Atak na Nowy York cz.1

2.4K 137 6
                                    

Wszyscy spojrzeli na białe drzwi, a Klaudia przęknęła ślinę i wstrzymała powietrze. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła na otwierające się powoli drzwi. W wejściu pojawił się... lekarz. Odziwo wszyscy wypuścili powietrze z ust patrząc na siebie nawzajem z ulgą. Nie trwało to długo, bo zza doktora wyszedł Tony z lekkim uśmiechem. Zapukał będąc jedną nogą już w środku.
-Puk, puk. Można wejść? -uśmiech znikł z jego twarzy kiedy Avengersi wstali z łóżka dziewczyny podchodząc do niego. Thor juz się zamachnął lecz Clint powstrzymał go lekko ręką uśmiechając się ze zrozumieniem po czym odwrócił się do miliardera. Nadal się uśmiechając przekrzywił delikatnie głowę i zderzył swoją pięść ze szczęką Tonego, który po chwili upadł na ziemię. Natasha widocznie nie zadowolona z faktu, że to nie ona trzasnęła z pięści miliardera kopnęła go w.... Po paru chwilach wstał chwiejąc się i wycierając mały strumyczek krwi płynący mu z ust. Spojrzał na dziewczynę siedzącą ma łóżku. Widząc jej cienie pod oczami i wydoczne wyczerpanie zmarszczył lekko brwi lecz nadal obserwował każdego kto mógł mu w tej chwili zrobić krzywdę. Czyli uwarzał.....na wszystkich.
-Nie sądź, że po tym co jej zrobiłeś damy Ci się do niej zbliżyć !-powiedział Clint.
-A tylko niech spróbuje.-odpowiedziała rudowłosa patrząc na mężczyznę z mordem w oczach. Dlaczego i jakim cudem Klaudia walczyła z chęcią podejścia i pocieszenia go? Sprawienia, że mimo swojego bólu, nie chce by czuł swój? Kochała go, kocha i będzie kochać co kolwiek zrobi, ale musi dać mu lekcje. Zeszła z łóżka odpinając sobie wszystkie głupie rurki. Podeszła do mężczyzny i spojrzała na niego z obojętnością. Ten zamknął oczy i pochylił się czekając na uderzenie, które nie nadeszło.
-Jeśli nie chcesz ja to mogę...
-Dziękuję Clint, to nie będzie konieczne. -przeniosła wzrok na zdezoriętowanego wujka.-Po co tu przyszedłeś?  Może wspierasz  finansowo szpital i stąd też mam się wynieść?
-C-co? Nie, przyszedłem prz...
-Pozwoli pan, panie Stark, że panu przerwę. Przychodzi pan mnie przeprosić. Rozumiem. Przeprosiny są godne pochwały i gentelmena. Miło, że pan się na nie zdobył. Przyjmuje je, a teraz może pan już iść.  Nie wyganiam pana, skąd że, ale pewnie ma pan wiele na głowie.
- Klaudia, proszę wybacz mi. Nie myślałem, ja w ogóle mało myślę. Wtedy już szczególnie. Nie doceniałem cię, i byłem zazdrosny. Proszę wybacz mi...-odziwo oczy miliardera były zaszklone. Dziewczyna odwróciła się już będąc w drodze do łóżka i spojrzała nie niego z powagą.
-Jak już próbowałam panu wytłumaczyć, wybaczam i nie chowam urazy. Kiedy tylko stąd wyjdę wracam do pracy i mojego chwilowego lokum. Dostanę wypłatę i wynajmę meszkanie u kogoś.
-Nie wracasz ze mną do naszego domu..?
-Ja nie mam domu, panie Stark. Miałam. Tygodnie temu, w Polsce. Wszystko co dobre z czasem się kończy.  Do porażek każdy musi się przyzwyczaić.-powiedziała, a wszyscy zebrani do niej podeszli.
-Jak to? Wracasz do parku !?
- Gdzie ona wraca!?-Tony chyba miał coś na kształt zawału.
-Do starego parku, do budki na starym placu zabaw! -powiedział Thor podnosząc młot.
-Spokojnie moi drodzy. Umówmy się tak. Ja nie poznałam was, a wy nigdy mnie. Znów będę zwykłą fanką lecz już bez tych wszystkich idiotycznych marzeń. Tylko idioci marzą.
-A co z tym co mi mówiłaś! -powiedział Tony przeciskając się do niej mając łzy w oczach. -Mówiłaś,że tylko wariaci są coś warci, że  marzenia pomagają nam przetrwać i dają nadzieję. Że bez nich człowiek nie ma szans. Że każdy marzy!
-Mówiłam tak, bo nie tylko tak myślałam, ale głównie dlatego, że kiedy byłeś smutny lub w złym humorze to ci pomagało. Każdy ból do którego mnie dopuściłeś i, do którego sama musiałam dojść... Brałam cześć na siebie byś nie miał go w pełni. Bez zmiennie mogłam wziąść cały żal i ból byś nie miał go wcale.
-J-ja...-Nie dokończył, bo nagle kątem oka każdy z nich zobaczył, coś ogromnego leci w ich stronę...
-Uciekać !-krzyknął Bruce. Wszyscy rzucili się do drzwi w pośpiechu. Przed ostatni biegł Tony, a za nim Klaudia. Dwa metry przed drzwiami usłyszeli brzęk tłuczonego szkla. Dziewczyna odwróciła szybko głowę i widząc odłamki szkła lecąc w ich stronę zaczęła biec bardziej za mężczyzną. Kiedy wszyscy w końcu byli na zewnątrz zaczęli się rozglądać.  Z nikąd nadleciał śmigłowiec i zabrał ich do kwatery tarczy. Będąc już w budynku poszli na górę omówić przez chwile co się dzieje. Kiedy byli już na miejscu wszyscy wstrzymali oddech patrząc na Klaudię. Cała jej lewa ręka od ramienia była we krwi i szkle.
-To dlatego zaczęłaś biec za mną nie obok mnie...-Powiedział Tony patrząc na nią z niedowierzaniem w oczach.
-Znowu zrobiła coś dla ciebie! Znowu się poświęciła, ja cię zabije !-powiedział łucznik i zaczął się zbliżać do miliardera. Dziewczyna podbiegła do Clinta i trzasnęła go w twarz
-Jak już Ci lepiej, zajmijmy się sprawą. Moja ręką potem, bywałam w moim kraju już w gorszych sytuacjach. Prawie mnie zastrzelili, a  wy martwcie się odrobiną szkła. -spojrzała na Furyego-Co się dzieje?-ten odziwo kiwnął głową.
-Nie wiemy co dokładnie, ale wiemy, kto za tym atakiem stoi.
-Ja również...-Powiedział Thor łapiąc się za skronie.-Loki, mój brat.
-Ty masz brata!?-Klaudii opadła szczęka.
-Tak, adoptowanego. Próbuje tu przejąć władzę.
-To nie mamy na co czekać !-powiedział Steve i po chwili Avengersów nie było już obok niej. Tony złapał ją za zdrową rękę i zaprowadził na dół do auta. Przewiózł ją do Stark Tower i kazał oczyścić jej ranę oraz zostać bezpiecznie w wieży. Kilka chwil potem wyleciał w stronę walk. Klaudia stała chwilę przy oknie zastanawiając się.
-Jarvis czy jest coś nad czym pracował... Mój wujek o czym nie wiem ?
-Tak, potwierdzam.
-Czy to dla mnie?
-Owszem.
-Czy to coś co może mu pomóc?
-W pewnym stopniu, napewno. Powiedział bym nawet, iż dość dużo.
-Więc do jasnej cholery, daj mi to !
-Pan Stark nie pozwolił. To miała być niespodzianka.
-Już ! Bo niedługo może w ogóle nie móc mi jej wręczyć !
-To dobry argument.  -Powiedział Jarvis po czym otworzyła się winda. Klaudia ruszyła do niej biegiem i po krótkiej chwili była w warsztacie. Ruszyła przed siebie zdecydowanym krokiem powtarzając ,,To może mu pomóc, trzeba to wykorzystać w 100%... Choć by nie wiem co." Zatrzymała się kiedy kilka metrów od niej nad wejściem nr.4 zapaliła się żarówka. Drzwi zaczęły się rozsuwać się i po chwili....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I tak doszliśmy do początku właściwej akcji w książce. Zagmatwałam się z Tonym i głownie Clintem, teraz czas wrócić do pierwszego GŁÓWNEGO pomysłu. Dla maniaków Marvela (czytaj ja, ty i wszyscy :* ) wiadomość :

Jak do tej pory lecz jeszcze gorzej...:zmiana faktów. Skracam, zmieniam, ale myślę, że choć trochę wam sie podoba. ^.^

PS.: Miłego weekendu

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz