Rozdział 22

1.2K 96 12
                                    

KATIE'S POV

Obiecałam Tailowi, że wrócę do leków i na terapię. Moira przypisała mi receptę i od razu odbyłyśmy spotkanie. Przeprosiłam ją, a zaraz po tym odpowiedziałam o wszystkim, co się w moim życiu wydarzyło. Nie mogę się doczekać grupowej terapii, dawno nie widziałam moich przyjaciół i będziemy mogli porozmawiać w miłym gronie. Czuję się dobrze.

Minęły dwa tygodnie. U mnie nic się nie wydarzyło. Odbyłam kilka spotkań z klientami. Chodzę do pracy. Właśnie niedługo miałam wracać do domu. Byłam na zmianie z Jacksonem. Zastanawiałam się z nim ostatnio o przyszłości. Znudziła nam się praca w barze. Może pora zacząć robić coś innego, bardziej kreatywnego i pożytecznego? Jackson szuka czegoś nowego. Ja jeszcze chwilę tam zostanę. Nie mam głowy chwilowo do takich spraw. Ustawiłam się jeśli chodzi o zmiany, dojazdy, pogodziłam tą pracę z moją drugą. Nie narzekam.

Co do Jamesa, u niego też nic nowego. Nie widziałam się długo ani z nim ani z Heather. Chodzą do pracy, spotykają się. Wszyscy mamy zajęte życie. Kontakt z Tailem nie jest najlepszy. Strefy czasowe. On też jest pochłonięty pracą. Muszę się z tym pogodzić.

~*~

Jackson zaproponował mi podwózkę. Zgodziłam się. Muszę przyznać, że byłam wyczerpana. Nie zdążyłam też zjeść w barze, dlatego marzyłam teraz o jakiejś pysznej kolacji. Nie mam tylko pojęcia co posiadam w lodówce. Wygrzebałam klucz spod wycieraczki i weszłam do środka. Kurtkę zrzuciłam z siebie na szafkę, jednak mimo to upadła na ziemię. Zamurowało mnie. Zobaczyłam stół, na nim biały obrus. Dwie duże świeczki i kilka mniejszych. Róże w wazonie. Czy to ten moment w życiu, że wszystko co wypowiem się spełnia?

-To sen? - Powiedziałam do siebie.

-Wolałbym nie - usłyszałam głos Taila. Wyszedł z mojego pokoju. Na sobie miał białą koszulę, krawat i garnitur. Wyglądał tak cholernie elegancko.

-Tail? Co tu robisz? - Podbiegłam do niego i przytuliłam.

-Zwolniłem się z pracy - zaczął. - Mogę teraz zamieszkać w Bostonie.

Uśmiechnęłam się i wydałam dźwięk radości. Objął mnie w talii, wtuliłam się w jego tors.

Nie wierzyłam w to! Wróciłam z pracy jakby nigdy nic, a tam czekał na mnie Tail z kolacją. Przyleciał do Bostonu. Na zawsze. Czy mogę być bardziej szczęśliwa?

~*~

JAMES POV

To był ciężki dzień. Nie wróżył jednak dobrego zakończenia. Gdy kończyliśmy pracę, dostaliśmy informację. Widziano Stevena Georger i Briana Theis. Są w mieście w jednym z budynków. Mają zakładników. Niewiarygodne. Odkąd dwa tygodnie temu wznowiłem śledztwo po rozmowie z Finnickiem, o nich ucichło. Jakby się rozpłynęli w powietrzu.

Pojechały na sygnale trzy radiowozy. W jednym z nich ja i Heather. Prowadziłem. Zatrzymaliśmy się na miejscu. Trwała rozmowa z napastnikami. Chcieli pieniędzy. Komisarz powiedział mi też, że w zamian za zakładników chcą niejakiego Michaela, znanego pod nazwiskiem Matt Clover. Cholera, wydało się. Jednak Finnick nie miał pojęcia o kim mówią. Jednak ci dwaj nie są cierpliwi. Zastrzelili już jedną osobę. Rozpoczęli też strzelaninę do policji. Z tyłu budynku było wejście. Z Heather stanęliśmy za jednym z samochodów i strzelaliśmy. Steven spostrzegł mnie. Celował w nas. Zsunęliśmy się na ziemię.

-Emerald, wchodzisz od tyłu! - Krzyknął komendant Finnick.

-James - powiedziała.

Tylko mruknąłem, wyglądając zza radiowozu.

-Wiem, że to bardzo niebezpieczne, dlatego muszę już teraz ci coś powiedzieć - mówiła, a ja nie zwracałem na to uwagi. Prawdę mówiąc w tamtym momencie nawet nie słyszałem, że Finnick zawołał Heather. Byłem zbyt skupiony na akcji, byłem nią wręcz pochłonięty. - James, jestem w ciąży - powiedziała. Jednak ja nawet nie zareagowałem.

