IX

2.7K 202 7
                                    

Obudziło mnie lekkie szturchanie i głos Camili każący mi wstać. Otworzyłam powoli oczy i na nią popatrzyłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że do pokoju puka jej mama i każe otworzyć drzwi.

Zerwałam się z łóżka i szybko ubrałam na siebie bluzkę, którą wczoraj ściągnęłam gdy Camz sprawdzała uszkodzenia mojego ciała.

-Jak się czujesz? - Spytała nie zwracając uwagi na walenie w drzwi.

-Bywało gorzej.

Podeszłam do okna. Przerzuciłam jedną nogę przez nie i okrakiem usiadłam na parapecie. Kiwnęłam głową na dziewczynę żeby do mnie podeszła. Uśmiechnęła się nie pewnie i zbliżyła do mnie. Złapałam ją za rękę i przyciągnęłam do siebie.

-Przyjadę po ciebie jak skończysz lekcje.

Nic nie mówiąc kiwnęła tylko głową. Uśmiechnęłam się. Zeskoczyłam na ziemie i ruszyłam w stronę zaparkowanego auta, które stało tym razem jedną ulicę dalej.

Ciągle kurewsko bolały mnie żebra ale jak powiedziała moja pani doktor żadne nie jest złamane. Byłam też strasznie wkurwiona na siebie, że do tego doszło. Muszę zapamiętać żeby więcej nie spotykać się z dziewczynami, które zdarzyło mi się przelecieć.

Weszłam do domu a oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.

-Aż tak dobrze wyglądam. - Parsknęłam.

-Co ci się stało? - Spytała Normani jak zawsze. Gdy tylko wrócę poobijana zawsze zada mi to cholernie wkurwiające pytanie.

-Wpadłam na drzwi. - Burknęłam siadając na krześle.

-Wbiegłaś jak coś. - Wtrącił Justin na co wysłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.

-Lucy się stała.

-Najpierw cię pobiła a potem opatrzyła rany? - Zapytał Zayn wiedząc, że coś tu nie gra.-Żartujesz z nas?

-A potem pieprzyłam ją do białego rana. - Warknęłam tracąc cierpliwość.-Nie idioto. Nie ona mnie pobiła tylko jej człowiek.

-Od kiedy Lucy ma ludzi?

-Nie wiem. Może od momentu jak przejęła gang po śmierci brata. - Wycedziłam przez zęby.

-Czemu nie wróciłaś do domu? - Troska w głosie Mani była nawet zabawna.-Gdzie byłaś?

-To już nie wasza sprawa. - Odparłam najmilszym głosem na jaki się zdobyłam.

-Nasza jeśli znowu masz się wpakować w jakieś kłopoty do cholery. - Oświadczył Zayn z każdym słowem podnosząc głos.

-Mój problem to mój problem a nie wasz więc czym się tak przejmujesz? - Starałam się być opanowana ale przychodziło mi to z trudem. Nie jestem przyzwyczajona do bycia miłą. Chyba że dla Camili co też nie zawsze wychodzi. Ona jest jakimś pieprzonym wyjątkiem.

-Jesteśmy rodziną Laur. - Wtrąciła Dinah z lekkim uśmiechem.

-Uważaj bo się kurwa wzruszę.

-Jauregui nie przeginaj. - Upomniał mnie chłopak chociaż bardzo dobrze wiedział, że nie powinien tego robić.

Wstałam nie odrywając od niego wzroku. W szybkim tempie pokonałam dzielącą nas odległość. Zacisnęłam ręce w pięści żeby przypadkiem nie obić mu mordy. Chociaż wiedziałam, że to i tak na mało się zda gdy wkurwi mnie jeszcze bardziej. Kontem oka widziałam, że reszta jest w pełnej gotowości do wkroczenia między nas jak przyjdzie taka potrzeba. Widziałam jak przełyka ślinę. Zayn należy do tych co niczego się nie boją ale nawet tacy muszą się czegoś bać. To nie tak, że się mnie boi ale czasem potrafię sprawić żeby trochę się przestraszył tak jak właśnie w tym momencie.

Wiem, że są moją rodziną i jak czegoś potrzebuje mogę im zaufać ale wkurwia mnie gdy uważają, że muszę im wszystko mówić a tak naprawdę to główno muszę.

-Nie wpakowałam się w żadne kłopoty. - Odparłam spokojnie co nieźle zdziwiło chłopaka tak jak i resztę. Odsunęłam się od niego i jak gdyby nigdy nic wróciłam na krzesło na którym jeszcze chwilę temu siedziałam. Wszyscy patrzyli na mnie trochę zdezorientowani.

-Co się tak gapicie? - Westchnęłam patrząc na każdego pokolei.

-Nic po prostu....dostałaś w głowę? - Pytanie Justin'a sprawiło, że zaczęłam się śmiać nie tak jak przy Camili ale jednak się śmiałam. Wymienili się spojrzeniami i odpuścili ten temat.

-Gdzie byłaś? - Spytał twardo Zayn. Przewróciłam oczami i oblizałam usta. Czy on naprawdę nie może odpuścić. Kurwa.

-U Camili. - Przybrałam oschły ton dając znać żeby nie ciągnął tematu ale chyba nie zrozumiał.

-Gdzie kurwa? Masz się od niej trzymać z daleka chyba, że chcesz skończyć za kratami. - Jego ton nie przyjmował sprzeciwu ale ja miałam to głęboko gdzieś.

-Nic nikomu nie powie a ty nie będziesz mi mówił z kim mogę się spotykać tato. - Warknęłam podnosząc głos. Wstałam i nie zwracając uwagi na resztę wyszłam z domu.

Moje wkurwienie sięgało zenitu. Miałam ochotę coś rozwalić więc pewnie dlatego kopnęłam w oponę auta za nim do niego wsiadłam. Za nim odjechałam napisałam sms'a do Camili, że za chwilę będę czekała na nią pod szkołą. Miałam gdzieś to, że ma jeszcze lekcje. Chciałam po prostu ją zobaczyć i nie myśleć o tym głównie, które mnie czeka jak wrócę do domu.


Love is Weakness ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz