Nie ma to jak szczęście...

1.8K 113 3
                                    

-Jak śmiałeś !?-wrzasnęła trzaskając drzwiami. Podeszła do czarno skórego mężczyzny i trzasnęła mu w twarz.-Jak można !? Mieliście wszystko wyłączyć i..
-A ty nie przyszłaś tu na pogaduszki tylko by wydobyć z niego informacje. Ty nas oszukałaś,nie chcąc zdradzić co powiedział. Okazałaś litość zabójcy i chciałaś z nim współpracować. Oddal się z tąd, bo będę musiał cię aresztować.- zakończył ostro patrząc jej w oczy nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Dziewczyna chodź wiedziała, że ten ma rację tylko zmrużyła oczy i mocniej zacinęła pięści.
-Jeszcze się zobaczymy, dyrektorze.-syknęła i odwróciła się w stronę wyjścia. Gdy naciskała klamkę ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się I spojrzała na zmartwioną minę kapitana.
- Wiem,że coś planujesz lub będziesz planować. Bądź jednak ostrożna.- Klaudia zmrużyła oczy rozważając słowa mężczyzny. W końcu parsknęła goszkim śmiechem i strząsnęła jego dłoń. Zbiegła po schodach na sam dół i skierowała się w pierwszą lepszą uliczkę. Skarciła się w myśli za założenie tylko bluzki i spódnicy,bo robiło się naprawdę chłodno i wiatr coraz mocniej smagał po twarzy. Włożyła ręce do kieszeni, dziękując sobie za wybór właśnie takiej spódnicy i bluzki z długim rękawem. Dalej by szła wściekle kopiąc każdy napotkanych kamień lub puszkę gdyby nie jakiś dziwny krzyk. Szybko schowała się za kontener i rozejrzała się w około. Dostrzegła sylwetki dwóch mężczyzn pochylonych nad...jakąś kobietą. Ci dwaj -ewidentnie pijani- faceci śmiali się i kopali oraz szturchali leżąca na ziemi panią koło trzydziestki. Nie wiele myśląc wyjęła zza paska swój ulubiony, ostry scyzoryk i powoli i po cichu chowając się za pojemnikami zaczęła się do nich zbliżać. Nagle kopnęła puszkę i zamarła pochylona za jakimiś podartymi oponami. Mężczyźni przestali się na chwilę śmiać i spojrzeli w jej kierunku. Ni z tąd ni z owąd obok niej przebiegł szczur strasząc ją nie miłosiernie przez co prawie odskoczyła. Ci widząc zwierzę odwrócili się z powrotem do swojej ofiary, która na czworaka zdążyła odejść juz kawałek. Jeden z mężczyzn przyciągnął ja za włosy z powrotem, by po chwili wylać na nią resztę alkoholu z butelki. Klaudia widząc to wzięła do ręki jakąś szklaną butelkę leżącą obok niej i z całej siły trzasnęła nią w mężczyznę. Ten zachwiał się i upadł na kolana łapiąc się za głowę. Drugi mimo promili we krwi wziął jakąś deskę i podszedł do niej z szyderczym uśmiechem. Teraz dziewczyna dziękowała za swój wzrost, który umożliwił jej się przecisniecie przez szczelinę i ucieczkę przed mężczyzną. Ten zaczął ją szukać obok pojemników.
-Gdzie jesteś ty.. ty mała kurewko..?- Klaudia powoli wyciągnęła scyzoryk i po cichu zaszła mężczyznę od tyłu w duchu pytając się czy czasem nie zwariowała, ale nie mogła tej pani zostawić samej więc... Zamachnęła się i wbiła ostrze w nogę. Słysząc wściekły krzyk szybko wyjęła nóż i wbiła je ponownie w drugą nogę, i jeszcze raz, i jeszcze raz... Gdy mężczyzna odwrócił się do niej natychmiast przeturlała się z powrotem do szczeliny między ścianą, a śmieciami. Znów zaszła mężczyznę od tyłu i tym razem wyrwała mu deskę z ręki i popchnęła go na opony. Gdy leżał, ostrożnie podeszła i sprawdziła mu puls. Stabilny, lekko płytki. Tak samo u drugiego mężczyzny. Szybko podeszła do wystraszonej kobiety,która z trudem łapała powietrze. Widziała strach w jej oczach gdy powoli się zbliżała. Kobieta zaczęła ponownie krzyczeć próbując jakoś odsunąć się od dziewczyny. Po chwili jakimś cudem znalazła w sobie siłę i cisnęła w nią metalową puszką, która rozcięła jej głowę. Dziewczyna syknęła z bólu łapiąc się za nią. Szybko doskoczyła do kobiety zamykając jej usta swoją dłonią.
-Cicho! Niech mnie pani posłucha!
Jest pani teraz bezpieczna, ja nic nie zrobię co by zagrażało pani zdrowiu lub życiu, bo jak widać POMOGŁAM pani !-gdy skończyła mówić powoli zdjęła rękę z ust kobiety obserwując ją uwarznie. Kiedy przez kilka kolejnych chwil milczała Klaudia westchnęła i wstała. Wyjęła z kieszeni telefon po czym wpisała numer ratunkowy. Po wyjaśnieniu operatorce sytuacji i podaniu dokładnych współrzędnych sprawdziła jeszcze raz stan całej trójki po czym oddaliła się w stronę Central Parku. Ból głowy coraz bardziej doskwierał jej przez co przechodząc przez pasy nie zauwarzyła nadjeżdzającego motocykla. Nagle odwróciła głowę i instynktownie skoczyła do przodu upadając na chodnik. Przeturlała się kawałek po czym wzięła głęboki oddech, a przynajmniej taki jaki w tej chwili mogła. Kierowca już dawno pojechał dalej nie sprawdzając nawet czy coś jej się nie stało.
-Jasna cholera... Nie ma to jak mieć pecha wielkości...Ugh..góry lodowej!-warknęła wstając. -Świetnie, po prostu ekstra!- powiedziała patrząc ma swoje ubrania. Biała bluzka już nie jest taka biała..-pomyślała ze zrezygnowaniem. Na resztę ubrań wolała juz nie patrzeć, a tym bardziej na obtarcia. Ignorujac tępy ból głowy skierowała się w stronę wieży mając na dzisiaj dość zwiedzania.
Zdecydowała się iść przez central park. Zamiast jednak iść jak najszybciej postanowiła odpocząć i zrobić sobie spacer. Szła sobie cicho wdychając nocne powietrze gdy usłyszała czyjś śmiech zza drzew osłaniających jeziorko. Normalnie poszła by dalej by nie przeszkadzać, ale nie mogła przejść obojętnie słysząc TEN chichot. Ciekawość wzięła górę i po cichu zaczęła iść w stronę drzew. Delikatny śmiech należał bowiem do Steve...

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz