Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam Camile wtuloną we mnie. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Patrzenie na tą idealną istotę wprawiało mnie w stan jak po narkotykach. Camz była moją własną odmianą kokainy. Używką, którą mogłabym używać parę razy dziennie. Jedyna, która by mnie nie zabiła, a uratowała moje życie. Tak w stu procentach była moim narkotykiem.
-Znowu to robisz? - Wymruczała mając cały czas zamknięte oczy.
-Co takiego? - Przejechałam opuszkami palców po jej gołym ramieniu.
-Patrzysz na mnie jak śpię to trochę przerażające.
-To nie moja wina, że jesteś piękna. - Odparłam nachylając się do jej ucha i delikatnie przegryzłam jego płatek. Z ust dziewczyny wyleciał cichy jęk, którego nie udało się jej powstrzymać.
-Z tym to do mojej mamy. - Położyła ręce na moim torsie i delikatnie mnie od siebie odsunęła. Popatrzyłam w jej piękne tęczówki i przysięgam, tyle miłości, co w jej oczach, nie widziałam jeszcze nigdzie. Sposób w jaki na mnie patrzyła sprawiał, że nie mogłam uwierzyć, że taka osoba jak Camila mnie kocha.
Zawsze uważałam, że nie da się mnie kochać. Jestem jaka jestem i nikt mnie nie zaakceptuje więc mnie nie pokocha. Ale Camz wyłamuje się z ram. Akceptowała mnie i życie jakie prowadzę. Kochała mnie taką jaką jestem. Złamała moją zasadę mówiącą, że miłość jest słaba. Dzięki niej zmieniłam zdanie. Miłość nie jest słabością tylko siłą, którą mam dzięki tej pięknej istocie.
-O czym tak myślisz? - Jej głos wyrwał mnie z moich przemyśleń na jej temat.
-O tobie. - Odparłam kreśląc palcami różne kształty na jej plecach.
-O mnie?
-Mhm. - Mruknęłam.-Cały dzień siedzisz mi w głowię dziewczyno.
-Tak powinno być. - Zaśmiała się marszcząc przy tym nos w ten swój uroczy sposób.
Złożyłam na nim delikatny pocałunek sprawiając, że znowu to zrobiła. Złapałam ją za biodra i wciągnęła na siebie. Oparła brodę o mój mostek i patrzyła prosto w moje oczy.
-Chciałabym żeby tak było już zawsze. Tylko ty i ja. - Uśmiechnęła się a jej oczy się rozmarzyły. Również tego pragnęłam ale wiedziałam, że to jest niemożliwe. Przynajmniej w najbliższej przyszłości nie było na to najmniejszych szans.
-Też tego chcę Camz. - Ujęłam kosmyk jej włosów i dałam go za ucho.-Ale na razie to nie będzie możliwe.
-Teraz nie ale za jakiś czas. - Przysunęła twarz bliżej mojej. Jej usta były prawie przy moich. Podniosłam głowę do góry i złączyłam nasze wargi.
To, że ona mnie rozumiała sprawiało, że kochałam ją jeszcze bardziej. Polizałam jej dolną wargę prosząc o dostęp ale go nie dostałam. Zjechałam rękami na jej idealny tyłek i ścisnęłam pośladki. Gwałtownie nabrała powietrza co wykorzystałam i nasze języki zaczęły swój namiętny taniec.
Usta Camz był tak słodkie, że miałam nadzieję, że już do końca życia nie będę całować nikogo innego. Nie tylko co nadzieję. Wiedziałam, że obojętnie co by się stało już nigdy nie pocałuje innej dziewczyny. Nawet jakby brązowooka mnie zostawiła nie mogłabym być z kimś innym. Za bardzo namieszała w mojej głowie i w moim sercu żeby kiedykolwiek było w nim miejsce dla kogoś innego.
Usłyszałam skrzypnięcie ale nie zwracałam na nie uwagi byłam zbyt pochłonięta całowaniem tych malinowych usteczek.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam. - Usłyszałam Mani. Camila od razu się ode mnie odsunęła i położyła obok. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Moja dziewczynka się zawstydziła. Zaśmiałam się cicho i przyciągnęłam ją do siebie.
-Znowu przeszkadzasz Mani. - Wyprostowałam jej wypowiedź. Następnym razem jak nam przeszkodzi to zginie na miejscu i się skończy.
-Racja. Camila przyjaciółka do ciebie przyszła. - Oznajmiła uśmiechając się do nas znacząco i wyszła. Przewróciłam oczami. Ona myśli tylko o jednym. Camz od razu zaczęła się ubierać.
Rozłożyłam się na łóżku z założonymi rękami pod głową i z uśmiechem obserwowałam każdy jej ruch.
-Mogłabyś przestać mi się tak przyglądać. - Powiedziała ubierając jedną z moich bluzek.
-Jesteś zbyt seksowna bym mogła przestać. - Odparłam wstając z łóżka. Podeszłam do niej. Złapałam za biodra, ścisnęłam i przyciągnęłam do siebie.
-O nie kochanie. Na dole czeka Ally. - Odsunęła mnie od siebie i zaczęła ubierać swoje spodnie.
Nabrałam powietrza i też zaczęłam się ubierać. Wolałam żeby nie schodziła na dół sama. Nigdy nie wiadomo na co bądź na kogo może wpaść. Po paru minutach byłyśmy już na dole gdzie jej przyjaciółka wygodnie siedziała sobie na kanapie obok Normani.
-Co się stało Ally? - Spytała Camila podchodząc do dziewczyny.
-Zabieram cię do domu inaczej będziesz miała problemy. Wytłumaczę po drodze. - Wstała nie odrywając wzroku od brązowookiej. Camz odwróciła się i z lekkim uśmiechem do mnie podeszła.
-Do zobaczenia później? - Kiwnęłam głową. Stanęła na palcach i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.
Opadłam na kanapę w momencie gdy dziewczyny wyszły z domu. Nagle usłyszałam strzał na dworze. Wybiegłam z domu jak poparzona i to co zobaczyłam sprawiło, że zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Moja obecność może zniszczyć życie osobie na której mi zależy i to właśnie się stało.
-------------------------------------------------
To jest ostatni rozdział. Przed nami jeszcze epilog, w którym wyjaśni się co zaszło tu na końcu ;)
CZYTASZ
Love is Weakness ✔
أدب الهواة"Od momentu gdy pojawiła się w moim życiu była moją słabością. Słabością, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie ale z której nie potrafię zrezygnować." Uwaga: Opowieść zawiera wulgaryzmy