Prolog

5.9K 254 37
                                    

Blond włosa dziewczyna przemierzała ulice Nowego Yorku ciągnąc na sobą lekko porwaną walizkę co chwlia wściekła odgarniając loki wpadające jej na twarz poprzez nasilający się wiatr. Mijała dobrze ubranych, wesołych i zajętych sobą ludzi, którzy nie zwracali większej uwagi na przechodzących obok. Droga od lotniska w innym mieście trochę jej zajęła, ale po dniu wędrówki w końcu dotarła do celu. Nie wiedziała czy przybyła do innego kraju za prawdą czy za nadzieją, ale i tak nie miała już nic do stracenia. Najwyżej zostanie wyśmiana lub zesłana do psychiatryka. Tam przynajmniej miała by gdzie mieszkać-pomyślała i prychnęła. Usiadła na ławce w jakimś parku, odetchnęła i rozjerzała się, no cóż trzeba iść dalej. Nie podda się chyba, że sama dojdzie to tego wniosku. Jednak to stanie się dopiero wtedy gdy już bez nadzieji wróci do Polski bez niczego lub już na zawsze zostanie tutaj, lecz... Też bez niczego. Oparła się reką o metalowy brzeg by znów wstać, ale jej dłoń natrafiła na kawałek złamanej stali. Podniosła się i przejechała skórą po metalowym ,,ostrzu", które zrobiło jej może troche ponad pięcio centymetrową ranę. Miała szesnaście lat więc zgodnie z w większości obowiązującą kulturą zareagowała na rannę lekko zła.

-Kurwa...-mruknęła zła i przyłorzyła rękę do starej bluzki. -Boskie zakończenie dnia. Może niech zacznie padać ? Jak by nie można było dać chwili odpoczynku !-wyrzywała się na drewniano-metalowej ławce, aż w końcu kopnęła ją i skierowała się do wyjścia z parku. Przy bramie stał  jakiś wąsaty mężczyzna. Przyjrzał się jej po czym uśmiechnął.

-Hej, dziewczyno! Tak, ty. Choć no tu na chwilę!-zawołał ją gestykulując. Klaudia podeszła do niego nie pewnie lecz zatrzymała się w bezpiecznej odległości. Obcym się nie ufa, pomyślała i przypomniała sobie dwie panie z Polski mówiące o łatwej i przyjemnej pracy. Ledwo uciekła zanim co  kolwiek zrobili. Przy czym nabiła sporego siniaka zastępcy właściciela i łamiąc nos jakiemuś klijentowi.-na to wspomnienie lekko usmiechnęla się po czym spojrzała na mężczyznę.

-Słucham pana?

-Nie chcę cię obrazić, ale wyglądasz na głodną i zmę.... Do jasnej anielki! Co ci się stałow rękę !?-zapytał przestraszony widząc całą zakrwawioną dloń. Ta wzruszyła ramionami.

-Zacięłam sie o ławkę. Więcej krwi niż rany-powiedziała oglądając dłon.-po za tym boli dużo mniej niż może wygląda.-zaśmiała się lekko. Mężczyzna przyniósł jakąś butelkę, miskę z wodą i drochę bandarzy. Najpierw kazał jej obmyć rękę co nie było najprzyjemniejsze. Potem wyjął zza pleców butelkę wódki.

-Nie mam wody utlenionej, a alkohol też oczyszcza. Zaciśnij zęby. Troszkę zaszczypie...-powiedział mężczyzna i polał jej ranę cieczą. Dziewczyna pozwoliła sobie tylko na wściekły syk, jednak bolało cholernie. Ledwo utrzymała rękę w jednym miejscu.-Jeszcze trochę... Dobrze, zanurz rękę w wodzie. -w tym samym czasie jak to powiedział Klaudia szybko wsadziła rękę do miski. Nie dało to stuprocentowej poprawy, ale złagodziło ból. Kiedy ochłodziła sobie wystarczająco rękę mężczyzna owinął jej dłoń bandarzem. Gdy skończył przyniósł jej torbę owoców z jego straganu i wręczył ją jej.

-Dlaczego mi pan pomaga?-zapytała przyglądając się swojej białej dłoni.

-Bo tak trzeba było.-uśmiechnął się.-Masz gdzie spać?

-Tak.-odpowiedziała za szybko. Westchnęła i przygryzła wargę.-Jestem z daleka, ale przyjechałam do ostatniego członka mojej rodziny jakiego udało mi sie znaleźć.-powiedziała krótko i znów wbiła wzrok w swoje ciemne buty.

-Rozumiem. W każdym razie powodzenia.-uśmiechnął się i wrócił do straganu. Dziewczyna odwzajemniła usmiech odchodząc. Znów szła chodnikiem, lecz robiło sie coraz ciemniej. Kończyła drugie jabłko. Zajrzała do reklamówki. Były tam dwa banany, trzy jabłka, kilka śliwek, dwie nektarynki i jeszcze pięć róznych owoców, których chyba jeszcze nie widziała. Szła przed siebie przyspieszając w cieniu i idąc spokojniej w świetle latarni. Mimo, że było jeszcze w miarę jasno nie ryzykowała. Doszła w końcu do wielkiego drapacza chmur. Nie może zawrócić, to wiedziała. Nie mogła zawrócić już nawet w Polsce gdy znalazła nazwisko jej jedynego krewnego. Wiedziała, że pomysł, który zrodził jej się w małej części mózgu pobudził dawno zapomniane uczucie: nadzieję. Westchnęła i nacisnęła czerwony przycisk.

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz