Rozdział 6

1.7K 102 7
                                    

KATIE'S POV

Wczoraj po powrocie z terapii przeglądałam kilka ogłoszeń. Z tym, że dorabiam, nie mam problemu z ceną mieszkania. Dzisiaj, nic nie mówiąc bratu, wzięłam wolne w barze, aby obejrzeć oferty, które ostatniej nocy wybrałam. Z samego rana wyruszyłam na poszukiwania czegoś w sam raz dla mnie. Jestem dosyć wybredna, więc łatwo nie było. Jedno z mieszkań, gdzie dominowały jasne kolory, posiadało łazienkę, sypialnię, kuchnię. Salon - co mnie najbardziej urzekło? Przepiękny, ceglany kominek. Cena nie była ogromna, myślę, że przez nieduży metraż. Lokum znajdowało się na trzecim piętrze. Jednakże stąd miałabym daleko do mojej pracy, a co się z tym wiąże - do Jamesa.

Zeszłam na dół, do właściciela.

-Chciałabym wynająć mieszkanie.

JAMES POV

Wychodziłem do pracy. Ściągnąłem kurtkę z wieszaka w holu i zarzuciłem na siebie. Zmierzałem oczywiście do kawiarni. Przez pracę jestem zestresowany, mam ochotę wrócić do palenia, ale tak dobrze mi idzie i nie chcę tego zaprzepaścić. Myślę, że głód nikotynowy zacząłem zapijać kawą. 

Dzisiejszego dnia był spory ruch na ulicy. Wszedłem do lokalu i stanąłem w kolejce, która tym razem nie była ogromna jak poprzednio. Przede mną stała znajoma mi osoba. No tak, była to pani detektyw, kto by się spodziewał.

-Jaką pani kupuje? - nachyliłem się i przez ramię spytałem, przez co podskoczyła i obróciła się do mnie.

Miała na sobie niebieskie dżinsy, przy pasie odznakę, do tego jasną koszulkę i skórzaną kurtkę. Włosy miała związane w kucyk.

-A przepraszam, czy my się znamy?

-To ja - odparłem, ale ona tylko zmarszczyła brwi - ten, co wpadł na panią detektyw z kawą?

-Przykro mi, nie kojarzę pana.

-Ten od broni w barze, pamięta pani?

-Przecież żartuję, James - uśmiechnęła się - jeszcze nawet pamiętam twoje imię.

Zaśmiałem się.

-Przypadkiem tak na siebie wpadamy, czy po prostu mnie śledzisz?

-Najwyraźniej oboje lubimy kawę - podniosłem kącik ust.

Kupiliśmy napój, akurat była nasza kolej. Heather zamówiła podwójne espresso, ja espresso macchiato. Wyszliśmy z kawiarni.

-Gdzie pracujesz?

-BPD*, kilka przecznic stąd. A ty?

-Redakcja.

Staliśmy przed lokalem i kontynuowaliśmy rozmowę.

-Rezygnujesz z pracy w policji dla redakcji? - spytała, popijając kawę.

-Pomocy! Złodziej! - krzyczała kobieta na ulicy, wskazując na uciekającego mężczyznę.

Prędko odłożyłem kubek z kawą na stolik i ruszyłem za nim. Przepychałem się między ludźmi. Sprawca przebieg przez ulicę, przejeżdżające samochody zaczęły trąbić. Nie zważając na to, podążałem za nim tą samą trasą, zatrzymując pojazdy ruchem dłoni.

Złodziej wyciągnął broń i zaczął strzelać. Przyśpieszyłem.

Heather biegła kilkanaście metrów za mną.

-BPD, stać! - krzyknęła, ale nie sądzę, by sprawca ją posłuchał.

Wbiegł w lewo, w uliczkę pomiędzy dwoma bardzo wysokimi budynkami, gdzie stały kontenery na śmieci po jednej stronie. Wciąż strzelał. Przyśpieszyłem na tyle, na ile było mnie stać. Wskoczyłem na niego i powaliłem na ziemię. Kilka sekund później zjawiła się Heather, odsunąłem się od mężczyzny, głośno dysząc usiadłem na zimny, betonowy grunt, a ona go skuła. Obróciła się do mnie.

Porwanie: Odwet (cz. III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz