XXII

2.4K 205 5
                                    

Leżałam na łóżku Camili i czekałam aż powie mi kim był ten dupek. Ale od godziny tylko chodzi po swoim pokoju i się nie odzywa. Zaczynało mnie to irytować i trochę wkurzać.

Widziałam jak nią wstrząsnęło pojawienie się chłopaka dlatego bardzo mnie interesuje kim jest i co on do cholery jej zrobił.

-Camz powiesz coś w końcu? - Spytałam nie odrywając od niej wzroku. Stanęła i popatrzyła w moim kierunku. Usiadła na skraju łóżka i zaczęła się patrzeć przed siebie. Przewróciłam oczami i się do niej przysunęłam. Objęłam ją w pasie i przyciągnęłam do swojego torsu.

-Kim on jest? - Poczułam jak przez dziewczynę przeszedł dreszcz i nie należał do tych miłych.

-On mnie zniszczył. - Wyszeptała ledwie słyszalnie. Wyswobodziła się z moich objęć i wstała z łóżka.

Zniszczył? Jak to kurwa ją zniszczył?

Mój gniew zaczął się pojawiać miałam ochotę dorwać tego gnoja i pokazać mu co zrobię każdemu za skrzywdzenie tej niewinnej dziewczyny. Zacisnęłam ręce w pięści żeby się uspokoić. Jakbym teraz wpadła w szał to niczego bym się nie dowiedziała, a muszę wiedzieć co on zrobił mojej Camili. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam powoli się uspakajać.

Wstałam z łóżka i podeszłam do dziewczyny. Złapałam ją za rękę i popatrzyłam prosto w oczy.

-Opowiedz mi o tym. - Powiedziałam spokojnie gdy tak naprawdę w środku coś mnie rozpierdalało. Patrzyła na mnie nic nie mówiąc. Kiwnęła głową i zabierając ode mnie swoją dłoń, usiadła na łóżku. Zajęłam miejsce koło niej i w ciszy czekałam aż zacznie opowiadać.

-Dwa lata temu ja i Austin byliśmy parą... - Przerwała i spojrzała na mnie lekko się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową na znak żeby mówiła dalej.-Na początku było w porządku był kochany i uroczy. Starał się, przynosił kwiaty przy znajomych mówił, że jestem dla niego bardzo ważna. - Znowu przerwała a w jej oczach pojawiły się łzy. Objęłam ją w tali i przyciągnęłam do siebie. Drugą ręką starłam z jej policzków łzy i złożyłam szybki pocałunek na jej skroni na co delikatnie się uśmiechnęła.

-Po trzech miesiącach naszego związku zmienił się. Nie starał się, zaczął na mnie krzyczeć. Mówił mi, że jestem nikim. Tak długo mi to wmawiał, że w to uwierzyłam.

-Camz nie jesteś nikim. - Wtrąciłam szybko. Nie chciałam żeby opowiadając mi o tym znowu tak pomyślała.

-Teraz to wiem ale wtedy tak myślałam.

-Co było dalej? - Spytałam.

-Miał nade mną kontrolę bo bardzo się go bałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czułam się przy nim jakbym była zamknięta w klatce z której nigdy nie wyjdę. - Patrzyła przed siebie. Nie mrugała. Była ze mną ciałem ale duchem wróciła do momentu gdy była z tym dupkiem.

-Czemu z nim nie zerwałaś?

-Jego ojciec był ordynatorem w szpitalu, w którym pracował mój tata. Bałam się, że straci pracę gdy zerwę z Austinem. Był zdolny do wszystkiego żeby mnie przy sobie zatrzymać. - Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w moją stronę na jej ustach pojawił się smutny uśmiech przez co moje serce się ścisnęło.

-Wszystko? Co masz na myśli mówiąc wszystko?

W mojej głowie od razu pojawiły się różne obrazy. Widać było, że chłopak był psychiczny więc zaczęłam się martwić co jej jeszcze zrobił albo co mógł jej zrobić.

-Śledził mnie gdy nie byliśmy razem. Nękał mnie wiadomościami i co chwilę wydzwaniał. Miałam już tego dość i zdecydowałam zerwać. Mój tato jest dobrym lekarzem i wiedziałam, że szybko znajdzie pracę.

