Rozdział 2

548 34 9
                                    

Macie dzisiaj kolejny rozdział drodzy czytelnicy. Odrazu mówię, Nie będzie tak zawsze, ale Nie przedłużając oto rozdział.
Ps. Mam nadzieje że się spodoba.

--------------------------------------------------

{T.I}

Kapral oprowadził mnie po całym zamku. Doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy weszłam do środka było tam łóżko, szafa, biurko i drzwi do łazienki.
-To jest twój pokój. W szafie masz ubrania. Za 10 minut jest kolacja. Masz się stawić w miejscu spotkań oddziału specjalnego. Nie spóźnij się.-
-Nie nawidze się spóźniać więc o to się nie martw.-
-To się jeszcze okaże.- powiedział i wyszedł. Otworzyłam szafę i zobaczyłam tam strój taki jaki mają wszyscy zwiadowcy. Była tam jeszcze miętowa koszulka i czerwone leginsy. Nałożyłam go na siebie wtedy z mojej starej bluzki wypadł wielo-funkcyjny scyzoryk ktory dostałam na urodziny od rodziców. Schowałam go w kieszeń. Kiedy miałam wychodzić  to wtedy do pokoju wrzedł Erwin.
-Wersja jest taka że twoi rodzice byli moimi bliskimi przyjaciółmi. Uratowali mi życie poświęcając się, ostatnią jakby prośbą było to abym się tobą zajął. Przez ten czas mieszkałaś na wsi. Nie miałaś styczności z światem po za wsią. Jednak podczas tej wyprawy wyszłaś za mur za zwiadowcami dlatego się tam znalazłaś. Teraz nic nie pamiętasz z tej wyprawy i tego co było wcześniej. -
-Dobrze.- powiedziałam trochę smutna, wiedząc, że jestem problemem.
-Będą wiedzieć o tym ludzie tylko z oddziału Levi'ego. Reszta nie będzie wiedzieć że istniejesz dla dobra wszystkich. Ale głowa do góry będzie dobrze.- powiedział i wyszedł. Skierowałam kroki do jadalni. Kiedy byłam pod drzwiami miałam zapukać ale zawahałam się.
>-A co jeżeli mnie znienawidzą wszyscy w tym świecie? Co jeżeli dowiedziedzą się że nie jestem z tego świata? Co jeżeli zje mnie tytan? O czym ja myślę! Musze uwierzyć w siebie!-
-Prawda.-
-Zdawało mi się sie?-
-...-
-Tak. Zdawało mi się! Hahaha jak zwykle moja wyobraźnia!-<. Zabrałam w sobie całą moją odwagę i zapukałam.
-Wejść.- usłyszałam znudzony głos. >Pewnie kaprala.<. Weszłam do środka.
-[T.I i nazwisko]! Miło mi poznać!- powiedziałam trochę się denerwując. >To oni. Poznam ich bliżej. A może lepiej nie? Przecież wtedy będę cierpieć. Może uda mi się uratować ich przed śmiercią? Oby tak. A może uda mi się zmienić Annie? Było by wspaniale.<
-To o tobie mówił generał. Ja jestem Petra Ral. Tamten blądyn to Eld Jinn, Gunther Schultz i Oluo Bozad.-Powiedziała Ruda dziewczyna wskazując pokolei na poszczególne osoby.
-Miło mi poznać.- powiedziałam nadal zestresowana. >Nie mogę się denerwować! Przecież oni mnie nie zjedzą!<
-Usiądź do nas. Podobno będziesz w naszym oddziale przez miesiąc.- powiedziała Petra.
-Dobrze.- powiedziałam już spokojnie. Porozmawialiśmy trochę. Poznałam bliżej cały oddział Levi'ego. Co prawda on wcale nic nie mówił. Wtedy coś wydarzyło drzwi.
-[T.I]! Jeszcze tyle mi nie powiedziałaś! Chodź pogadamy!- krzyknęła Hange.
-Zamknij się okularnico i wracaj do tych swoich tytanków.- powiedział Kapral.
-A no właśnie! Zapomniałam o nich! Moi biedni Kazuo i Shingo! [T.I] idziesz ze mną!- wykrzyczała łapiąc mnie za ramię i ciągnąc w kierunku drzwi.
-Może kiedy indziej Zoe? Jestem tak trochę zmęczona. Po za tym oni płaczą że niema ich przy tobie. Na dodatek boli mnie noga i dojście tam zajęło by mi godzinę a twoje tytanu umarły by z tęsknoty.-
-Serio tak myślisz?! Moi drodzy Kazuo i Shingo płaczą! O ile to możliwe ....- i wtedy uśmiechnęła się bardzo dziwne i pojawiły jej się rumieńce.
-..... Biedni, już biegnę! Zdrogi śledzie Hange lezie!- wykrzyczała i wybiegła z pomieszczenia. Usiadłam spowrotem na swoje miejsce. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, no po za Levi'm który patrzył na mnie znudzonym wzrokiem
-No co? Mam coś na twarzy?-
-Nie, po prostu, bardzo łatwo ją sprawiłaś.- powiedziała Petra.

>-ŁAŁ. [T.I] jak ty szybko sprawiłaś Panią od Matematyki! Wycwaniłaś się tak że nie wzięła mnie do odpowiedzi! Dziękuję!-
-Nie ma za co [Imię najlepszej przyjaciółki]. W końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Powinnyśmy sobie pomagać.-<

-Wybaczcie ale ja pójdę do mnie do pokoju. Jestem trochę .... zmęczona.- powiedziałam starając się ukryć mój smutek.
-Dobrze.- powiedzieli a ja z tamtąd wyszłam. Mój pokój był na 1 piętrze a obok okna było drzewo. Kiedy weszłam do mojego azylu to po prostu otworzyłam okno i wskoczyłam na drzewo. Weszłam na sam jego szczyt a następnie weszłam na dach zamku. Położyłam się na plecach i patrzyłam w niebo. Przypominałam sobie wszystkie chwile przeżyte z moją przyjaciółką, rodziną i ważnymi dla mnie osobami. Przypomniałam też sobie że jak miałam 10 lat to powaliłam o 6 lat starszego chłopaka. Który był postrachem dzielnicy na której mieszkam. Zaczęłam się śmiać.
-To były czasy.- powiedziałam tak sobie a następnie wróciłam do pokoju i poszłam spać.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz