Rozdział 28

367 27 89
                                    

Padmé POV

Dziś mistrz Obi Wan zwołał nas do sali z pewnym ogłoszeniem:

— Jedziemy na wakacje!

Ale super! Wreszcie odpocznę od tych treningów!

— Za dwa dni polecimy na Naboo. Spędzimy tam trzy dni. Oczywiście będą jeszcze inne wyjazdy. Są tam trzyosobowe domki. I to w sumie tyle.

***

Wzięłam wcześniej spakowaną tobrę i dołączyłam do przyjaciółek, które stały przy wyjściu. Nie mogę się doczekać, aż wylądujemy na mojej rodzinnej planecie.

— Co ty taka podekscytowana? — spytała Sara.

— Dawno mnie tam nie było, no i  widoki są przecudne.

— Macie tam jakieś plaże, bo chce się poopalać? — zapytała Lucy.

— No oczywiście.

— Cześć! Czy ja słyszałem coś o plaży? — Podeszli do nas chłopacy.

— Tak.

— Anakin bardzo je lubi prawda? — Colin zwrócił się do przyjaciela.

— Tak, wręcz uwielbiam.

— Dzieciaki chodźcie! — zawołał Obi wan.

Wszyscy poszliśmy do statku. Podróż szybko nam minęła. Podczas niej opowiadałam jak jest na Naboo.

— Jesteśmy! - powiedział mistrz.

— Jak tu ładnie! —krzyknęła brunetka.

—Noo. Mega! — dodał Colin.

— Zapowiadają się wspaniałe trzy dni.

Poszliśmy do miejsca, gdzie znajdują się nasze domki. Wyglądają na fajne.

— Który wybieramy? — zapytałam.

— Myślę, że tam... — wypowiedź blondynki przerwał wrzask Anakina.

— Szukamy współlokatora!

— Zgłaszam się! — krzyknął Max.

— To chodź.

— Oni już wybrali domek?

— Skoro szukają współlokatora, to raczej tak.

— To bierzemy ten?

— Okey — odpowiedziały dziewczyny.

Weszłyśmy do domku i wybrałyśmy sobie łóżka, w których będziemy spały. Zaczęłyśmy układać nasze rzeczy na półkach, a kiedy skończyłyśmy, wyszłyśmy na dwór.

— Idziemy na plażę? — Podeszli do nas Maks, Colin i Anakin.

—Eee... To chyba nie jest najlepszy pomysł — odpowiedział Skywalker.

— A ja myślę, że jest. Idziemy! — Lucy ruszyła w stronę wybrzeża.

— Nie zapomniałaśo czymś? — zapytałam.

— O czym?

— O stroju?

— A no tak.

Po pięciu minutach gotowe. Po niedługim czasie znaleźliśmy na plaży.

— Mogę tu zamieszkać! — powiedziała Sara.

— Ty tak na serio? — mruknął pod nosem Annie.

— A dlaczego nie?

— No wiesz, piasek jest taki szorstki i niemiły w dotyku.

— Przesadzasz. Piasek jest fajny. Możesz robić babki, rysować na nim,  opalać się i wiele innych rzeczy.

— A potem nie pozbędziesz się go przez tydzień. Jezu Colin nie mlaskaj tak! — nakrzyczał na jedzącego Colina.

— Że ja?

— A masz tu innego Colina? — dogryzła mu Lucy.

— Tak, mój przyjaciel stoi sobie obok mnie.

— Idziemy do wody?

— Okey.

Gdy szliśmy, w niespodziewanym momencie Maks się wyglebał. Wszyscy mieliśmy ubaw po pachy.

— Ja mówiłem, że piasek jest niebezpieczny. Ja mówiłem.

Po tych słowach weszliśmy do wody. Świetnie się bawiliśmy. Gdy wyszliśmy Anakin krzyknął:

— Wymyśliłem wiersz!

— Dajesz.

Nie lubię piasku, gdy Colin robi mlasku mlasku. Piasek jest tak szorstki, że kaleczą mi się kostki. Na pustyni dużo piasku, chyba zamkne się w potrzasku. Kiedy bawisz się w piaskownicy, krew nie dociera ci do tętnicy. Piasku dużo, piasku wszędzie, Anakina na plaży dziś nie będzie. Skywalker gardzi piaskiem, nawet próbował go ubić paskiem. Kończę ten
wiersz taką puentą, że piasek nigdy nie zostanie przynętą.

—Myślałeś kiedyś o zostaniu poetą? — zapytałam.

— Nie.

— To zacznij. Czuję, że ten wiersz to będzie hit — powiedział Maks dusząc się ze śmiechu.

— Dzieci będą uczyć się go recytować w szkołach - dodałam.

— Kto wie, zostanę sławnym poetą, a wy będziecie dumni z tego, że się ze mną przyjaźnicie.

Kąpaliśmy się jeszcze trochę, pobudowaliśmy zamki z piasku (Anakin oczywiście był bardzo ucieszony), po czym poszliśmy się przejść po okolicy.

Nagle to zobaczyliśmy. Budka z kebabem. Weszliśmy do środka i złożyliśmy zamówienie.

— Wiecie co? Chyba serio zostanę poetą. Mam wenę — zaczął Anakin

— Spisuj każdy wiersz. Nawet ten idiotyczny — powiedziałam.

Chwilę czekaliśmy, kiedy przybyła kelnerka z kebabami.

— Mam! — wrzasnął Anakin, przez co kelnerka i inni ludzie się na niego popatrzyli — Ups... eee... nieważne.

— Kolejny wiersz?

— Ekhem...
Kebabie, kebabie. Moja miłość rozkwita niczyn pranie. Gdy mi smutno, jem kebaba, a mój humor się poprawia. Gdy mi źle, nie mówię ble. Sięgam po kebaba. Kebabie, mój jedyny. Nie doprawiam tobą ryby. Z dodatkami, warzywami, zjedz ktoś proszę z nami. Gdy do żołądka trafisz mojego, nie doświadczę już nic równie dobrego. Wszysto jedno czy pikantny, czy łagodny. Ważne, żebyś już nie chodził głodny. Nie zakupię cię w Biedronce, mięso ma za duże kolce. Udam się do pysznej knajpy, kebab jest tam bardzo fajny.

— Wow...może nie za inteligentyny, ale mi się podoba — wsparł przyjaciela Colin.

— Trochę dużo powtórzeń słowa "kebab"

— Jak ci się coś nie podoba Sara, to sobie sama napisz.

— Wiersz fajny i w ogóle ale... jakim cudem mięso ma kolce?

— To egzotyczne mięso?

Zjedliśmy, po czym udaliśmy się do domków w świetnych humorach.

-----
Tum tum tum tuuuum!!! Oto nowy rozdział! Co o nim myślicie? Ludziska! Nasza czytelniczka wpadła na pomysł, że Wy zadajecie pytanie/pytania do wybranej osoby/kilku osób z opowieści a my jako one odpowiadamy na nie. Jak macie jakieś pytanko, to piszcie w komentarzach.

Nienawiść czy miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz