Dobrem za zło... cz.1

1.4K 107 1
                                    

Ok, jeszcze tylko korytarz i wejdzie do pokoju... Po cichu stąpała po kafelkach jak najszybciej starając się dotrzeć do pokoju nie zauważona przez Tonego. Jeszcze dziesięć kroków, jeszcze pięć, jeszcze trzy...
-Skąd wracasz ?- Klaudia szybko obróciła się słysząc jakiś głos i upadła, na szczęście nie robiąc dużego hałasu (jednak z duszą na ramieniu). Przed nią, a raczej nad nią stał Loki ze szklanką lemoniady i przyglądał się z uniesioną brwią.
-Ja... ja wyszłam się przejść po wieży...
-W kombinezonie? - spytał podejrzliwie. Ta zmarszczyła brwi, no jasne próbuje oszukać boga kłamstw... Powodzenia.
-A i owszem. Coś ci nie pasuje ?
-Mi? Ależ skąd.- dziewczyna przyjrzała mu się, ździwiona taką reakcją, ale wstała i odwróciła się w stronę swoich drzwi.- Ciekawe czy Starkowi będzie to pasować.- Klaudia stanęła jak by wryta w podłogę. Po woli obróciła się w jego stronę starając się nie rzucić mu się do gardła za ten szyderczy uśmieszek.
-Nie zrobisz tego.
-Ah, czyżby ? Dlaczego miał bym tego nie robić ?
-Bo..bo. Yyy... No..- właściwie nie wiedziała dlaczego miał by na nią nie donosić przecież byli wrogami i...- Dlaczego pytasz ? Jesteśmy wrogami, a jednak nie chciałam wtedy przekazać Furemu informacji i nie przekazała bym, dałam ci pić, wyłączyłam maszynę, która sprawiała ci ból. Dlatego, że mimo tego, że chciałeś mnie zabić ja pozwoliłam ci tu mieszkać, zapewniam ci picie, jedzenie, odzież i rozrywkę w miarę możliwości. Chciałeś mnie zabić. Ja odziwo wybaczyłam.- powiedziała to przez zęby i wszystko na jednym tchu, patrząc jak znika jego uśmiech. Zakończyła monolog i skierowała się do swojego pokoju.
-Proszę bardzo. Idź powiedz, dlaczego miał byś mi pomóc ? Przecież jestem tylko zwykłą, śmiertelną, nic nie wartą Midgardką, prawda ?- powiedziawszy to zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła głęboko. Powolnym krokiem skierowała się do łazienki. Odkręciła wodę w prysznicu i naszykowała sobie piżamę. Wszystko zajęło jej około dwudziestu minut, a że spać jej się chciało potwornie po prostu rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.
...........................................
Gdy obudziła się, nie pamiętała o wcześniejszym spotkaniu z Lokim. W piżamie w myszkę Mickey, wstała i skierowała się do kuchni. Zastała tam Tonego. Gotującego Tonego. Szybko podeszła do mężczyzny i podparła się rękami na biodrach patrząc podejrzliwie. Kiedy ten się obrócił był poważny, więc cała jej pewność siebie natychmiast  zniknęła. W mgnieniu oka przypomniała sobie rozmowę z Lokim potem z Spidermanem i znów spotkanie z Lokim... A niech to! Cholerny kabel! Po co mu Zaufała? Jasne, że powiedział. Czego się spodziewała? Spojrzała nie pewnie na Tonego.
-Muszę wyjechać, wiec staram się sam trochę gotować. Co to za mina ? kuchenka nadal stoi!-zaśmiał się, a ta mu zawtórowała. Nic nie wie..?
-Gdzie jedziesz ?
-Sprawy służbowe, ale nie- nie walka z bandziorami. Firmowe.- wytłumaczył widząc jej minę. - Ok, te zapiekanki będą moim największym dziełem kulinarnym! -powiedział rozradowany wyciągając je z pieca. Swoją drogą źle nie wyglądały...- Dobra... Dochodzi szósta, muszę lecieć. -Tu uśmiechnął się i uściskał ją.- Eh, co ja zrobię bez tego twojego narzekania?
-Jak powiesz jakiejś lasce wieczorem, że ją kochasz to rano będziesz miał go pod dostatkiem.- wyszczerzyła się wrednie.
-Ha. Ha.-mężczyzna poczochrał ją po włosach i pomachał jej odchodząc. Nie ma co, o takim sześciu można zazwyczaj  tylko marzyć. Westchnęła, bez niego jest tak.. cicho, spokojnie... Smutno. Postanowiła, że nie będzie siedzieć bez czynnie czekając aż wróci i wcieli w życie swój pomysł. Niech teraz Loki coś marudzi, a wyleci przez okno!- pomyślała, kierując się do swojego pokoju.
Gotowa po paru minutach poprosiła szofera by zawiózł ją do wierzy tarczy, a właściwie dodatkowego skrzydła tylko dla Avengersów. Gdy była na miejscu jak najszybciej wsiadła do windy i po chwili wysiadła na piętrze należącym do doktora Bannera i Thora. Szła licząc numery na drzwiach. Szesnaście, siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście... Jest dwadzieścia ! Zapukała do drzwi, raz, drugi, trzeci i kiedy nie usłyszała odpowiedzi nacisnęła lekko klamkę. Jego apartament nie wygląda źle, a wręcz przeciwnie..-pomyślała rozglądając się.
-Jest tu ktoś ? Thor, jesteś ?- kiedy weszła do kuchni zastała drzemającego Thora przy kubku... Em, raczej dzbanku kawy. Podeszła bliżej i szturchnęła go lekko w ramię by go nie obudzić zbyt gwałtownie. Mężczyzna natychmiast się zerwał i zamachnął uderzając ją w brzuch. Od leciała ze dwa metry, odbijając się od ściany. Tak jak się spodziewała zaraz poczuła nie koniecznie mały i przyjemny ból oraz metaliczny posmak krwi w ustach. Kiedy ona starała się złapać oddech mężczyzna ziewnął i zaczął się rozglądać. Gdy zobaczył ją leżącą na podłodze zaraz podbiegł z paniką na twarzy.
-Ciebie... ehh, ciebie też miło... Miło widzieć.
-Klaudia !? Cóż ty tu robisz ? Na Odyna, wybacz mi!
- Wybaczam, nie martw się... bywało gorzej, serio.-zaśmiała się lekko czując się już na szczęście lepiej. Powoli wstała popierając się o ścianę.- Mam prośbę...
-Jaką?
-Potrzebuje czegoś z Asgardu...

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz