-Powinniśmy wracać inaczej wysadzą ten dom w powietrze- zaśmiałam się kiedy pokonywaliśmy kolejne metry.
-Masz rację.- przyznał, bawiąc się moimi palcami u prawej ręki.
Nie sądziłam, że bede w stanie przejść taki duży kawałek, biorąc pod uwagę las i ciemność jaka nas otaczała. Zawróciliśmy, do domu, by sprawdzić w jaki stanie jest reszta.
-Słyszałeś to ?- powiedziałam podchodząc bliżej niego.- Słyszałam szelest.
-Nie żartuj sobie, jesteś kiepska w udawaniu.- zaśmiał się kpiąco. Moja twarz ciagle wyrażała strach, a ja sama nasłuchiwałam, czy oby napewno się nie przesłyszałam.
-Justin to nie są, kurwa, żarty.- skarciłam go zatrzymując się. Chłopak zrobił to samo i znudzony rozejrzał się dookoła. Stałam i mocno trzymałam jego ramię. Nie wydawało mi się to, słyszałam szelest i jestem pewna, że nie jesteśmy tu sami. Jednocześnie starałam się uspokoić i oczywiście z marny skutkiem nie popadać w paranoję, wmawiając sobie obecność jakiegoś zwierzęcia.
Ponownie usłyszałam szelest i tym razem Justin również to zrobił.
-Poczekaj tutaj, rozejrzę się.- powiedział i odszedł. Czy to właśnie nie w horrorach jakiś głupek, który zgrywa odważnego idzie zobaczyć co jest źrodłem dźwięku ? Tak, chyba tak i z tego co pamietam, zawsze kończy się to tragicznie.
-Justin ?- spytałam po paru minutach samotnego wyczekiwania. Nie bałam się, lecz byłam kurewsko przerażona. Słysząc szuranie butów kamień spadł mi z serca. Nie martwcie się, tylko chwilowo czułam ulgę. To nie były kroki jednej osoby, ale minimum dwójki. Cofnęłam się natychmiast zatapiając swoją sylwetkę w krzakach. Gałęzie wbijały się w każdy centymetr ciała, ale nie mogłam się ani ruszyć, ani wyjść tym samym ujawniając swoją kryjówkę.
-Są tu, kurwa słyszałem go. Pierdolony Biebier zawsze się wykręca i tym razem nie ucieknie.- zatrzymał- ale umrze-powiedział jeden świecąc latarką po przeciwnej stronie drogi. Przyłożyłam swoją dłoń do ust chcąc powstrzymać jakikolwiek głośniejszy dźwięk. Byłam sparaliżowana i wiedziałam, że to nie są zwykli chłopacy spacerujący i podziwiający naturę.
Gdzie jest Justin ?
Justin
Przeszedłem dobre dwadzieścia metrów wgłąb lasu, ale nikogo nie zauważyłem. Rozejrzałem się dokładnie po raz ostatni i kiedy byłem pewny, że źrodłem dźwięku było jedynie jakieś zwierze, zawróciłem.
Wyszedłem na drogę, na której jeszcze kilka minut temu stała dziewczyna.-Clarissa ?- spytałem pustą przestrzeń. Odwróciłem się i widząc dwójkę chłopaków zaciekle czegoś szukających zrozumiałem.
Gdzie ona jest, do kurwy.
Lekki, prawie, że niewidzialny ruch z prawej strony przykuł moją uwagę. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że się ukryła. Podszedłem bliżej niej, mając nadzieje, że żadne z tych fiutów, których zabije, nie wpadnie na pomysł, żeby się odwrocić. Inaczej byłoby słabo. Nie mam przy sobie nic oprócz telefonu, a tym nie bede w stanie nas bronić.
Podszedłem na tyle blisko, aby mogła mnie usłyszeć.-Jeśli doliczę do trzech, biegniemy dobrze ?
Pokiwała głową, a ja zacząłem odliczać.
Jeden
Dwa-Trzy
Złapałem ją za rękę i jak najszybciej mogliśmy, zaczęliśmy biec. Trwało to ponad kilkanaście minut zanim zatrzymalismy się przed wejściem do domu.
-Jesteś cała ?- spytałem, ale kiedy zauważyłem błysk łez w jej oczach, zrozumiałem jak bardzo się bała. Przytuliłem ją mocno.- Jestem z Tobą.
-Justincotobylizaludzieonipowiedzieliże- nawijała niczym maszyna, tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć ostatnich wyrazów.
-Co powiedzieli ? Kochanie spokojnie- uspokoiłem ją.
-Powiedzieli, że umrzesz.
Jej oczy ponownie się zaszkliły i tracąc świadomość bezwładnie na mnie opadła.
Zaczyna się to, czego chciałem uniknąć.
CZYTASZ
Brother's Friend | Bieber
Фанфик"Desperacko pragnęła miłości, równie desperacko udając, że wcale jej nie potrzebuje" Charlotte Nieszyn Jasińska