17. Sama tego chcialaś

144 11 1
                                    

Nothing's that bad
If it feels good
So you come back
Like I knew you would

Puk, puk, puk

Byłabym szalenie wdzięczna, gdyby osoba bez przerwy pukająca w drewniane drzwi wreszcie sobie odpuściła i poszła. Cały dzień dzisiejszy spędziłam w zamknięciu, telewizor i własna łazienka to chyba najlepsze co może posiadać nastolatka. Dzięki temu z łatwością mogłam unikać Justina, cały mój pomysł dania sobie wzajemnej przestrzeni był całkiem niezły i prosty. Oczywiście do czasu aż jego tyłek wpadł do pomieszczenia.

-Ile chciałaś mnie trzymać za tymi drzwiami ?

Podniosłam monotonnie głowę, wyciszając jednocześnie telewizor i jedynie wzruszyłam ramionami.

-Oprócz słuchu, straciłaś też język ?

Nadal milczałam testując jego cierpliwość. Był na wykończeniu co wywołało u mnie satysfakcjonujący uśmiech i byłabym kłamczuchą mówiąc, że nie umiem być wredna.

-Sama tego chciałaś.

Zanim zdążyłam przetworzyć wypowiedziane przez niego słowa, moje ciało zostało gwałtownie uniesione i wyprowadzone z pokoju. Nie wiem co może strzelić mu do głowy. W domu jedyny dźwięk odbijający się od ścian to moje krzyki, dźwięk moich dłoni uderzających jego plecy i jego śmiech.
Nie wiem czy wspominałam, że śmieje się jak anioł, ale nie sądzę by to był odpowiedni moment na tego typu spostrzeżenia. Halo, przecież on w tym momencie traktuje mnie jak treningowy worek.

Ze mną, nadal uwieszoną na ramieniu, wchodzi do kuchni i sadza na blacie tak, bym nie uderzyła głową o wyżej wiszące kuchenne szafki, no jeszcze tego by mi brakowało. Chłopak przez dłuższy czas rozgląda się, łapię zielony notes po czym zwraca się z powrotem do mnie. Cały ten czas obserwuje go uważnie, by zrozumieć o co mu chodzi. Otwiera zeszyt na odpowiedniej stronie i wręcza go mi.

-Musisz mi w tym pomóc.

Dopiero teraz, gdy spojrzałam na kuchnię zauważyłam panujący w niej syf. Mąka, brudne naczynia, rozlane mleko i coś czego nie umiem zdefiniować. Widzę, że potrzebuje mojej pomocy. Zeskakuje z blatu i łapie za miskę. Kiedy chce rozmieszać drewnianą łyżką znajdujące się w niej ciasto, przyrząd nie przebija się przez nie, ciasto, bynajmniej miało to być ciasto, jest tak twarde jak pokrywa lodowa na stawie.

-Justin, coś Ty z tym zrobił ?

Patrzyłam na niego przez dłuższą chwile po czym uderzyłam w niego swoim gromkim śmiechem. To co zrobił, to jest wyczyn.

-Dlatego potrzebuje twojej pomocy, to całe pieczenie, ja to pierdole.

-Po co w ogóle je robisz ?

-Twoi rodzice jutro wracają i Shawn spytał czy mogę to zrobić.

-Coś słabo Ci to wyszło, kucharzu.

-Bardzo śmieszne.

Może powinnam się cieszyć, że rodzice wracają, ale hej, jestem nastolatką. Przecież perspektywa pustego domu, bez ich męczących zadań i obowiązków spadający na mnie jest dość wygodna.
Nic nie trwa wiecznie, wiec teraz jedyne co mi zostało to wykombinować coś z całym tym wymysłem mojego brata. Nie oszukujmy się, jestem tylko trochę lepsza w gotowaniu od blondyna.

-Mam pomysł.

Z tylnej kieszeni moich spodenek wyjęłam telefon i po wyszukaniu w internecie numeru do jednego z cukierników, rozpoczęłam połączenie.

-W razie jakichkolwiek problemów proszę dzwonić na te numer. Dziękuje bardzo, do widzenia.

-Załatwione. Jutro rano dostarczą nam dwa rodzaje, szarlotka i sernik.

-To było cwane.

-jesteśmy po prostu dobrymi kucharzami.

-Em, zostało tylko jedno..

-----

Po umyciu wszystkich brudnych naczyń, umyciu blatu oraz podłogi i pozbieranie reszty rzeczy, wreszcie odetchnęliśmy.
Chłopak pomógł mi, o dziwo, bez żadnego, zbędnego sprzeciwu. Było miło, dogadywaliśmy się.

-Skończone.

-Doceniam to.

Justin podszedł bliżej i objął moje drobne ciało swoimi ramionami. Zrobi to w delikatny sposób, prawie tak jakby bal się, że mnie udusi. To był miły gest, zdecydowanie mógłby robić tak zawsze.
Trwaliśmy tak do czasu, aż nie usłyszałam dźwięku szuranych kapci. Uwierzcie mi, że nie jestem suką dla innych, bynajmniej nie często, ale ta sytuacja, w której znajdowałam się z blondynem była zbyt idealna by jej nie wykorzystać.

-Uścisk ? To słabe 'dziękuje' z twojej strony, zamieniasz się w małego chłopczyka.

-Żartujesz ? Kto jak kto, ale Ty powinnaś raczej wiedzieć, że nim nie jestem. Hej, przecież spójrz na mnie.

-Mały chłopczyk.

Dalej się z nim drażniłam. Wiedziałam co zrobi, by mi to udowodnić. Miałam racje, dosłownie dziesięć sekund później zderzył się swoimi wargami z moimi. Oczywiście nie obyło się bez motylków w brzuchu, bla, bla. Nie zrobiłam tego, by jedynie ją zdenerwować, chciałam pocałować go odkąd wszedł do mojego pokoju i słowo 'przerażajace' pasuje tu najbardziej. No, bo nie ważne czy jest miły i kochany, czy zachowuje się jak chuj, czy się ze mną kłóci lub żartuje, zawsze znajdę u niego punkt, który doszczętnie mnie roztapia. Jego oczy, uśmiech, skrucha, czy nawet chłód. Każda jego cecha bardziej mnie nakręca sprawiając, że jestem bliska rzuceniu się na niego. Przerażajace jest właśnie to, że w ten sposób ma mnie, mnie owiniętą wokół palca. We wszystkim mu pomagam, doradzam czy nawet wyręczam, co absolutnie działa na moją niekorzyść. Nie powinnam pokazywać swojej słabości. Jednak teraz, na takie wnioski, jest juz zdecydowanie za późno.

-To było lepsze.

-No raczej, że było.

Odsunęłam się od niego i udając zakłopotaną spojrzałam na..., o kurwa kurwa kurwa kurwa. Justin widząc moją zszokowaną minę podążył za osobą, w którą się wpatruje.

-Macie sekundę, że mi to wytłumaczyć.

Brother's Friend | BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz