Clarissa's POV
Po uszykowaniu jedzenia, w końcu mogłam zając miejsce i trochę się wyluzować. Chce pokazać Shawn'owi, że nie jestem nudną siostrą i umiem się dobrze bawić. Kelsey pomaga w rozstawieniu wszystkiego na stole wraz z Johnem, Max i Justin próbują rozpalić grilla, co nie za bardzo im wychodzi.
-Pierdole to w dupę, mam dość.- jęczy Justin i odkłada worek węgla obok jednej z nóżek grilla.
-Amatorzy.- kręcę głowa i wstaje do nich po drodze łapiąc rozpałkę.- Odejdź.
-Nie udawaj sprytnej młoda.- poucza mnie blondyn na co ja automatycznie się prostuje i palcem wskazuje na ogień, który powoli się rozprzestrzenia. Jego oczy otwierają się nieco szerzej a ja cicho się śmieje.
-Jestem młodsza tylko o rok.- wzruszając ramionami podeszłam do stolika i łapiąc wódkę nalałam ją do kieliszka i wypiłam jednym haustem. Czuje wzrok wszystkich zebranych na tarasie na co pytająco podnoszę brem.- No co ? Przecież musze z wami jakoś wytrzymać, a to..- wskazuje na kieliszek.- jest do tego niezbędne.
***
Siadając z impetem na bujaczkę oddaloną od domku wpatruje się w ciemne, pełne od gwiazd niebo.
-Wszystko okej?- spytała osoba siadająca obok. Spuszczając wzrok z gwiazd przeniosłam go na siedzącą obok Kelsey. Na jej twarzy widnieje delikatny uśmiech.
-W porządku.- mówię i mocniej odpycham się nogami, by wprawić bujaczkę w ruch.
-To było nasze ulubione miejsce, pamiętasz ?- spytała dziewczyna a ja cicho się zaśmiałam kiwając głową.- uwielbiam ten domek. Czuje się tu jak członek waszej rodziny.
-Przecież nim jesteś.- odparłam jakby to była najoczywistsza rzecz.
-Jesteśmy najlepsze.- zaśmiała się i wtuliła swoje ciało w moje.
***
-Gdzie was wywiało ?- spytał Max nakładając warzywną sałatkę na talerz. Wszyscy siedzieli przy stole, a ich wzrok wypalał w nas dziury.
-Byłyśmy się przejść, tęskniłeś ? - wzruszyłam ramionami i usiadłam na jednym w wolnych miejsc.
-Żałujcie ze nie widzieliście jak Shawn sparingował się z Johnem. Obydwoje są w tym beznadziejni, wiec mogliśmy się chociaż pośmiać.- Wszyscy oprócz wcześniej wspomnianej dwójki wybuchła śmiechem.
-Jeszcze zobaczymy.- wskazał ostrzegawczo na Johna, a ten jedynie uniósł ręce w obronnym geście.
-Na dziś mi starczy, stary. O mało płuca nie wyplułem.- wysapał zmęczony.
-Jesteście jak dzieci.-wypaliłam i pożałowałam czując jak John podnosi mnie do góry. W najmniejszym stopniu nie wzruszyły go moje pieści walące w jego plecy. Co za czub.
-Odwołaj to i jesteś wolna.
-Nie ? Przecież mam racje.- chłopak spojrzał się na mnie wyzywająco, a ja zrozumiałam ze nie żartuje. Bez zastanowienia zaczął szybko obracać się dookoła.
CZYTASZ
Brother's Friend | Bieber
Fanfic"Desperacko pragnęła miłości, równie desperacko udając, że wcale jej nie potrzebuje" Charlotte Nieszyn Jasińska