Camila POV:
-A-Austin? Co ty tu robisz? - Mój głos się łamał. Chłopak był ostatnią osobą, którą chciałaby teraz widzieć. Którą chciałabym widzieć kiedykolwiek.
Poczułam delikatny uścisk na ramieniu, który dodał mi otuchy. Fakt, że Lauren była obok sprawiał, że nie bałam się tak jakbym zapewne się bała gdybym była sam na sam z chłopakiem.
Jego włosy jak zwykle były perfekcyjnie uczesane. Koszula w kratę schowana do spodni i uśmiech na ustach. A w oczach złość. Nic się nie zmienił od momentu jak ostatni raz go widziałam.
-Przyjechałem cię odwiedzić. Nie cieszysz się? - Zrobił krok w naszą stronę. Mój puls przyśpieszył.
Myślałam, że już nigdy go nie spotkam. Tylko tego pragnęłam a teraz on stoi przede mną i zachowuje się tak jakby nic się nie stało. Popatrzyłam na Lauren, która uważnie przyglądała się chłopakowi. Gdy wyczuła mój wzrok zerknęła na mnie. Objęła mnie ramieniem i przyciągnęła do siebie. Właśnie tego w tym momencie potrzebowałam.
-Nie i dobrze o tym wiesz. - Odparłam zdziwiona tym, że mój głos był taki pewny. Chłopak podniósł brwi i przechylił głowę na bok go też to zdziwiło.
-Nie kłamiesz. Mnie nie potrafisz okłamać Mila. - Uśmiechnął się w ten swój okropny sposób. Sposób w jaki zawsze wypowiadał moje imię doprowadzał mnie do odruchów wymiotnych. Nienawidziłam tego, że przez niego czułam się taka słaba. Czułam, że jestem nikim.
-Czego chcesz Austin?
-Tego co zawsze słońce. Tęskniłem za tobą ale ty za mną raczej nie. - Wskazał na Lauren a w jego oczach pojawiła się iskierka nienawiści. Wiedziałam, że to oznacza problemy. Ale nie bałam się go. Nie bałam się ponieważ cały czas obok była Lauren, której obecność dodawała mi siły.
-Nie jesteśmy już razem i wiesz dlaczego. Daj mi spokój. - Powiedziałam mając nadzieje, że sobie pójdzie. Chciałam żeby już odszedł ale czułam, że tak szybko się go teraz nie pozbędę. Wtuliłam się jeszcze bardziej w ciało Lauren. Zauważyłam, że żyła na szyi chłopaka zaczyna pulsować. Widziałam to tak wiele razy, że byłam gotowa na to co mogę zaraz usłyszeć.
-Brakowało ci motyli. - Oznajmił patrząc mi prosto w oczy na co przeszedł mnie nie miły dreszcz. Przy zerwaniu podałam to jako jeden z powodów. Były też inne poważniejsze ale najwidoczniej on zapamiętał ten najmniej ważny.-Jak ci brakowało motyli, to sobie je, kurwa, mogłaś narysować! - Krzyknął a na jego szyi pojawiły się wielkie czerwone plamy wskazujące na to, że to spotkanie może się dobrze nie skończyć.
-Uważaj jak się do niej odzywasz chłopczyku. - Wtrąciła Lauren robiąc jeden krok w stronę chłopaka.
-Bo co mi zrobisz.
-No nie wiem. Zabije cię. - Oznajmiła robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę. Zaczęłam się bać, że Lauren zrobi coś przez co będzie mieć problemy a to będzie moja wina.
-Lo... - Szepnęłam i złapałam ją za rękę splatając nasze palce. Wiedziałam, że to ją powstrzyma przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.
-No proszę. Nasza Mila powstrzyma każdego przed zrobieniem czegoś głupiego ale sama siebie nie umie ochronić. - Parsknął śmiechem. Był rozbawiony całą tą sytuacją bo czuł, że znowu zaczyna mieć nade mną kontrolę.-Zawsze byłaś nikim mała. To dzięki mnie przez chwile byłaś kimś ale zrezygnowałaś z tego. I znowu jesteś nikim. Ale mogę ci to wybaczyć. Znowu będziemy razem. - Z każdym jego kolejnym słowem czułam się mała. Wspomnienia naszego związku zaczęły do mnie wracać a po policzku czułam jak lecą mi łzy.
-Zamknij się. - Wyrzuciłam nie wyraźnie przez łzy. Lauren na mnie spojrzała i mocniej ścisnęła moją rękę. W jej oczach widziałam, że walczy ze sobą żeby go nie zabić.
-Zostaw ją. - Usłyszałam i nagle koło nas pojawiła się Ally. Nie wiem skąd się tu wzięła ale byłam jej wdzięczna, że tu jest nawet po tym jak się wczoraj pokłóciłyśmy.
-No proszę Ally. Myślałem, że już nie przyjaźnisz się z tą pomyłką. - Powiedział i wskazał na mnie.
Lauren puściła moją dłoń i złapała go za wystawioną rękę. Wygięła mu ją do tyłu tak mocno, że chłopak jęknął z bólu.
-Jeśli jeszcze raz zobaczę cię koło niej albo powie mi coś na twój temat. Zabiję cię i uwierz nie żartuje. - Wysyczała mu do ucha lodowatym tonem i popchnęła do przodu tak, że wylądował twarzą na asfalcie. Pozbierał się bardzo szybko i zaczął uciekać.
Dziewczyna naprawdę go wystraszyła. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Podeszła do mnie i wyciągnęła w moją stronę ramiona. Od razu w nie wpadłam wtulając się w jej ciało. Potrzebowałam teraz czuć jej ciepło.
-Dziękuje. - Wyszeptałam w jej koszulkę.
-Nie dziękuj. Nie pozwolę żeby cię obrażał. - Odparła głaszcząc mnie delikatnie po włosach sprawiając tym, że zaczęłam się rozluźniać.
Odwróciłam się i popatrzyłam w stronę Ally, która delikatnie się uśmiechnęła. Odsunęłam się od Lauren i podeszłam do przyjaciółki. Nim zdążyłam się odezwać ona zrobiła to pierwsza.
-Już rozumiem dlaczego uważasz, że nie zrobi ci krzywdy. - Kiwnęłam głową czekając co jeszcze powie.-Mila powinnam cię przeprosić. Nie zachowałam się jak przyjaciółka ale martwię się o ciebie.
-Nie musisz nic mi się nie stanie. - Zapewniłam chociaż wiedziałam, że tak naprawdę wszystko się może zdarzyć.
-Nie skrzywdzę jej. - Powiedziała Lauren stając koło mnie na co moja przyjaciółka tylko kiwnęła głową ale w jej oczach widziałam, że spróbuje w to uwierzyć dla mnie. Przytuliła mnie i poszła do szkoły zostawiając nas same.
Zielonooka zgarnęła kosmyk włosów z mojej twarzy i złożyła na czole czuły pocałunek.
-Gdyby nie ty to nie wiem co by się stało. - Udało mi się w końcu to powiedzieć. Taka była prawda gdyby Lauren przy mnie nie było nie wiem jakby to spotkanie się skończyło.
-Nie myśl o tym. Ale teraz musisz mi powiedzieć kim on do cholery był. - Odparła sprawiając, że moje ciało zastygło.
Chciała żebym opowiedziała jej moją historię. O której każdego dnia chciałabym zapomnieć. O której marzę żeby zniknęła i nigdy się nie wydarzyła. Nie wiem czy byłam na to gotowa.
CZYTASZ
Love is Weakness ✔
Fanfiction"Od momentu gdy pojawiła się w moim życiu była moją słabością. Słabością, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie ale z której nie potrafię zrezygnować." Uwaga: Opowieść zawiera wulgaryzmy