-Wytłumaczysz mi co się stało? - Spytała gdy wróciłyśmy z powrotem do mojego pokoju.
Nie patrząc na nią podeszłam do łóżka i na nim usiadłam. Rozmawianie na temat rzeczy, które się straciło przez siebie nie należy do prostych rzeczy. Nigdy z nikim nie gadałam na temat mojej rodziny. Nie licząc Normani, która tak nie zna wszystkich faktów.
Nie byłam gotowa wyznać wszystkiego Camili i patrzeć jak w jej oczach pojawia się odraza do mojej osoby. Jeszcze jej do siebie całkowicie nie przekonałam a już miałam ją odepchnąć. Łatwiej jest kogoś odpychać tak długo aż ta osoba odejdzie a potem obwiniać o to siebie.
Podniosłam głowę w momencie jak Camila do mnie podeszła. Uśmiechnęła się delikatnie i usiadła mi na kolanach.
-Jeśli nie chcesz to okej tylko uważam, że rozmowa jest lepsza niż ranienie ręki. - Stwierdziła zarzucając mi ręce na szyje.
-Moja siostra dzwoniła. - Odparłam ściskając ją za biodra.
-I to powód by się ranić?
-Chodzi o to, że ona nigdy nie dzwoniła. Od roku nie mam kontaktu z rodziną. - Wytłumaczyłam co poszło mi łatwiej niż myślałam. W rozmowie z nią na ten temat była jakaś prostota, której nie rozumiałam.
-Może po prostu się stęskniła. W końcu to twoja siostra.
Gdyby to było takie proste może bym w to uwierzyła ale nauczyłam się, że w moim życiu nic nigdy nie jest ani proste ani łatwe.
-Od momentu jak tata wyrzucił mnie z domu mam zakaz kontaktowania się z nimi a oni ze mną. Pewnie chciała sprawdzić czy żyje. - Ściągnęłam ją ze swoich kolan i wstałam. To musiał być powód bo jakby było tak jak mówi Camila, że się za mną stęskniła to na pewno próbowałaby skontaktować się wcześniej.
-Ty widzisz tylko czarne i białe? - Spytała podchodząc do mnie.
-Widzę wszystko takie jakie jest Camz.
-Nie Lauren. To twoja rodzina. Nie widziała cię rok i tęsknią za tobą, naprawdę to takie dziwne dla ciebie. - Przeszła koło mnie i stanęła na przeciwko żeby móc patrzeć mi w oczy.
-Po tym co się przeze mnie stało sama się nienawidzę więc tak to jest dziwne. - Odparłam wyciągając z szafki papierosy. Oparłam się o nią i odpaliłam jedną fajkę.
-Nie wiem co się stało ale nie widzieli cię rok może żałują tego, że cię wyrzucili. - Jej miły głos sprawiał, że zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie ma racji w końcu byliśmy rodziną.
-Sprawiałam im dużo problemów. Naprawdę bardzo dużo. Próbowali sobie jakoś ze mną radzić ale pewnego dnia było tego już za wiele.... - Przerwałam żeby zaciągnąć się papierosem a potem ciągnęłam dalej.-Moja siostra została porwana przeze mnie. Udało się nam ją uratować ale moi rodzice ze mnie zrezygnowali. Widziałam to w oczach mojego ojca tego dnia jak mnie wyrzucał. Od tego czasu ich nie widziałam ani z nimi nie rozmawiałam. - Skończyłam mówić czekając aż Camila popatrzy na mnie z obrzydzeniem, że jej przydarzyło się przeze mnie to samo i wyjdzie. Zamiast tego podeszła i mnie przytuliła. Odłożyłam fajkę do popielniczki żeby ją objąć.
-Przykro mi. - Szepnęła.-Przykro mi, że zrezygnowali z ciebie.
-Nie potrzebnie. Dałam sobie jakoś radę. - Westchnęłam odsuwając ją od siebie na niewielką odległość.
-Nie powinni. Potrzebowałaś ich a oni cię zostawili przez co obwiniałaś się jeszcze bardziej o to co się stało. - Patrzyła mi prosto w oczy. Poczułam dziwny dreszcz na plecach.
CZYTASZ
Love is Weakness ✔
Fanfiction"Od momentu gdy pojawiła się w moim życiu była moją słabością. Słabością, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie ale z której nie potrafię zrezygnować." Uwaga: Opowieść zawiera wulgaryzmy