Rozdział 17

1.1K 91 3
                                    

~*~

JAMES POV


Pojechałem na chwilę do mieszkania Matta. Gdy wróciłem na miejsce tartaku, zastałem nieprzytomnego Stevena na krześle. Był od krwi.

-Cholera, coś ty zrobił?! - Krzyknąłem i podbiegłem do niego.

Sprawdziłem puls.

-Spokojnie, żyje - mruknął i zaciągnął się. Stał oparty o mur budynku.

-Dlaczego to zrobiłeś?!

-Chciałem, żeby coś mi powiedział, ale nic z niego nie wyciągnąłem.

Zacząłem kląć.

-Wyluzuj, James, to nic wielkiego.

-Nic wielkiego? Wjebałeś mu kulkę w nogę i cholera wie, co robiłeś mu tym nożem - wskazałem na narzędzie, które leżało na podłodze. - Znowu nie dotrzymałeś słowa!

-Przecież nikogo nie zabiłem.

Tortutował Stevena, żeby powiedział mu gdzie jest Brian. Na pewno z jeszcze innego powodu, ale Matt nie powie mi wszystkiego. Niestety nie mamy lokalizacji Theisa, to było wiadome, że Georger mu nic nie powie o Brianie. Oni od zawsze działają razem. Steven musi mieć jeszcze dodatkowe porachunki, spodziewał się w domu kogoś innego, nie nas. Poszedłem z Mattem do samochodu, chciałem podjechać bliżej tartaku, jednak pojazd nie chciał odpalić. To chyba jakiś żart. Mieliśmy mapę. Próbowaliśmy rozgryźć szczegóły, Brian musi gdzieś być w LA. Został nam on, jeden cel i gang Clintona zniknie na zawsze. No, poza Mattem, powiedział mi, że zostanie pod zmienionym nazwiskiem, będzie prowadził normalne życie, gdy się ich pozbędzie. Ja nadal nie mam pojęcia dlaczego to dla niego robię.

Usłyszeliśmy odpalający się silnik za tartakiem. Był to samochód, którym Georger tu przyjechał. Spojrzeliśmy z Mattem na siebie i pobiegliśmy do budynku. Nie było śladu po Stevenie, ani po torbie, którą pakował. Zniknął. Na betonie leżały rozcięte liny, jakimś cudem podniósł nóż z podłogi.

-To wszystko twoja wina! Gdybyś nie odwalił tego cyrku, to już dawno byłby w areszcie - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

Przypomniało mi się, że w samochodzie Stevena jest GPS. Jednak spojrzałem na lokalizację - tartak. Cholera, rozgryzł nas.

-Gdy ciebie nie było, wszczepiłem mu nadajnik. Tym razem nie zorientuje się. Jednak cały sprzęt mam w domu. Nie mam pojęcia jak się tam dostaniemy.

~*~

Z trudem, ale po trzech godzinach byliśmy w mieszkaniu Michaela. Niech to szlag. Jak to się stało? Przecież

-Zaraz sprawdzę lokalizację Stevena, może być teraz wszędzie - odparł. -Są zakłócenia, ciężko mi określić położenie.

-Co to znaczy? - Podparłem się dłonią o stół i nachyliłem nad komputerem Matta.

-Że jest w samolocie - oznajmił.

-Leci do Bostonu - powiedziałem, po czym zarzuciłem na siebie kurtkę i wybiegłem.

~*~

KATIE'S POV


Miałam już wychodzić do pracy, jednak usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pełna obaw, ale otworzyłam.

-Niespodzianka! - Krzyknął Tail, po czym od razu wszedł do mojego mieszkania.

Zamknęłam drzwi, podeszłam do niego. Już chciał mnie przytulić, ale go spoliczkowałam. Na jego twarzy widziałam ogromne zdziwienie. Położył swoją dłoń na zaczerwienionym miejscu.

-Co masz mi do powiedzenia? Jesteś jednym z nich?

-O czym ty mówisz?

-Byłam u Jamesa i widziałam jego zapiski.

Westchnął. Zaczął się tłumaczyć, że planował mi powiedzieć, ale coś go powstrzymywało i nie mógł. Jednak ja chciałam usłyszeć to z jego ust. Chciałam, by się przyznał.

-Tak, Katie! Brałem udział w kilku napadach, jasne?! Mam je na sumieniu, ale robiłem to, gdy mnie porwali! - Krzyczał.

-I po co w ogóle teraz przyleciałeś?!

-Żeby zobaczyć się z tobą i Jamesem do cholery!

-Jamesem? Przecież on poleciał do ciebie do Sydney - fuknęłam.

-Co? Jamesa nie było w Sydney.

~*~

hhidden11

Porwanie: Odwet (cz. III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz