Misja...

1.6K 114 4
                                    

- To nie moja wina !
-Mogłaś tam nie iść !
-Musiałam pomóc, dotrze to do ciebie!?
- Jak byś tam nie poszła nic by ci się nie stało !
-Ale jestem cała i zdrowa !
-Właśnie widzę !-Krzyknął Tony krzyżując ręce na piersi. Kłócili się tak od dobrych trzydziestu minut lub ponad. Kiedy ją zobaczył w drzwiach, w przerwanych trochę ubraniach, w siniachach,zacięciach i ogólnie w średnim stanie natychmiast włączył mu się tryb ,,nad opiekuńcza mamusia". Czasami był tak znośny jak te teściowe z sucharów. Dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że się o nią martwi, ale to nie powód do awantury,no błagam! Odkaziła rany, opatrzyła je sobie i HALO! Nie jest w szpitalu i stoi sama ! Nie jest źle, nie ?
Ale jak to wytłumaczyć męskiemu odpowiednikowi teściowej z dowcipów? Powodzenia...
Tyle też dostała od Steve kiedy odprowadzał ją następnego dnia pod salon. ,,Powodzenia". Nie ma to jak wsparcie w ciężkich chwilach,ehh.
-...wogóle mnie słuchasz ?
-Emm,  przepraszam zamyśliłam się.- mężczyzna wziął wdech i podszedł do niej,kładąc jej rękę na ramieniu.
-Ja wiem, że sądzisz,że Cię ograniczam i inne takie, ale no...Martwię się.
-Czy ja bym nie dała rady ?
-No dobrze..-zaśmiał się lekko- Ale masz uważać.-po groził palcem po czym uśmiechnął się.
-Ty też. A teraz pomóż mi z kolacją. Mamy wyjątkową okazję!
-Jaką?
-Zobaczysz ! Wszyscy zobaczą!  Bu cha cha cha !- nie ma to śmiać się złowieszczo w fartuchu z głupim napisem trzymając wałek w jedej ręce (i wymachując nim na wszystkie możliwe  strony).
- Już szukam numeru...
-Do kogo ?-na chwilę odłożyła wałek,by zamieszać zawartość gara.
-Do psychiatry lub egzorcysty.
-Ha.Ha. Lepiej ułóż spód w tarcie i włóż go do piekarnika. Przydasz się na coś przynajmniej !
-Ja nadzoruje !
-To nadzoruj siebie przy tej formie do tarty !-powiedziała wskazując metalową formę. Mężczyzna z miną męczennika podszedł, a właściwie przypełzł do blatu i wziął się za robotę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Godzinę później....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Tony zapnij ten rozporek !
-Bo ? Tak mi wygodniej,bo..
-Oszczędź mi szczegółów. To ważna kolacja więc nie odwalaj...-podeszła do niego, złapała za kołnierzyk od T-shirta i przytrzymała patrząc na niego zła.-I ZASUŃ. TEN. CHOLERNY. ROZPOREK. NATYCHMIAST !-mężczyzna cofnął się po czym szybko wykonał polecenie. Kiedy podeszła do drzwi by je otworzyć gościom usłyszała jeszcze ,,MENDA..". Przy stole usiadł po chwili: Bruce, Thor, Clint, Natasha oraz Tony -na szczęście z zasuniętymi spodniami. Kiedy wszyscy już się ze sobą przywitali ,z czego Thor z Tonym oczywiście najgłośniej, usłyszeli pukanie do drzwi. Klaudia z uśmiechem poprawiła granatową sukienkę po czym ciągle się uśmiechając otworzyła drzwi.
-Hej Ste... Co ty tu robisz !?-w drzwiach stał nikt inny jak sam Nick Fury. Mężczyzna obleciał wzrokiem pokój po czym ją.
-Jakieś święto ?
-Niech PANA to nie interesuje.
-Niech będzie, nie musi być tego pan..
-W takim razie - tam jest winda. Miłej drogi z powrotem.-powiedziała i cofnęła się. -Oby spadła - dodała zamykając drzwi. Fury jednak włożył nogę między nie, a futryne blokując zamknięcie. - Jaka gościnna...
-Dobrze wejdź. Masz pięć minut.-powiedziała i wpuściła czarnoskórego mężczyznę do środka. Oczy wszystkich zebranych skierowały się na niego.
-Witam, nie chciałem przeszkadzać. Mam sprawę do Starków.-Tony i Klaudia ruszyli za mężczyzną, który sam sobie udzielił pozwolenia i ruszył do następnego pomieszczenia.
-Czego chcesz ?-zapytał miliarder.
-Widzę, że kultura po tobie.
-Oh, zamknij się. Po co znowu tu jesteś? Jak Klaudia ma znów z nim gadać...
-To z chęcią tylko na powietrzu.-dokończyła dziewczyna i mimo morderczego spojrzenia wujka nawet nie mrugnęła.
-Nie tym razem. Rada zwołała zebranie. Potem padł pomysł, następnie było jak się domyślacie głosowanie i pomysł się przyjął.
-To znaczy ?- Klaudia nie rozumiała za dużo. Zresztą Tony rówież nie wyglądał jak by co kolwiek rozumiał.
-Loki ma być ,,zmieniany na lepsze". Co znaczy, że gdy przejdzie na ,,dobrą stronę"  jego moc będzie nam pomagać co przyda się nie raz i nie dwa.
-A co to ma do nas ?-miliarder zaczynał się już niecierpliwić. Nie jako jedyny...
- Ten zaszczyt otrzymała Klaudia Stark.
-Zaszczyt !?-jedno i drugie zerwało się z krzeseł patrząc z niedowierzaniem w Furyego.
-Żartujesz, prawda? To kawał ?-Tony wyglądał jak by miał zaraz rozszarpać czarno skórego mężczyznę na strzępy.
-Z góry uprzedzam,że jestem cholernie poważny. Sam głosowałem  by tego nie robić jak sporą ilość ludzi. Jednak demokracja to demokracja. Przegraliśmy pięcioma głosami.-dziewczyna rozmasowała sobie skronie.
-Jak to ma wyglądać ?
-Ma mieć tu mieszkanie ciuchy i tak dalej. Masz z nim rozmawiać,oprowadzać go. Ma stać się naszym sprzymierzeńcem.
-Nie uda się.  Nawet jak że mną rozmawia obraża mnie, jakimś cudem znajdując na to siłę. I kilka razy próbował mnie zabić. Nie jest to kusząca propozycja, powiem Ci.
-Ale spróbuj. Jak nie, trudno. Znów  trafi pod próbówkę, aż się wykrwawi.
-Nie dobra...Nie będę zwierzęciem jak wy. Kiedy tu dotrze ?
-Kiedy sobie go życzysz?
-Szczerze -Wcale. Ale dobrze... Niech te kajdanki mu jakoś zmniejszą, bo ich nie uniesie.
-Już się tym zajęliśmy.
-Wow, tarcza się przydała do czegoś ? Gratulacje!-powiedziała I zaczęła klaskać. Fury spojrzał na nią spode łba, a Tony parsknął śmiechem.
-No dobra, jak tylko wyjdziesz powiedz im by dali mu normalnie zjeść,napić się,wyspać i odsapnąć trochę. Nie chce żebyście mi tu trupa przywieźli.
-Rozumiem.
-Kiedy będzie gotowy ma przyjechać. Ale on decyduje kiedy będzie gotowy.
-Postaramy się. A narazie,dziękuję. -mężczyzna jak sam wszedł tak wyszedł.
-Udajemy, że nic się nie stało.
-Wiem.-odpowiedziała I wyszła przed Tonym. Nagle rozległo się pukanie. Wyrzuciła z głowy i pirata jak i jelenia po czym wzięła wdech. Tym razem również z uśmiechem otworzyła drzwi lecz najpierw patrząc przez wizjer.
-Gotowi ?-szepnęła otwierając drzwi powoli.
-Nie - odpowiedzieli razem.
-Damy rade.-mrugnęła i uśmiechem się szeroko.
-Mam nadzieję - odezwał się Steve i wszedł pierwszy do środka.

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz