Don't be afraid
Close your eyes
Let me take you to places
That you've never been tonight-Idioto, serio myślisz, że to zjem ?- spytałam retorycznie patrząc z obrzydzeniem na puszkę z rybną konserwą, która widniała przed moją twarzą.
-Chyba nie masz wyjścia.- nienawidzę kiedy mówi do mnie swoim sarkastycznym głosem, bo rośnie we mnie jedynie chęć mordu.
- Daj to- wyrwałam wcześniej wspomnianą puszkę z dłoni brata i łapiąc za wieczko, lekko je uchyliłam, a obleśny odór ryb doleciał do mojego nosa. To jest obrzydliwe i nie rozumiem jak ludzie mogą to jeść.- Jak tylko cie wylosuje, pijesz wodę z sedesu, obiecuje ci to.
Jego głośny śmiech w tle wcale nie pomagał, a raczej doprowadzał do szału. Wzrok wszystkich siedzących w okręgu zwrócony był na mnie. Na twarzach niektórych mogłam zobaczyć zniesmaczenie, na innych współczucie, a na kolejnych rozbawienie. Bardzo śmieszne. Nie trzymając tego w nieskończoność złapałam za podany mi widelec i nabiłam na niego kawałek sardynki. Mała miseczka asekurowała moje odruchy wymiotne leżąc sobie spokojnie między moimi nogami. Szybko zbliżyłam do siebie kawałek rybnego mięsa, po chwili pakując go do buzi.
Nie liczcie na to, że to połknęłam. Zawartość moich ust skończyła w zbawiennej misce. Fuj.
-Super śmieszne.- skomentowałam śmiejących się chłopaków. Justin poklepał mnie pokrzepiająco po udzie, ale widziałam jak powstrzymuje się od wybuchu- Nawet ty - Zmroziłam go spojrzeniem i złapałam za butelkę, by wprawić ją w ruch.
John
-Pytanie.- wyprzedził mnie zanim jeszcze zdążyłam wydusić z siebie słowo.
-Zrobiłeś w życiu co inni ci wypominają ?
Sama nie wiem czemu akurat takie pytanie mu dałam. Jestem mało kreatywna i wymyślanie tych bzdur sprawia mi drobny kłopot, ale częste podpowiedzi ze strony pozostałych w pewnym stopniu ułatwiają sprawę.
-O nie.- jęknął, gdy Justin wraz z Oscarem burknęli coś pod nosem po czym zaczęli się śmiać.- Byłem kiedyś na imprezie i poznałem taką Brendy. Chciałem tylko zamówić drinka, a laska przy barze pomyślała, że to o niej. Zaproponowała mi prywatny taniec i inne...rzeczy. Nie była brzydka ani nic, no i wyszło jak wyszło.
-Nie wierze.
Oscar poklepał chłopaka po ramieniu, a reszta nie kryła się z rozbawieniem. Zrobiło mi się go szkoda, kiedy wszyscy sobie z tego drwili. Przeszło mi jednak kiedy on sam zaczął się z tego śmiać.
-Wolisz colę czy sok jabłkowy ?
-Sok, dziękuje - odpowiedziałam łapiąc karton i upijając z niego kilka większych łyków wyszłam na taras.
Wieczorne powietrze uderzyło we mnie tym samym rozluźniając moje mięśnie. Na dworze było już ciemno i jedyne co mogłam zobaczyć to duży, okrągły księżyc i ogrodowe lampki, które swoją drogą chroniły od kompletnego mroku.
-Dobrze się z nami bawisz ?- spytał blondyn i otulił mnie przyjemnie swoimi ramionami.
-Pomijając to jak plułam do miski, jest super.
-Śpij u mnie.- wycedził nagle, gdy wypowiedziałam ostatnie słowo. Spojrzałam na niego i zatapiając wzrok w intensywność jego oczu, czekałam aż powie coś więcej.- Kelsey nie jest mała, da sobie radę. Ja juz nie.
Jego usta spotkały się z moją ciepłą skórą na szyi, przez co o mało nie upadłam. Zdążył zauważyć kątem oka jak ten gest na mnie zadziałał, bo już po chwili jego ręce odnalazły moje pośladki. Delikatnie je ścisnął, a ja ciągle walczyłam ze sobą, aby nie poddać się przyjemności. Nawet nie wiecie jakie to ciężkie.
-Śpij u mnie.
Powtórzył nieco bardziej stanowczo, a ja ukazując swoją słabość pokiwałam głową, że się zgadzam. Nie osądzajcie mnie za to.
-Dwa diabełki.- zaśmiał się Sam podpalając papierosa, którego przed sekunda wsadził sobie miedzy wargi. Wypuścił gęsty kłąb dymu, a ja po wyrazie twarzy mogłam odczytać jak bardzo tego potrzebował.
Nie zmieniło to jednak faktu, że zażenowana schowałam głowę w klatkę chłopaka. Nie lubię aż tak intensywnie wyrażać swoich uczuć w obecności osób trzecich.
-Nie gracie już ?- spytał odkręcając się do palącego chłopaka.
-Shawn poszedł gdzieś z jej przyjaciółką, więc..
-Z Kelsey. - poprawiłam go.
-Właśnie, wy też zniknęliście. Nie będziemy jak pieprzone cioty grać w butelkę we troje, to bez sensu.
-Racja, swoją drogą jest już późno, a ja jestem zmęczony.
-Ja to samo stary.
-Dobra to idziemy.- łapiąc jednego bucha od chłopaka, blondyn pociągnął mnie za sobą wprost do pokoju. Kopnięciem zamknął drzwi i odwrócił się w moją stronę. Wszystkie włosy zarzucone miał na jedną stronę, oczy odbijały światło nocnej lampki, a ja sama jak idiotka mu się przyglądam.
-Chyba nam przerwali
Podchodząc bliżej oblizał usta i łapiąc się kurczowo mojego biodra, przysunął do siebie. Temperatura w pomieszczeniu diametralnie podskoczyła, tak samo jak moje ciśnienie.
-Justin oni są za ścianą.- szepnęłam blokując jego próbę pocałowania mnie.
-Może ich czegoś nauczymy.- wzruszył ramionami i wcześniej lekko się uśmiechając wpił się w moje usta. Oparłam swoje dłonie na jego ramionach w momencie, w którym poczułam jak unosi mnie do góry.- Nie masz się czego bać mała.
Serce biło mi nie na myśl, że będzie to mój prawdziwy pierwszy raz z blondynem, lecz z powodu jego bliskości. Wysyłał po przez dotyk do mojego ciała masę dreszczy. Obydwoje w tej chwili chcieliśmy być ze sobą jak najbliżej się da.
-Zaopiekuje się tobą
Położył mnie delikatnie na łożku, by następnie zdjąć przez głowę swoją koszulkę. Dotykając dłońmi jego ciepłego ciała tym razem ja skłonna byłam go pocałować, nie gotowa na to co miało się za chwilę wydarzyć.
💓przeczytałeś/aś = daj gwiazdkę 💓
CZYTASZ
Brother's Friend | Bieber
Fanfic"Desperacko pragnęła miłości, równie desperacko udając, że wcale jej nie potrzebuje" Charlotte Nieszyn Jasińska