KATIE'S POV
Przez całe zajście na komendzie w Sydney, Tail musiał wracać szybciej niż planował. Tamten facet prawdopodobnie zrobił niezły bajzel i tak jak powiedział Daniels - ponownie go zamknęli. Najwidoczniej nie spodobało się mu to, że James wpakował go do więzienia na kilka lat.
Tail pożegnał się z Jamesem, a ja pojechałam z nim na lotnisko.
-Na mnie wkrótce już czas - odparł Tail, spoglądając na zegarek.
Jego samolot odlatywał za dokładnie pół godziny. Mieliśmy jeszcze kilka minut na rozmowę.
-Tak właściwie, to przyleciałeś tu - zaczęłam, ale brunet szybko mi przerwał.
-Dla ciebie. Musiałem cię zobaczyć.
-Oh, Tail - mruknęłam.
-Przepraszam cię - szepnął.
Zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że dzieliły nas centymetry.
Poprawiłam jego kołnierz, potem kurtkę, której materiał zacisnęłam w pięściach.
-Nieźle namieszałeś, Smith.
To był ten czas, gdy on musiał już iść. Pracująca na lotnisku kobieta, poprosiła o ustawienie się w kolejce, zaczęło się sprawdzanie biletów i wchodzenie na pokład.
-Muszę już iść - szepnął - czy mogę liczyć na ten ostatni pocałunek?
Wciąż zaciskając jego kurtkę, przybliżyłam go do siebie. Złączyłam na niedługą chwilę nasze usta, po czym się odsunęłam.
-Wracaj bezpiecznie - powiedziałam, przytuliłam się do niego i nic więcej nie dodając, odwróciłam się i odeszłam.
~*~
JAMES POV
Byłem już spóźniony do pracy. Kolejka w kawiarni była niewyobrażalnie duża. Ale jeśli chodzi o kawę - zawsze poczekam. Trzymając w jednej dłoni mój poranny napój, a w drugiej dokumenty, zacząłem biec. Przeciskałem się przez ludzi na ulicy, by zdążyć na czas. Opuściłem torbę z papierami, usiłowałem się ją podnieść, co uniemożliwiali mi przechodzący ludzie. Gdy wreszcie udało mi się tego dokonać, wyprostowałem się, przez co wręcz zderzyłem się z jednym z przechodniów, a moja kawa poleciała prosto na ubranie. Ale nie moje.
-Najmocniej przepraszam! - zacząłem w kieszeniu szukać chusteczek.
-Uważaj jak chodzisz człowieku - warknęła, spoglądając na swoją białą koszulę.
Gdy wreszcie odnalazłem chusteczki, wręczyłem je w jej dłoń. Spojrzeliśmy się na siebie i wtedy oboje zaniemówiliśmy.
-Czy myśmy się kiedyś nie spotkali? - spytałem, unosząc jedną brew.
-Mam nadzieję, że nie masz przy sobie broni - zaśmiała się.
Była to ta sama kobieta, którą spotkałem w barze. "Spotkałem". Podczas strzelaniny. Cóż za zbieg okoliczności. Miała delikatnie falowane, kasztanowe włosy, które powiewały na wietrze i ciemnobrązowe oczy.
-Cholera, miałam iść na ważne spotkanie - ponownie spojrzała na swoją białą koszulę, na której widniała ogromna plama.
-Naprawdę przepraszam.
-Dobra, leć już, widać, że się śpieszysz.
Jednak ja wciąż stałem i w nią wpatrywałem.
-Mówię poważnie, poradzę sobie, jestem już dużą dziewczynką. No leć, James - zaśmiała się. - Tylko nie rozlewaj na ludzi kawę. I do nich nie strzelaj.
CZYTASZ
Porwanie: Odwet (cz. III) ✔
Mystery / ThrillerNiektóre sytuacje nie pozwolą Ci normalnie żyć. Co powiesz na odwet? Bo życie nie daje kolejnych szans... KOPIOWANIE CAŁEJ LUB CZĘŚCI TREŚCI ZABRONIONE. PROSZĘ O PRZESTRZEGANIE PRAW AUTORSKICH. PLAGIAT JEST ZABRONIONY. NIE KOPIOWAĆ ~ OPOWIADANIE...