11. Wróciłeś.

244 17 1
                                    



Clarissa's POV

Wychodząc z domu i wsiadając do samochodu Harrego miałam w głowie ułożony plan na dobrą zabawę i odstawienie problemów z moim bratem na bok. Jednak jeśli mam być szczera, nic nie pomaga mi w jakimkolwiek odstresowaniu się. Sama impreza jest naprawdę swietnie zorganizowana, a ludzi jest  pełno i wyraźnie wszyscy dobrze się bawią. Na początku miałam upić się razem z Kelsey, ale moje racjonalne myślenie wróciło, oświadczając, że alkohol w niczym mi nie pomoże. Słuchając go skończyłam na dwóch ciekawie przyszykowanych drinkach. Czego nie mogę powiedzieć o Kelsey, która tańczy na parkiecie wstawiona. Oczywiście cały czas mam ją na oku.

Rozglądam się dookoła opata o framugę jednych z drzwi i widząc Harrego idącego w moja stronę, odrywam się od drewna i posyłam mu szeroki uśmiech. Nigdy nie przywiązywałam dużej wagi do  jego wyglądu, ale jeśli mam być szczera to jest całkiem przystojny. Swoje długie, brązowe włosy zaczesane ma do tylu ukazując ostre kości policzkowe. Zielone tęczówki są jednocześnie namiastką ciepła, ale i  chłodu.

Widząc, że jest juz obok postanawiam zakończyć moje obserwacje, nie chcąc wyjść na idiotkę.

-Dobrze się bawisz ?- spytał, a raczej krzyknął mi do ucha.

-Muzyka nie jest aż tak głośna, Harry. Jeszcze chce słyszeć i tak, dobrze się bawię niańczący nasza Kelsey.- wywracamy oczami, lecz po chwili moje usta znowu wykrzywiają się w uśmiechu.

-Hmm..- mruczy pocierając brodę tak, by wyglądało ze myśli.- Co powiesz na...taniec!- pstryka palcami jakby wpadł na super pomysł. Głupek.

Patrze przez sekundę na niego i potakuje głową. Zielonooki łapie mnie za dłoń i ciągnie na kolorowy parkiet. Okej, kolorowe światła, miejsce dla Dj i barek. Jakim cholernym cudem, licealista ma pieniądze na takie rzeczy ?

***

-Moje nogi chyba odpadają.- zaśmiałam się wsiadając do taksówki. W odpowiedzi dostałam śmiech mojego towarzysza, który wpakował się za mną na tył pojazdu.

Po przetańczonej dosłownie całej imprezie i kilku przerwach na drinka  wreszcie mogłam usiąść i odpocząć. Oczywiście zgadnijcie, czy "rozsądna" Clarissa jest trzeźwa. Otóż, kurwa, znowu nie.

-Jeśli mam b-być szczera to czemu jedziesz ze m-mną ?- spytałam go ciekawa. Mój język odrobine się plątał, no ale sami wiecie jak do tego doszło. Będę się za to sparzyć w piekle.

-Nie chciałem, żebyś wracała w tym stanie sama.- zaśmiał się bez powodu. Wspominałam już, że Harry jest w takim stanie jak ja ?

-Ten pan wyglada na niegroźnego.- wskazałam palcem na taksówkarza, który zapewne przeklina nas w myślach.- Ma fajne wąsy.- dodałam po chwili.
Obydwoje cicho się zaśmialiśmy.

-Jesteśmy na miejscu, dwadzieścia dolarów.- stwierdził zirytowany obserwując nas w przednim lusterku.

Harry podal mu zgnieciony banknot i wyszedł z samochodu pomagając w tym też mi. Na odchodne krzyknął do mężczyzny, by ten nie odjechał, inaczej będzie wracał na pieszo.

Ruszyliśmy przez długi podjazd wprost do domu. Pociągnęłam za klamkę i zdziwiona, że naprawdę są otwarte weszłam w głąb domu, ciagnąć chłopaka za sobą.

Brother's Friend | BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz