Czułam, że ktoś mnie obserwuje. Próbowałam nie zwracać na to uwagi i spać dalej. Ale z sekundy na sekundę było mi coraz bardziej nie wygodnie. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam jak dziewczyna siedzi na łóżku przyglądając się mi. Gdy zauważyła, że na nią patrzę zarumieniła się i spuściła głowę.
Trochę mnie zdziwiło, że dalej tu jest. Myślałam, że pierwszą rzecz jaką zrobi gdy się obudzi to będzie próba ucieczki stąd. Ciekawe czym jeszcze mnie zadziwi jej osoba.
-Jeszcze tutaj? - Spytałam przecierając oczy.
-A gdzie miałabym być? - Dalej patrzyła na podłogę.
-Myślałam, że uciekniesz.
-Nie wiem gdzie jestem i nie chciałam cię zdenerwować. - Podniosła głowę i delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
Z tą dziewczyną naprawdę było coś mocno nie tak. Widziała morderstwo, została porwana a zachowuje się tak jakby była na weekend u rodziny.
Podeszłam do niej. Stanęłam przed nią. Złapałam za brodę i uniosłam do góry tak żeby patrzyła mi prosto w oczy. Przełknęła ślinę i teraz było widać jak bardzo się denerwuje.
-Masz szczęście. Rano nie jestem najmilsza.
-A kiedy jesteś? - Spytała chyba za bardzo nie myśląc nad tym co mówi.
-Nigdy.
-Mogłam się domyślić. - Szepnęła bardziej do siebie niż do mnie.
-Więc wracamy do wkurwiania mnie?
-Nie...to...ja. - Jąkała się co było naprawdę śmieszne.
-Żartowałam a teraz rusz swoje dupsko. - Rzuciłam wychodząc z pokoju.
Będąc na schodach odwróciłam się żeby zobaczyć czy dziewczyna idzie za mną. Szła cicho ze spuszczoną głową. Naprawdę starała się mnie nie wkurwić co było nawet urocze. Będąc już prawie w salonie miałam nadzieje, że nikogo już nie ma. Nie miałam ochoty tłumaczyć tym idiotą kim jest Camila i co tu robi. Na moje szczęście na dole nie było żadnej żywej duszy.
Przeszłam przez salon żeby wejść do kuchni. Dziewczyna cały czas za mną podążała. Wiedziałam, że się rozgląda. Normalnie to bym się wkurwiła i kazała jej przestać ale jakoś mnie to dzisiaj nie zdenerwowało. Wyciągnęłam dwie szklanki z szafki i sok z lodówki. Camila stała w wejściu starając się nie patrzeć na mnie.
-Wiesz, że możesz usiąść prawda?
Nic nie odpowiadając odsunęła krzesło przy blacie i na nim usiadła. Nie wiem dlaczego ale bardziej mnie irytowała gdy nic nie mówiła niż jak słyszałam jej głos.
Nalałam soku do obydwu szklanek i jedną jej podałam. Chwilę na nią popatrzyła a potem upiła łyk. Uśmiechnęła się szeroko odkładając szklankę przed siebie.
-Jakbym wiedziała, że sok sprawi, że będziesz się tak szczerzyć dała bym ci go wczoraj. - Oznajmiłam sama upijając łyka ze swojej szklanki.
-Uwielbiam banany. - Odparła biorąc kolejnego łyka.
Patrzyłam na nią jak pije ten swój bananowy sok i zastanawiałam się czemu do cholery jestem dla niej miła.
-Myślałam, że tylko Lauren pije ten sok. - Usłyszałam a po chwili do kuchni weszła Normani. Kurwa tylko jej mi tu brakowało w tym momencie.
-Jak widać nie tylko. - Odparła Camila odwracając się do mojej przyjaciółki i wysłała jej delikatny uśmiech. Szczerze to mi się nie spodobało.
-Mani co tu robisz do chuja? - Spytałam zaczynając się denerwować.
-Mieszkam.
-Nie powinnaś teraz gdzieś być?
-Zayn kazał mi po coś przyjechać.
Byłam wkurzona ale w środku się cieszyłam, że to ona przyjechała a nie ktoś inny. Wtedy mogłabym kogoś zabić. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział Camile ale Normani to mniejsze zło.
-Jestem Normani a ty? - Zwróciła się do brązowookiej.
Dziewczyna najpierw spojrzała na mnie co sprawiło delikatny uśmiech na mojej twarzy. Kiwnęłam głową. Już tak ją widziała więc dlaczego nie miałaby poznać jej imienia.
-Camila.
-Więc jak poznałaś Lauren? - Spytała na co wzięłam głęboki oddech. Jak wrócę to będę miała pogadankę o tym jak trzeba uważać załatwiając problem. Kurwa mać.
-W szkole. - Odparła dziewczyna.
Popatrzyłam na nią i nasze spojrzenia się spotkały. Delikatnie się do mnie uśmiechnęła a potem wróciła wzrokiem do mojej przyjaciółki.
-W szkole? - Dopytywała Mani a moje zdenerwowanie zmieniło się wkurwienie.
-Tak. - Warknęłam łapiąc Camile za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
Wsiadłyśmy do auta. Po chwili dziewczyna powiedziała mi gdzie mieszka. Widziałam, że nie była pewna czy to dobry pomysł ale w końcu się przemogła. Jechałyśmy w ciszy. Zauważyłam, że dziewczyna kręci się na fotelu na co przewróciłam oczami.
-Czemu nie powiedziałaś jej prawdy? - Zapytałam nie odwracając wzroku z drogi.
-Nie wyglądałaś jakbyś chciała żeby wiedziała więc nie powiedziałam.
-Boisz się, że cię zabije?
-Nie chciałam żebyś miała przeze mnie problemy. - Wyrzuciła z siebie na co zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niej. Lekko się zaczerwieniła i szybko odwróciła żebym tego nie zauważyła ale nie wystarczająco szybko. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam wzrokiem na drogę.
Jeśli to co powiedziała jest prawdą i to był powód dlaczego nie powiedziała Normani jak się naprawdę poznałyśmy to chcę się dowiedzieć dlaczego się mnie nie boi. Większość ludzi by się bała. Ona nie.
Zaparkowałam dwie uliczki od jej domu tak żeby jej rodzice nie zobaczyli, że wysiada z jakiegoś auta.
-Dziękuje. - Szepnęła otwierając drzwi.
-O której po ciebie przyjechać? - Spytałam mając potrzebę ją jeszcze dzisiaj zobaczyć.
Camila zamknęła drzwi auta i nachyliła się do szyby, która była do połowy uchylona.
-Nie umawiam się z nieznajomymi. - Oświadczyła.
To było niesamowicie ironiczne. Nie umawia się z nieznajomymi ale całą noc spała w moim łóżku. No i co, że to ja ją porwałam.
-Na szczęście jak tak. Przyjadę o piątej. - Odparłam i nie czekając na jej odpowiedź odjechałam.

CZYTASZ
Love is Weakness ✔
Fanfiction"Od momentu gdy pojawiła się w moim życiu była moją słabością. Słabością, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie ale z której nie potrafię zrezygnować." Uwaga: Opowieść zawiera wulgaryzmy