-James! - Krzyknęła i złapała moje ramię. Dopiero wtedy spojrzałem na nią. - Będziesz ojcem.

Dotarło to do mnie w tym momencie. Wpatrywałem się w nią, nieruchomo. Chyba oczekiwała odpowiedzi lub czegokolwiek. Jednak moja reakcja...sam nie wiem jak ją opisać. Wyglądałem komicznie.

-Poważnie? - Spytałem. Przytaknęła.

-Mówię to, bo różnie bywa i wolę, żebyś wiedział - puściła moje ramię.

-Emerald! Wchodzisz! - Krzyknął Finnick.

Wstała z miejsca i już chciała biec, ale ją powstrzymałem.

-Chyba oszalałaś myśląc, że puszczę cię tam samą!

Strzały ucichły. Z Heather byliśmy gotowi. Powoli zmierzaliśmy na tyły budynku. Uchyliłem metalowe drzwi. Szliśmy na przód, jednak nigdzie nie było śladu Stevena i Briana. Wszedłem do środka. Zobaczyłem masę ludzi, którzy siedzieli na podłodze. Łkali. Na środku spostrzegłem kobietę, która na klatce piersiowej miała krew. Postrzał. Wziąłem krótkofalówkę do ręki i kazałem przysłać ratowników.

-Zniknęli. Oni po prostu zniknęli - powiedziała do mnie jedna kobieta.

Wybiegłem, zmierzałem do wyjścia.

-Zajmij się zakładnikami, ja postaram się ich znaleźć - rzuciłem do Heather. Już chciałem wybiec, ale odwróciłem się - uważaj na siebie - dodałem. Uśmiechnęła się.

Wyszedłem na zewnątrz. Nigdzie nie widziałem śladu po Stevenie i Brianie. Po prostu zniknęli jak kamień w wodę.

-Cholera! - Krzyknąłem.

~*~

Następnego dnia obudziłem się obok Heather. Spędziła u mnie noc, nie pozwoliłem jej wracać samej do siebie. Przytuliłem ją. Patrzyłem jak spała. Wyglądała tak spokojnie. Cholera, to jest matka mojego dziecka, ja wciąż nie wierzę, że będę ojcem. Gładziłem opuszkami palców jej ramię. Otworzyła oczy i wydała z siebie pomruk.

-Hej - szepnąłem.

Podniosła głowę i uśmiechnęła się. Kilka łez spłynęło po moich policzkach.

-Co się dzieje? - Spytała i podniosła się, wpatrując się we mnie z przejęciem.

-Nie mogę uwierzyć, że będę ojcem. Pierwszy raz od lat jestem naprawdę szczęśliwy - przetarłem twarz.

-James, kochanie - uśmiechnęła się, pocałowała i mocno przytuliła mnie do swojej klatki piersiowej.

Za dwa lata mam trzydziestkę. Nie przypuszczałem, że spotka mnie coś tak pięknego w moim życiu. Nie po Jennifer. Pierwszy raz pogodziłem się z jej śmiercią, nie mogłem tego zrobić przez lata. Dusiłem to w sobie.

Przyszedł do nas Tail. Powiedział, że rzucił pracę i przeprowadził do Bostonu. Zaskoczyło mnie to. Wpadłem na pomysł. Zaprosiłem Taila i Katie dzisiaj na kolację. Coś w stylu podwójnej randki? Tyle, że w mieszkaniu. Zgodził się bez wahania.

~*~

Heather przygotowała jej specjał. Ja zająłem się deserem. Gdy przyszła moja siostra, usiedliśmy wszyscy do stołu. Zaczęliśmy rozmawiać. Dawno nie widziałem Taila i Katie tak szczęśliwych. Myślę, że ona mnie również. Oboje na to zasługiwaliśmy. Pierwszy raz to powiedziałem. Kiedyś nigdy nie byłbym w stanie. Że na coś zasługuję.

-To może ja naleję wina - wstał Tail. Otworzył je.

-Ja dziękuję - oznajmiła Heather, gdy ten przechylał butelkę nad jej kieliszkiem.

Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, ujmując moją dłoń. Wzrok Katie i Taila skierował się na naszą dwójkę.

-Czy ty - zaczęła w stronę Heather, ale nie musiała kończyć, gdyż ta przytaknęła.

-Gratuluję! - Krzyknęła, a zaraz po niej Tail również zaczął winszować.

~*~

hhidden11

Porwanie: Odwet (cz. III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz