Przyciągnął mnie bliżej pozostawiając nasze twarze kilka milimetrów od siebie.
-Nie mam zamiaru nakłaniać cię do zemsty, czy coś, ale ona to widzi, wiesz ? - spytał retorycznie Justin, a ja bez najmniejszego zastanowienia się złączyłam nasze usta. Nie chciałam się zemścić. Chciałam pokazać jej jedynie jak blisko z nim jestem.
-Mmm, pod wpływem zazdrości całujesz jeszcze lepiej. Musze dawać ci do tego powody ?
-Przestań, wcale nie jestem zazdrosna. - zaśmiałam się wiedząc jaka jest prawda. Nie dopuszczę jej do niego, amen.
***
-Czy to dobry pomysł ? No wiesz, zostawiać ich samych. - spytałam kiedy wolnym krokiem szliśmy wzdłuż bocznej drogi. Było ciemno, a dookoła były same lasy. Gwizdy razem z księżycem ozdabiały czarne niebo, dając tym samym więcej światła.
-Jak wrócimy do miasta, nadal będziesz z nami mieszkał ? - spytałam machając delikatnie naszymi załączonymi dłońmi.
-Remont już prawie się kończy, wiec niedługo bede musiał wracać do siebie. - zatrzymał się stojąc kilka centymetrów ode mnie. - A co ?
-Nic. - wzruszyłam ramionami. - lubiłam mieć cię jako współlokatora.
Uśmiech widniał na jego, jak i zarówno na mojej twarzy. Jego oczy świeciły niczym małe kropelki wody, a ciepłe dłonie tym razem, zjechały z bioder nieco niżej.
-Też nie jesteś najgorsza. - wytknął mi język, ale momentalnie schował go, gdy na niego spojrzałam.
-Pocałuj mnie - zażądałam stając na palcach. Jego usta zderzyły się z moimi. Byliśmy w tym zgrani i pełni pożądania. Jak to możliwe, że każdy pocałunek z tym chłopakiem odczuwam, jakby był tym pierwszym ?
•dostanę od ciebie jedną ✨ ?•
CZYTASZ
Brother's Friend | Bieber
Fanfiction"Desperacko pragnęła miłości, równie desperacko udając, że wcale jej nie potrzebuje" Charlotte Nieszyn Jasińska