-Ale to nic nie dało prawda? - Kiwnęła głową i przełknęła ślinę. Miałam przeczucie, że teraz będzie coraz gorzej.

-Wpadł w szał. Zaczął się wydzierać, wyzywać mnie a w którymś momencie mnie uderzył. - Łzy znowu zaczęły jej lecieć po policzku. Szybko wstałam z łóżka. Miałam ochotę coś rozwalić za to, że ten gnój podniósł na nią rękę.

-Lauren.... - Powiedziała niewyraźnie przywołując mnie do porządku. Uklęknęłam przed nią i chwyciłam ją delikatnie za ręce. W jej oczach widziałam ból. Cholerny ból, który chciałam od niej zabrać. Zrobiłabym wszystko żeby go tam nie było. Teraz ani nigdy więcej.

-Już dobrze. Spokojnie Camzi. Jeśli nie chcesz nie...

-Muszę Lauren. Chcę ci o tym opowiedzieć. Potrzebuję tego. - Przerwała mi. Kiwnęłam głową i pozwoliłam jej mówić dalej.-Myślałam, że to już się nie powtórzy. Przepraszał mnie i znowu zaczął być tym chłopakiem w którym się zauroczyłam ale wtedy nie wiedziałam jak bardzo się pomyliłam.

-Czekaj... - Tym razem to ja jej przerwałam.-Zauroczyłaś? Nie kochałaś go? - Spytałam i chociaż to było dwa lata temu i nie powinno mnie to interesować miałam nadzieję, że nie kochała przede mną nikogo. A już na pewno nie tego sukinsyna.

-Nie kochałam go. - Odpowiedziała a moje szanse na bycie jej pierwszą miłością wzrosły.

Może to egoistyczne ale wyobrażanie sobie, że ktoś ją dotykał przede mną tak jak ja pragnę to robić napawa mnie gniewem. Naprawdę przez tą dziewczynę wariuje co pierwszy raz mi nie przeszkadza.

-To znowu się stało...- zawahała się.-...znowu mnie uderzył ale teraz było inaczej. Wpadł w jeszcze większą furię niż wcześniej. Gdyby mój tata nie wszedł w porę prawdopodobnie mógłby mnie zabić.

-Jak tylko go spotkam to go zabiję za to co ci zrobił. - Oznajmiłam wstając i siadając z powrotem na łóżku koło niej.

-Nie warto Lo.

-Jak to nie warto kurwa. - Uniosłam się i stanęłam na nogi.-Pobił cię Camila a ja nie pozwolę żeby takie gówno jak on chodził po tej ziemi rozumiesz mnie.

Stanęła naprzeciwko mnie. Ujęła moją twarz w ręce i kciukiem gładziła mój policzek sprawiając, że mój chwilowy wybuch powoli znikał.

-Nie chcę cię stracić, a jak go zabijesz to się stanie. Więc proszę nie rób tego. - Świdrowała mnie swoim wzrokiem sprawiając, że nie mogłam się jej sprzeciwić.

-Nie zrobię. Obiecuje.

-To było dwa lata temu. Austin trafił do poprawczaka i myślałam, że już nigdy go nie zobaczę. Ja po prostu... - głos jej się załamał.-...chcę o tym zapomnieć i iść do przodu czy to tak wiele?

Pokręciłam głową. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku. Jej wargi były słone od łez, które znowu zaczęły lecieć ale nie przeszkadzało mi to. Objęłam ją i przyciągnęłam do siebie. Odsunęłam się delikatnie od jej ust i scałowałam każdą łzę, która leciała po jej policzkach doprowadzając ją tym do cichego chichotu, za którym zaczynałam tęsknić.

-Nigdy nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Przy mnie jesteś bezpieczna. Rozumiesz? - Kiwnęła głową i się we mnie wtuliła. Objęłam ją ciaśniej, przyciskając do siebie.

-Nigdzie nie czuję się tak bezpiecznie jak w twoich ramionach Lo. - Wyszeptała sprawiając, że po moim ciele przeszło miłe ciepło.

Chyba jednak nie jestem aż tak popieprzona jak myślałam.


Love is Weakness ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz